Refleksje na dzień 19 grudnia

CODZIENNE REFLEKSJE

ZROZUMIEĆ NASZĄ CHOROBĘ

Jeśli masz do czynienia z alkoholikiem, możesz się naturalnie irytować, że człowiek potrafi być tak słaby, głupi i nieodpowiedzialny. Nawet, jeśli zrozumiesz tę chorobę lepiej, takie odczucie może cię nadal ogarniać.
Anonimowi Alkoholicy, str. 122

Jako, że sam ucierpiałem na skutek alkoholizmu, powinienem rozumieć tę chorobę, a jednak czasem budzą we mnie irytację – czy nawet pogardę – osoby, którym nie udaje się zdrowieć w AA. Wiem, że gdy ogarniają mnie podobne uczucia, to zaspokajam w ten sposób fałszywe poczucie wyższości; muszę zawsze pamiętać, że żyję wyłącznie dzięki łasce Boga – gdyby nie ona, kto wie, gdzie bym teraz był.


DZIEŃ PO DNIU

Wyrażanie duszy.
Sama wiedza i zrozumienie nie prowadzą nas do nowego życia. Gdyby tak było, psychiatrzy i psychologowie mieliby z nami znacznie lepsze wyniki. Więc co jest źródłem naszego sukcesu w odnajdowaniu naszych ścieżek? To nasza zdolność do podążania za wskazówkami naszej Siły Wyższej. To bycie wrażliwym na tyle, by czuć i działać w oparciu o możliwości, które nasza Siła Wyższa przedstawia nam każdego dnia.
To, co pochodzi z duszy, pochodzi od Siły Wyższej. Podążajmy za podszeptami naszej duszy, abyśmy mogli lepiej nauczyć się, co to znaczy żyć w blasku naszej Siły Wyższej. Uznanie naszej Siły Wyższej i zastosowanie tego, czego się od niej uczymy, sprawia, że odnosimy sukcesy.

Jak dobrze wyrażam swoją duszę?

Siło Wyższa, poprzez moc, którą mi dałaś, pozwól mi ukazać innym Twoje piękno i miłość.
Dzisiaj podążę za moją Siłą Wyższą poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Terminy. Stawianie czoła opóźnieniom.
Prokrastynacja z lat picia spowodowała, że niektórzy z nas stali się kompulsywni i obawiają się dotrzymywania terminów. Martwimy się i denerwujemy, jeśli nie jesteśmy w stanie zrobić czegoś na czas.
Nie będąc niedbałymi lub nieodpowiedzialnymi, powinniśmy pamiętać, że tak naprawdę żyjemy w duchowym świecie na duchowych podstawach. Czasami opóźnienie okazuje się nawet korzystne, ponieważ później pojawiają się dodatkowe informacje lub pomoc, które zapewniają powodzenie projektu.
Częścią dojrzałego życia jest dotrzymywanie obietnic i dotrzymywanie właściwych terminów. Upewnijmy się jednak, że nie dotrzymujemy po prostu nierealistycznych terminów, które sami stworzyliśmy. Nie musimy tego robić, by zadośćuczynić za niepowodzenia z przeszłości.
Przejrzę dziś swoje plany, by upewnić się, że nie wyznaczyłem sobie żadnych nierealistycznych terminów. Być może próbuję zrobić zbyt wiele i zbyt wcześnie.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Prawda jest ważniejsza niż fakty. – Frank Lloyd Wright.
Przed wyzdrowieniem polegaliśmy na fałszywych faktach dotyczących uzależnienia. Mówiliśmy takie rzeczy, jak: „Mogę rzucić palenie, kiedy tylko zechcę”. „Gdybyś miał moją rodzinę, też byś pił”. Prawda jest taka, że byliśmy poza kontrolą. Nie mogliśmy zarządzać naszym życiem. Byliśmy chorzy. Byliśmy przerażeni. Kiedy inni wskazywali nam tę prawdę, zaprzeczaliśmy jej. Szczerość, podstawa naszego programu, polega na prawdzie. Zaczynamy nawet nasze spotkania od prawdy o tym, kim jesteśmy. „Cześć, nazywam się i jestem alkoholikiem” lub „Cześć, nazywam się ____ i jestem uzależniony od narkotyków”. Prawda uwalnia nas od uzależnienia. Prawda leczy nas i daje nam pocieszenie. Jest jak koc w mroźną zimową noc.

Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi być uczciwą osobą. Modlę się o siłę, by stawić czoła prawdzie i ją wypowiedzieć.

Działanie na dziś: Dzisiaj wymienię 3 sposoby, w jakie wykorzystałem fakty w nieuczciwy sposób.


JĘZYK WYZWOLENIA

Role zawodowe

Łatwo jest wejść w role zawodowe. Równie łatwo narzucić takie role innym. Czasami jest to konieczne, właściwe i skuteczne. Lecz czasami warto pozwolić, aby nasza osobowość zajaśniała poprzez pancerz tych ról.
Wiele radości tkwi w prawdziwym zaangażowaniu naszych umiejętności i wiedzy w pracę, jaką obecnie wykonujemy – tak, aby tworzyć z nią integralną całość. Jesteśmy zadowoleni, kiedy po wypełnieniu jakiegoś zadania możemy sobie powiedzieć: „Dobra robota!”.
Radość również płynie z bycia sobą w miejscu pracy i z dostrzegania oraz doceniania innych.
Najbardziej przykre, nudne zadanie stanie się frajdą, kiedy przestaniemy myśleć o sobie jak o maszynach, a zaczniemy traktować siebie jako istoty ludzkie.
Otaczający nas ludzie zareagują pozytywnie, kiedy zaczniemy traktować ich jako indywidualności, jednostki, a nie jako zespól cech przypisanych pełnionej przez nich funkcji zawodowej.
Nie oznacza to, że powinniśmy wchodzić w niestosowne układy w miejscu pracy. Oznacza natomiast, że bez względu na to, czy jesteśmy pracodawcami czy pracownikami, czujemy się bardziej szczęśliwi i zadowoleni, kiedy traktuje się nas jako ludzi, którzy mają do wykonania określone zadania, lecz te zadania nie definiują nas jako ludzi.

Dzisiaj pozwolę, by moje prawdziwe „ja” zajaśniało poprzez pancerz mojej roli zawodowej. Spróbuję dostrzec i docenić indywidualność innych ludzi, zamiast patrzeć na nich tylko przez pryzmat ich zawodowych ról. Boże, dopomóż mi być otwartym na wewnętrzne bogactwo swoje i innych w sytuacjach zawodowych. Pomóż mi budować i utrzymywać zdrowe relacje z innymi w miejscu pracy.


PODRÓŻ DO SERCA

Nie komplikuj spraw
Prostą, jasną odpowiedź na życiowe sytuacje można łatwo znaleźć w sercu. Nie ograniczaj jego mądrości tylko do jednego lub dwóch obszarów; pozwól mu prowadzić cię przez całe życie.
Czy zmagasz się z finansami? Czujesz się przytłoczony podatkami? Nie jesteś pewien, co zrobić, aby pomóc komuś, kogo kochasz? Masz problem z przyjacielem? Czy relacja biznesowa stała się lepka, a może beznadziejnie wroga? Jesteś w stanie wojny z osobą, którą kochasz? Problemy z dziećmi? Problemy z rodzicami? Lokator, który po prostu nie chce wywiązać się ze swoich obowiązków? Wszystkie te obszary, a nawet więcej, można przynieść do serca.
Potrzebujesz znaleźć nowe hobby? Utknąłeś na jakimś projekcie? Potrzebujesz pomysłu, kreatywnej inspiracji? Potrzebujesz nowego miejsca do życia lub sposobu na naprawienie obecnego domu? Zabierz to wszystko z powrotem do swojego serca.
Uspokój swój umysł. Odpuść. Wycisz się. Nie musisz znać planu. Po prostu zadaj pytanie, a następnie posłuchaj swojego wewnętrznego głosu. Poprowadzi cię przez każdy labirynt, w którym się zgubiłeś.
Nie komplikuj spraw ani nie próbuj wszystkiego rozgryźć. Rozwiązanie jest proste: spójrz w swoje serce.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


TRADYCJA DWUNASTA

„Anonimowość stanowi duchową pod stawę wszystkich naszych Tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami”

DUCHOWĄ istotę anonimowości stanowi poświęcenie. Dwanaście Tradycji stale wymaga od nas poświęcenia celów osobistych w imię wspólnego dobra. Dlatego też uważamy, że duch poświęcenia, którego symbolem jest anonimowość, stanowi podstawę wszystkich naszych Tradycji. To właśnie wielokrotnie dowiedziona gotowość członków AA do takich poświęceń pozwala nam z ufnością patrzeć w przyszłość.

Anonimowość nie wzięła się jednak wcale z ufności. Wręcz przeciwnie, jej źródłem były obawy towarzyszące nam na początku istnienia AA. Pierwsze bezimienne grupy alkoholików były tajnymi stowarzyszeniami. Nowi członkowie mogli do nas dotrzeć wyłącznie przez garstkę zaufanych przyjaciół. Każda perspektywa najmniejszej wzmianki o nas, a nawet tylko o naszej działalności, przerażała nas. Chociaż już trzeźwi, wciąż uważaliśmy, że musimy się kryć przed publiczną nieufnością i pogardą.

Kiedy w roku 1939 ukazała się „Wielka Księga”, zatytułowaliśmy ją „Anonimowi Alkoholicy”. W przedmowie znajdowało się następujące wyjaśnienie: „Ważne jest, byśmy zachowali anonimowość, ponieważ jest nas obecnie zbyt mało, by sprostać ogromnej liczbie próśb o pomoc, które mogą do nas napłynąć po ukazaniu się tej książki. Będąc w większości ludźmi czynnymi zawodowo, mogli byśmy nie sprostać w takim przypadku nadmiarowi nowych obowiązków”. Między wierszami można wyczytać naszą obawę, że gwałtowny napływ nowych osób mógłby spowodować całkowite załamanie się naszej anonimowości.

Wraz ze wzrostem liczby grup rosły problemy z anonimowością. Niekiedy rozentuzjazmowani czyimś efektownym powrotem do zdrowia, omawialiśmy intymne i bolesne szczegóły jego przypadku, które były przeznaczone wyłącz nie do wiadomości sponsora. Ktoś pokrzywdzony w ten sposób miał pełne prawo twierdzić, że nadużyto jego zaufania. Kiedy takie szczegóły wydostawały się poza AA, wiara W szczerość naszych zapewnień o anonimowości doznawała poważnego uszczerbku. Niejednokrotnie z tego właśnie powodu ludzie się od nas odwracali. Niewątpliwie nie tylko nazwisko, ale również historia każdego członka AA musi pozostać tajemnicą, jeśli tylko on sobie tego życzy. Taka była nasza pierwsza nauczka na temat stosowania anonimowości w praktyce.

Tymczasem niektórzy z nowicjuszy, z charakterystycznym brakiem powściągliwości w ogóle nie przejmowali się tajnością. Chcieli głosić wszem i wobec o AA i to robili. Ledwie co otrzeźwieni, z błyskiem w oku dopadali każde go, kto był w zasięgu, by tylko opowiedzieć swą historię. Inni rwali się przed kamery i do mikrofonów. Czasami, niestety, rozpaczliwie upijali się sprawiając publicznie dotkliwy zawód swoim grupom. Z członków AA zmieniali się oni w poszukiwaczy oklasków.

Takie skrajne przypadki zmusiły nas w końcu do myślenia. Wreszcie musieliśmy uczciwie postawić pytanie: „Do jakiego stopnia członka AA obowiązuje zasada anonimowości?” Nasz rozwój uświadomił nam, że nie możemy dłużej być tajnym stowarzyszeniem. Ale z drugiej strony było równie oczywiste, że nie chcemy być siecią imprez rozrywkowych. Wyznaczenie bezpiecznego kursu między tymi skrajnościami zajęło nam wiele czasu.

Z reguły każdy nowo przybyły pragnął natychmiast opowiedzieć swojej rodzinie o tym, co robi. Chciał również poinformować o tym innych ludzi, którzy wcześniej próbowali mu pomóc – lekarza, duszpasterza, przyjaciół. Gdy nabrał pewności siebie, uważał, że powinien powiadomić o swym nowym życiu pracodawcę i współpracowników. Gdy nadarzała się możliwość pomocy innym, stwierdzał, że z łatwością może mówić o AA niemal z każdym człowiekiem. Takie dyskretne odsłanianie tajemnicy pomagało mu przemóc lęk przed piętnem alkoholika, niosąc zarazem do jego środowiska wieść o istnieniu AA. Wielu nowych ludzi trafiło do AA właśnie dzięki tego rodzaju rozmowom. I choć wykraczają one poza dosłowne rozumienie anonimowości, rozmowy takie są całkowicie zgodne z duchem tej zasady.

Okazało się jednak, że takie ustne rozpowszechnianie informacji nie wystarcza, nasza działalność musiała zostać spopularyzowana. Grupy AA powinny szybko dotrzeć do możliwie największej liczby zrozpaczonych alkoholików. Toteż wiele grup zaczęło organizować otwarte spotkania, na które mógł przyjść każdy, kto chciał zobaczyć na własne oczy, na czym właściwie polega AA. Spotkania te spotykały się z bardzo ciepłym przyjęciem. Wkrótce do grup zaczęły napływać prośby, by członkowie AA występowali na spotkaniach różnych stowarzyszeń społecznych, kółek parafialnych i towarzystw medycznych. Spotkania te dawały dobre rezultaty, o ile tylko zachowano anonimowość mówcy, a obecni na nich dziennikarze szanowali apele o niepublikowanie nazwisk lub zdjęć.

Potem nadeszły pierwsze zapierające dech w piersiach wypady na szerokie forum. Poświęcone nam artykuły w ukazującej się w Cleveland gazecie „Plain Dealer” z dnia na dzień powiększyły liczbę członków AA w tym mieście z kilku do kilkuset. Relacje prasowe z przyjęcia, jakie wydał dla Anonimowych Alkoholików Rockefeller pomogły podwoić nasze szeregi w ciągu zaledwie jednego roku. Słynny artykuł Jacka Alexandra W „Saturday Evening Post” uczynił z AA instytucję ogólnokrajową. Takie dowody uznania stwarzały możliwość uzyskania jeszcze większego rozgłosu. Gazety codzienne i czasopisma chciały drukować nasze osobiste wyznania. Wytwórnie filmowe chciały nas nakręcać. Radio, a w końcu i telewizja, oblegały nas, prosząc o wystąpienia. Co mieliśmy robić?

W trakcie tego przypływu publicznego uznania zrozumieliśmy, że możemy wiele na tym skorzystać, ale również wiele stracić, w zależności od tego, w jakim kierunku pójdzie to zainteresowanie. Po prostu nie mogliśmy pozwolić sobie na ryzyko, by samozwańczy mesjasze reprezentowali AA na forum publicznym. Nasza wewnętrzna potrzeba autoreklamy mogłaby nas zgubić. Gdyby choć jeden członek AA publicznie się upił lub nadużył imienia wspólnoty do osobistych korzyści, mogłoby to wyrządzić niepowetowane szkody. A zatem na tym szczeblu: prasy, radia, filmu i telewizji anonimowość, i to stuprocentowa anonimowość, była jedynym dopuszczalnym rozwiązaniem. Tu właśnie zasady AA miały mieć pierwszeństwo przed osobistymi ambicjami i to bez żadnych wyjątków.

Te doświadczenia uświadomiły nam, że anonimowość to prawdziwa pokora w praktycznym zastosowaniu. Jest ona wszechobecną cechą duchową, która dzisiaj leży u podstaw całego AA. Kierowani duchem anonimowości staramy się wyrzec naturalnych pragnień, by się osobiście wyróżnić jako członkowie AA zarówno spośród innych alkoholików, jak i spośród wszystkich ludzi. Odkładając na bok te jakże ludzkie aspiracje, wierzymy, że każdy z nas bierze udział w tkaniu wielkiej opończy, która okryje i ochroni całą naszą wspólnotę, i pod którą będziemy mogli w jedności rozwijać się i pracować.

Jesteśmy pewni, że pokora wyrażająca się w anonimowości, jest najlepszą z możliwych gwarancją rozwoju Anonimowych Alkoholików.