CODZIENNE REFLEKSJE
SZYBKO SIĘ ODDALAŁEM
My, Anonimowi Alkoholicy, jesteśmy ludźmi czynu – czerpiemy zadowolenie, zazwyczaj po raz pierwszy w życiu, z rozwiązywania codziennych problemów… Nic więc dziwnego, że często lekceważymy poważną modlitwę i medytację jako coś, co w gruncie rzeczy nie jest konieczne.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 96
Kiedyś na dłuższy czas oddaliłem się od Programu; i trzeba było śmiertelnej choroby, abym powrócił do naszej błogosławionej Wspólnoty, a zwłaszcza do stosowania Kroku Jedenastego. Choć nie piłem wtedy od 15 lat i wciąż aktywnie uczestniczyłem w Programie, wiedziałem, że jakość mojej trzeźwości drastycznie się obniżyła. Półtora roku później badania wykazały, że mam złośliwego guza i zaledwie sześć miesięcy życia przed sobą. Byłem w rozpaczy, zapisując się na program rehabilitacyjny, po którym miałem dwa niezbyt groźne ataki apopleksji, w wyniku których wykryto u mnie dwa ogromne guzy mózgu. Dosięgając coraz bardziej nowego dna, pytałem siebie, czemu mnie to spotyka. Bóg pozwolił mi rozpoznać moją nieuczciwość i stać się znowu pojętnym uczniem. I wtedy zaczęły działać się cuda. Najpierw jednak na nowo musiałem odczytać pełne znaczenie Jedenastego Kroku. Mój stan fizyczny radykalnie się poprawił, ale to schorzenie nie jest niczym wielkim w porównaniu z tym, czego omalże nie straciłem.
JAK TO WIDZI BILL– s 323
Po omacku — ku Bogu
Alkoholicy – bardziej chyba niż inni ludzie – pragną wiedzieć, kim są i o co chodzi w życiu; interesuje ich, czy pochodzą od Boga i czy obmyślono dla nich jakieś przeznaczenie; zastanawiają się, czy istnieje jakiś kosmiczny porządek sprawiedliwości i miłości.
We wczesnych stadiach picia wielu z nas miało poczucie przelotnego obcowania z Absolutem i wzmożonego utożsamienia się z kosmosem. Choć doznania te miały niewątpliwie jakąś wartość, były one wypaczone, a w końcu zostały unicestwione przez fizyczne, duchowe i emocjonalne spustoszenie, jakiego dokonało w nas uzależnienie od alkoholu.
AA – podobnie jak rozmaite odmiany podejścia stricte religijnego – oferuje alkoholikom znacznie więcej niż owe mgliste przebłyski i przeczucia, których doświadczaliśmy, po omacku szukając w alkoholu drogi do Boga.
List, 1960
DZIEŃ PO DNIU
Zerwanie łańcuchów, które nas wiążą.
Nasz egocentryzm i urazy są łańcuchami, które nas wiążą. Nie ma większego znaczenia, czy te wady są wybitne czy subtelne, czy są uzasadnione czy nieuzasadnione. Wciąż jesteśmy związani.
Nie ma znaczenia, czy trzyma nas cienka nić, czy ciężka lina. Jeśli jesteśmy zakotwiczeni, nie uwolnimy się, dopóki nie zdecydujemy się zerwać więzi, które nas trzymają. Cienka nić może być łatwiejsza do zerwania, ale musimy zdecydować się na jej zerwanie, w przeciwnym razie utkniemy w miejscu.
Dopóki nasze przywiązanie do negatywnych postaw i działań nie zostanie zerwane, nasze zjednoczenie z Boskim Źródłem jest utrudnione.
Czy uwolniłem się z moich więzów?
Siło Wyższa, pomóż mi odkryć i uwolnić wady charakteru, które powstrzymują mnie przed zjednoczeniem się z Tobą.
Dzisiaj spróbuję uwolnić się od egocentryzmu poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Czy uczęszczanie na spotkania jest zniewoleniem? Dzielenie się.
Kilku krytyków zauważyło pogardliwie, że członkowie AA mogą być tak samo zniewoleni potrzebą uczestniczenia w mitingach jak kiedyś butelką. Czy jesteśmy kompulsywnie uzależnieni od mitingów?
Kiedy słyszymy takie uwagi, musimy pamiętać, że naszym głównym celem zawsze jest trwanie w trzeźwości. Być może chodzimy na więcej spotkań, niż wydaje się to konieczne, ale to my jesteśmy sędziami własnych potrzeb.
Ponadto uczestnictwo w spotkaniach jest działaniem konstruktywnym, podczas gdy picie było destrukcyjne… przynajmniej dla nas. Jeśli mamy z czymś przesadzić, to przynajmniej to jest akurat czynność, która nam pomaga.
Nigdy nie powinniśmy uważać uczestnictwa w mitingach za formę zniewolenia. W życiu jest wiele czynności, które są niezbędne dla naszego spokoju i wolności. Uczestnictwo w spotkaniach jest jedną z tych rzeczy. Możemy być wdzięczni za możliwość dzielenia się osobistymi doświadczeniami, jaką dają nam spotkania. Żadna krytyka nie powinna nam w tym przeszkadzać.
Nie pozwolę, by krytyka z zewnątrz zakłócała jakąkolwiek aktywność AA, która przynosi mi korzyści i utrzymuje moją trzeźwość.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Nie możemy uczyć innych tego, czym sami nie żyjemy – Day by Day.
Pamiętaj – nie niesiemy posłania innym, dopóki nie dotrzemy do Kroku Dwunastego. Najpierw musimy nauczyć się żyć w trzeźwy sposób. Trzeźwość wymaga czasu.
Musimy przestać używać alkoholu i innych używek, ale to dopiero początek.
Tak jak zbudowanie domu wymaga czasu, tak zbudowanie nowego stylu życia wymaga czasu. Rozmawiamy z przyjaciółmi i sponsorami o Krokach. Próbujemy stosować je w naszym życiu. Następnie rozmawiamy o tym, jak Kroki działają na nas. Rozmawiamy o tym, gdzie utknęliśmy z Krokami.
Wszystko to wymaga czasu. Nie spieszymy się. Mamy przed sobą całe życie.
Pamiętaj – im lepiej realizujemy nasz program, tym lepiej pomagamy innym.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, Ty dasz mi znać, kiedy mam nieść posłanie. Do tego czasu bądź ze mną, gdy buduję nowy sposób życia, duchowy sposób życia.
Działanie na dziś: Poświęcę czas na zastanowienie się nad tym, gdzie jestem z moim programem. Porozmawiam o tym z przyjacielem.
JĘZYK WYZWOLENIA
Akceptowanie uczuć
Dlaczego tak bardzo walczymy z naszymi uczuciami? Dla- czego tak bardzo staramy się zaprzeczać naszym emocjom, szczególnie tym dotyczącym innych ludzi? Są to tylko emocje! Może nam się zdarzyć zaprzeczać, że jesteśmy sfrustrowani zachowaniem sprzedawcy lub dostarczyciela usługi.
Może nam się zdarzyć zaprzeczać, że jesteśmy zdenerwowani, źli lub urażeni zachowaniem przyjaciela.
Może nam się zdarzyć odmawiać sobie uczuć strachu czy złości w stosunku do naszych dzieci.
Może nam się zdarzyć zaprzeczać całej gamie uczuć wobec naszego małżonka lub osoby, z którą jesteśmy w intymnym związku.
Może nam się zdarzyć zaprzeczać uczuciom prowokowanym przez naszych przełożonych lub podwładnych.
Czasami uczucia są bezpośrednią reakcją na innych. Czasami ludzie uruchamiają w nas głęboko ukryte emocje – starego żalu czy frustracji.
Bez względu na źródło, z którego pochodzą, są to ciągle nasze emocje. Jesteśmy ich właścicielami. Akceptacja jest czasami wszystkim, co jest nam potrzebne, aby się od nich uwolnić. Nie musimy pozwalać uczuciom kontrolować naszych za- chowań. Nie musimy reagować na każdą emocję, która przez nas przepływa. Nie musimy poddawać się każdemu niewłaściwemu zachowaniu.
Warto porozmawiać o tych uczuciach z kimś, komu ufamy. Czasami konieczne jest zwrócenie się z tymi uczuciami do osoby, która je wywołuje. Może to pomóc zbudować bliskość i zaufanie. Lecz najważniejszą osobą, której musimy o tym powiedzieć jesteśmy my sami. Jeżeli pozwolimy, by emocje przepłynęły przez nas, jeżeli zgodzimy się na nie i wyrazimy je, będziemy wiedzieć, jaki powinien być nasz następny krok.
Dzisiaj będę pamiętał, że uczucia są ważną częścią mojego życia. Będę otwarty na uczucia w życiu rodzinnym, przyjaźni, miłości i pracy. Odczuję swoje emocje bez ich osądzania.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
TRADYCJA 11
„Nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu; musimy zawsze zachowywać osobistą anonimowość wobec prasy, radia i filmu”
AA nigdy nie osiągnęłoby swych obecnych rozmiarów, gdyby nie całe legiony sympatyków ruchu. Jak świat długi i szeroki, znaczna część alkoholików trafia do wspólnoty dzięki przychylnym artykułom i komentarzom we wszystkich możliwych środkach przekazu. W biurach AA, a także w domach członków wspólnoty telefon nigdy nie milknie. Rozmowa zwykle zaczyna się od słów: „Czytałem o was w gazecie…” albo „Słyszałam o was w radiu…”, czy też „Widziałam w telewizji program o AA…” albo jeszcze „Widziałem wzruszający film…” Bez przesady można powiedzieć, że połowa z nas trafiła do AA tą drogą.
Nie wszyscy, którzy telefonują są alkoholikami czy też członkami ich rodzin. Lekarze czytają fachowe artykuły na temat Anonimowych Alkoholików i poszukują dodatkowych informacji. To samo dotyczy duchownych. Pracodawcy dowiadują się, że największe przedsiębiorstwa przemysłowe wyrażają się o nas z uznaniem, pragną więc dowiedzieć się co można zrobić w sprawie alkoholizmu w ich własnych firmach.
Tak więc spoczęła na nas wielka odpowiedzialność za wypracowanie możliwie najlepszej polityki informacyjnej. W rezultacie wielu bolesnych doświadczeń doszliśmy, jak sądzimy, do tego, jak powinna ona wyglądać. Pod wieloma względami jest ona odwrotnością tradycyjnej praktyki reklamowej. Zrozumieliśmy bowiem, że musimy stosować zasadę przyciągania, a nie reklamowania czy lansowania.
Przyjrzyjmy się, jak dwie przeciwstawne metody: przyciągania i lansowania działają. Partia polityczna pragnie wygrać wybory, toteż reklamuje zalety swych przywódców, by pozyskać głosy. Godne szacunku towarzystwo dobroczynne pragnie zebrać fundusze. W tym celu w nagłówku firmowej papeterii umieszcza nazwisko każdej wybitnej osobistości, której poparcie zdoła uzyskać. Znaczna część życia gospodarczego, politycznego i religijnego zależy od popularności przywódców. Ludzie, którzy symbolizują ideały lub sprawy, zaspokajają jakąś głęboką ludzką potrzebę. AA temu nie zaprzecza. Musimy jednak mieć pełną świadomość, że przebywanie w centrum uwagi jest ryzykowne, szczególnie w naszym przypadku. W naturze niemal każdego z nas leży niepowstrzymane zachwalanie samego siebie, toteż perspektywa stowarzyszenia złożonego prawie wyłącznie z agentów reklamowych mogła przerażać. Biorąc pod uwagę takie niebezpieczeństwo, wiedzieliśmy, że musimy wykazać powściągliwość.
