CODZIENNE REFLEKSJE
W KRĘGU ŚWIATŁA
Jasne światło spłynie na nas wszystkich – kiedy tylko przejrzymy na oczy… Konstruktywna medytacja to pierwszy wymóg, jakiego trzeba dopełnić, by w naszym rozwoju duchowym uczynić kolejny krok na przód.
Jak to widzi Bill, str. 10
Czasem – gdy zapominam, że zawsze znajdowałem czas na picie – wydaje mi się, że brakuje mi go na modlitwę i medytację. Na wszystko można znaleźć czas, jeśli tylko wystarczająco mocno się tego chce. Gdy rozwija się w sobie nawyk modlitwy i medytacji, dobrze jest zaplanować, że przeznaczy się na nie trochę czasu. Ja osobiście czytuję co rano jakiś fragment literatury AA, wieczorem zaś mówię zawsze:” Dziękuję Ci, Boże”. Im bardziej modlitwa staje się moim codziennym zwyczajem, tym więcej czasu na niej spędzam, nie zauważając nawet, do jakiego stopnia ”zwłaszcza” ona mój wypełniony zajęciami dzień. Gdy modlenie przychodzi mi z trudem, odmawiam po prostu “Ojcze nasz…”, gdyż w modlitwie tej zawiera się właściwie wszystko. Później zastanawiam się, za co mogę być wdzięczny, i dziękuję za to. Aby się pomodlić nie muszę się nigdzie zamykać ani izolować. Modlić się można nawet w pokoju pełnym ludzi. Przy takich okazjach na moment staję się nieobecny duchem. Wytrwale kontynuując praktykę modlitwy, odkrywam, że wcale nie potrzebuję do niej słów – Bóg bowiem słyszy w ciszy wszystkie moje myśli.
JAK TO WIDZI BILL– s 313
W końcu w blasku słońca
Idea uosobionego Boga była dla mnie nie do przyjęcia. Wtedy mój przyjaciel Ebby wystąpił z iście rewolucyjnym dla mnie pomysłem. Powiedział: „Dlaczego nie przyjmiesz własnej koncepcji Boga?”
Uderzyło mnie to. Stopniały nagle lodowate góry intelektu, w których cieniu żyłem i marzyłem od tylu lat. Znalazłem się nagle w blasku słońca.
Być może da się znaleźć wyjaśnienie doświadczeń duchowych takich, jak nasze, wszakże ja sam częstokroć próbowałem wyjaśnić własne, ale udało mi się zaledwie opowiedzieć, jak się to stało. Wiem, jak to odczułem i jakie to przyniosło rezultaty, jednak widzę teraz, że nigdy w pełni nie zrozumiem wszystkich związanych z nim i głębiej ukrytych „dlaczego” i „jak”.
1.Anonimowi Alkoholicy, str. 10
2.Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 58
DZIEŃ PO DNIU
Porzucanie złudzeń
Używając substancji zmieniających umysł, często działaliśmy w złudzeniu wielkości. Myśleliśmy, że nie musimy niczego od nikogo przyjmować. Byliśmy pewni, że poradzimy sobie ze wszystkim. Ale jeśli dobrze pamiętamy, kiedy gospodyni mówiła: „Wynoś się”, wychodziliśmy. Kiedy policja powiedziała: „Wejdź”, wchodziliśmy.
W rzeczywistości byliśmy bardzo popychani.
Pozbywając się fałszywej dumy, otwieramy drogę do prawdziwej pewności siebie.
Czy porzuciłem swoje złudzenia?
Siło Wyższa, jestem wdzięczny za wolność, która przychodzi wraz z brakiem konieczności bycia przebiegłym.
Będę dziś kultywować pokorę przez . . .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Podporządkowanie się nie jest akceptacją – Szczerość
Czasami jesteśmy zaskoczeni, gdy ludzie przychodzą do programu AA, reagują na jego przesłanie przez miesiące lub lata, a następnie znikają, pozornie bez śladu. Później możemy być zszokowani, gdy dowiadujemy się, że znowu piją.
Chociaż nie mamy możliwości poznania prawdziwego powodu, jednym z możliwych wyjaśnień jest to, że praktykowali oni przestrzeganie programu, nie akceptując go w rzeczywistości. Niebezpieczeństwo związane z przestrzeganiem zasad polega na tym, że może to być po prostu zewnętrzny pokaz realizacji programu, podczas gdy prawdziwe myśli i uczucia pozostają niezmienione.
Jednocześnie często zachęcamy ludzi do praktykowania czegoś, co tak naprawdę jest tylko formą dostosowywania się. Mówimy im na przykład, by „przyprowadzali ciało” na spotkania w przekonaniu, że serce za nimi podąży. Niewiele to daje, jeśli serce za tym nie podąża!