Aż trudno uwierzyć, jakie efekty przyniosła ta powściągliwość. Jej rezultatem była taka przychylność opinii wobec Anonimowych Alkoholików, jakiej zapewne nie zdołaliby osiągnąć, nawet największym wysiłkiem, najlepsi spece od reklamy w AA. Oczywiście, ludzie musieli skądś wiedzieć o istnieniu AA. Wpadliśmy jednak na pomysł, że lepiej będzie pozostawić to zadanie naszym sympatykom i przyjaciołom spoza AA. Dokładnie tak się stało i to w niewiarygodnym stopniu. Doświadczeni dziennikarze, którzy są przecież zawodowymi sceptykami, z zapałem nieśli posłanie AA. Dla nich stanowiliśmy coś więcej niż temat ciekawego artykułu. Bo niemal wszyscy przedstawiciele prasy, którzy mieli z nami do czynienia, deklarowali nam swoją przyjaźń.
Początkowo dziennikarze nie mogli zrozumieć, dlaczego unikamy jakiegokolwiek osobistego rozgłosu. Byli autentycznie zakłopotani uporem, z jakim obstawaliśmy przy anonimowości. Później jednak zrozumieli, w czym rzecz. Mieli do czynienia z czymś wyjątkowym na tym świecie, ze stowarzyszeniem, które chciało popularyzować swe zasady i działalność, ale nie swoich poszczególnych członków. Prasa była oczarowana tą postawą. Odtąd nasi przyjaciele zawsze prezentowali nas z entuzjazmem, któremu nawet najgorliwsi członkowie AA z trudem mogliby dorównać.
Był nawet taki okres, kiedy prasa amerykańska poważniej traktowała naszą anonimowość niż niektórzy członkowie. Pewnego razu, blisko stu członków naszej wspólnoty złamało zasadę publicznej anonimowości. W jak najlepszej intencji oświadczyli oni, że anonimowość, na pewno dobra w pionierskich czasach AA, teraz się już przeżyła. Byli przekonani, że AA zajdzie dalej i szybciej, korzystając ze współczesnych metod zdobywania rozgłosu, zwłaszcza, że było wśród nas wielu ludzi cieszących się lokalną, krajową a nawet międzynarodową sławą. Gdyby wyrazili zgodę – a wielu było do tego skłonnych – czemuż by nie ogłosić publicznie ich przynależności do AA? Wszak mogłoby to zachęcić innych, by się do nas przyłączyli. Były to rzeczowe argumenty, jednakże na szczęście zaprzyjaźnieni z nami dziennikarze nie przyjęli ich do wiadomości.
Fundacja wystosowała listy do niemal wszystkich ośrodków rozpowszechniania informacji w Ameryce Północnej jasno określające naszą zasadę przyciągania, a nie reklamowania oraz podkreślając rolę osobistej anonimowości, jako najlepszego środka ochrony interesów AA. Od tego czasu redaktorzy naczelni i sekretarze redakcji konsekwentnie usuwają nazwiska i zdjęcia członków AA z tekstów na temat naszej wspólnoty, czasem przypominając ambitnym jednostkom o stosowanej w AA zasadzie anonimowości. Często rezygnowali nawet z druku bardzo dobrych artykułów, by tylko nie złamać tej zasady. Ich zrozumienie i współpraca okazały się bardzo pomocne. Dziś już tylko bardzo nieliczni członkowie AA z wyrachowaniem łamią zasadę anonimowości publicznej.
Tak pokrótce przedstawia się droga, którą doszliśmy do Jedenastej Tradycji AA. Dla nas jest jednak ona czymś więcej niż rozsądną zasadą polityki informacyjnej. Jest ona również czymś więcej niż wyrzeczeniem się własnego egotyzmu. Tradycja ta stale i w bardzo praktyczny sposób przypomina nam, że w AA nie ma miejsca dla osobistych ambicji. Dzięki niej każdy członek AA stoi na straży naszej wspólnoty.