Jedynym rozwiązaniem jest kontynuowanie trudnego, ale satysfakcjonującego poszukiwania uczciwości we wszystkim. Kiedy uczciwie zbadamy samych siebie, rozpoznamy, kiedy naprawdę akceptujemy, a kiedy jedynie się podporządkowujemy.
Będę dziś pamiętał, że prawdziwym sukcesem AA nie jest liczba osób, które pojawiają się na spotkaniach, ale to, jak naprawdę akceptujemy program.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Ten, kto potrafi przyjmować rady, jest czasem lepszy od tego, kto potrafi ich udzielać. – Karl von Knebel
W procesie zdrowienia dowiadujemy się, że nie wiemy wszystkiego. Przestaliśmy słuchać. Większość z nas była proszona przez rodzinę, przyjaciół, lekarzy i pracodawców o zaprzestanie picia i zażywania narkotyków. Ale nie słuchaliśmy. Gdybyśmy słuchali, już dawno bylibyśmy w tym programie. Uzależnienie wpłynęło na to, jak słuchamy. Słyszeliśmy tylko to, co chcieliśmy usłyszeć. Czy nadal słyszę tylko to, co chcę?
Na odwyku uczymy się słuchać. Słuchamy naszych grup. Słuchamy naszego sponsora. Słuchamy, gdy czytamy. Im bardziej słuchamy, tym lepiej zdrowiejemy.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, otwórz moje uszy i oczy na ten nowy sposób życia. Pozwól mi usłyszeć Twoją mądrość w Dwunastu Krokach. Pozwól mi być kimś, kto przyjmuje rady, a nie tylko je daje.
Działanie na dziś: Dzisiaj spróbuję słuchać. Dzisiaj poszukam rady u innych. Zapytam mojego sponsora, jak mogę ulepszyć mój program.
JĘZYK WYZWOLENIA
Akceptowanie miłości
Wielu z nas wkładało zbyt wiele pracy w różne związki, próbując za wszelką cenę je utrzymać. Czasami związki te nie miały szansy na powodzenie, ponieważ druga osoba była niedostępna emocjonalnie lub odmawiała swego wkładu.
Aby zrównoważyć brak zaangażowania z drugiej strony pracowaliśmy w dwójnasób. Być może było tak, że ponosiliśmy cały trud lub większą jego część. Takie zachowanie może neutralizować daną sytuację, ale problem tkwi w tym że po jakimś czasie zaczynamy czuć się zmęczeni. Wtedy, kiedy przestajemy brać wszystko na swoje barki spostrzegamy, że ze związku nic nie zostało, albo jesteśmy tak zmęczeni, że jest nam wszystko jedno.
Branie wszystkich trudów na siebie w związku nie ma nic wspólnego z miłością, dawaniem czy troską. Szkodzi nam samym i naszej relacji. Tworzy iluzję związku tam, gdzie w ogóle go nie ma. Umożliwia drugiej osobie bycie nieodpowiedzialnym za jego czy jej część. Ponieważ nie zaspokaja to naszych potrzeb, w rezultacie czujemy się wykorzystani.
W najlepszych nawet związkach istnieją przejściowe okresy, kiedy jedna osoba daje z siebie więcej niż druga. Jest to normalne. Jednakże jako stała forma bycia w związku, takie nierówne zaangażowanie sprawia, że czujemy się zmęczeni, wykończeni, niezaspokojeni i wściekli.
Możemy nauczyć się angażować w sposób wyważony, a następnie pozwolić, aby dany związek znalazł swoją formułę. Czy to zawsze my łapiemy za słuchawkę? Czy to zawsze my inicjujemy? Czy tylko my jesteśmy stroną, która daje? Czy tylko my rozmawiamy o uczuciach i dążymy do bliskości?
Czy tylko my czekamy, żywimy nadzieję i odwalamy całą robotę?
Możemy się od tego uwolnić. Jeżeli związek ma zaistnieć, zaistnieje, stanie się tym, czym ma się stać. Nie wspomagamy tego procesu poprzez próby kontrolowania. Nie pomagamy sobie, drugiej osobie ani związkowi przez utrzymywanie go za wszelką cenę czy poprzez branie na siebie całej odpowiedzialności.
Niech będzie, jak jest. Uzbrój się w cierpliwość. Przestań martwić się, że ci nie wyjdzie. Zobacz, co się stanie i dąż do tego, by to zrozumieć, jeśli jest ci to potrzebne.
Dzisiaj przestanę brać całą odpowiedzialność za związki na swoje barki. Podaruję sobie i drugiej osobie prezent w postaci wymagania zaangażowania od obu stron. Zaakceptuję poziom zaangażowania, jaki osiągnie dana relacja po włożeniu weń mojego udziału, i pozwolę, by druga osoba zdecydowała, jaki będzie wkład z jej strony. Ze spokojem przyjmę poziom zaangażowania, jaki wypracuje sobie związek, w którym jestem. Nie muszę odwalać całej roboty, muszę tyko zrobić swoją część.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio