CODZIENNE REFLEKSJE
JAKOŚĆ WIARY
(Cała rzecz) w … jakości wiary… nigdy nie dokonaliśmy wewnętrznego oczyszczenia… Nawet nasze modlitwy nie były bezinteresowne. Mówiliśmy zawsze: “Boże, daj mi to i to” zamiast “Boże, bądź wola Twoja”.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 34
Bóg nie zsyła mi dóbr materialnych, nie uwalnia od cierpienia ani nie chroni przed różnymi nieszczęściami – zapewnia mi natomiast dobre życie, umiejętność radzenia sobie z tym, co mnie spotyka, i spokój umysłu. Moje modlitwy są prościutkie: najpierw wyrażam wdzięczność za wszystkie dobre rzeczy w moim życiu, nawet jeśli doszukanie się ich sprawia mi niejaką trudność; potem proszę jedynie o siłę i mądrość, jakich potrzebuję, by wypełniać Jego wolę. Bóg odpowiada mi, dostarczając rozwiązań dla moich problemów, podtrzymując moją zdolność do przeżycia mimo codziennych frustracji – i to z taką pogodą ducha, której istnienia nie podejrzewałem – oraz użyczając mi siły potrzebnej do stosowania zasad AA we wszystkich moich codziennych poczynaniach.
JAK TO WIDZI BILL – s 309
Prawda duchowa
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulegamy wzburzeniu to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni to przecież także z nami coś nie jest w porządku.
Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje czy nie mamy prawa być wściekli? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców.
Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wzburzenie jest niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Dwanaście na Dwanaście, str. 90
DZIEŃ PO DNIU
Dawanie radości
Zasługujemy na to, by mieć piękne rzeczy i nie musimy nadal dyskredytować i karać samych siebie za nasze przeszłe zachowanie. Jeśli ktoś chce nam coś dać, możemy to przyjąć! Ma prawo do radości dawania, a my mamy prawo do radości otrzymywania.
Mamy również prawo do radości dawania, by inni mogli otrzymywać. Możemy dawać rzeczy materialne, możemy dawać wsparcie moralne, możemy dawać przyjazne ucho, a co najlepsze, możemy dawać miłość. To są piękne rzeczy.
Czy nauczyłem się dawać?
Siło Wyższa, pomóż mi być w stanie dawać i otrzymywać w duchu prawdziwej miłości.
Dziś dam coś wartościowego … .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Nie przepraszaj za trzeźwość – Postawa.
Teraz, gdy jesteśmy trzeźwi, niektórzy z nas są zapraszani na imprezy towarzyskie, na których pije się alkohol. Od czasu do czasu widzimy uniesione brwi, gdy inni dowiadują się, że pijemy tylko napoje bezalkoholowe.
Niektórzy z nas mogą zareagować, wyjaśniając, że jesteśmy alkoholikami i nie możemy wypić nawet jednego drinka. Kilku zdrowiejących alkoholików radzi sobie z tą sytuacją, udając, że trzymają w ręku napój alkoholowy —-, być może korzystając z pomocy barmana, który sprawia, że napój wydaje się zawierać alkohol.
Chociaż mówienie innym o naszym alkoholizmie może być przydatne, nie jesteśmy do tego zobowiązani, szczególnie w środowisku alkoholowym. Jednocześnie jest coś niedobrego w udawaniu, że nadal spożywamy napoje alkoholowe.
Najlepiej jest pamiętać, że nigdy nie musimy przepraszać za to, że nie pijemy. W świecie, który robi tyle zamieszania wokół prawa do picia, z pewnością mamy prawo nie pić i nie musimy wyjaśniać, dlaczego nie pijemy.
Jeśli znajdę się dziś w środowisku, w którym pije się alkohol, to podejdę do tego z godnością i pogodą ducha, ale nie będę czuł, że muszę bronić swojej trzeźwości przed innymi.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Akceptacja i wiara są w stanie zapewnić 100% trzeźwości. – Grapevine.
Akceptacja i wiara są najważniejszymi elementami naszego zdrowienia. Jeśli podsumujemy kroki pierwszy i drugi, znajdziemy akceptację i wiarę. Akceptacja oznacza, że widzimy świat takim, jakim jest, a nie takim, jakim chcielibyśmy, aby był. Zaczynamy postrzegać siebie jako ludzi, a nie bogów. Jesteśmy dobrzy i jesteśmy źli. Musimy dopasować się do świata, a nie nim rządzić.
Akceptacja prowadzi nas również w kierunku wiary. Wiara to wierzenie. Zaczynamy wierzyć, że ktoś lub coś się nami zaopiekuje. Wiara polega na rezygnacji z kontroli nad wynikami. Uczymy się mówić naszej Sile Wyższej: „Bądź wola Twoja”.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi zaakceptować moją chorobę. Daj mi wiarę, abym wiedział, że Ty i ja razem utrzymamy mnie w trzeźwości.
Działanie na dziś: Przez cały dzień będę myślał o 11 kroku. Będę modlił się do mojej Siły Wyższej: „Niech się stanie Twoja Wola, a nie moja”. Amen.
JĘZYK WYZWOLENIA
Zawrzyjmy układ
Nasz związek rozpadał się, a ja chciałam tak bardzo go uratować. Cały czas zdawało mi się, że jeżeli postaram się wyglądać bardziej atrakcyjnie, być bardziej kochającą, dobrą osobą, będzie mnie kochał. Stawałam na głowie, aby stać się kimś lepszym, podczas gdy to, kim byłam, było w zupełności wystarczające. Jednakże nie potrafiłam zobaczyć tego, co robiłam, dopóki nie zrobiłam kroku naprzód i nie zaakceptowałam rzeczywistości.
Anonim
Jednym z najbardziej frustrujących etapów akceptacji jest targowanie się. Podczas zaprzeczenia odczuwamy komfort. W złości jest jakieś poczucie siły. Podczas targowania miotamy się między przekonaniem, że w naszej mocy jest zmiana istniejącego stanu rzeczy, a uświadomieniem sobie, że jest to niemożliwe.
Możemy rozbudzać własne nadzieje, tylko po to, aby je po raz kolejny burzyć.
Wielu z nas robiło wszystko, aby wynegocjować rzeczywistość. Niektórzy z nas robili rzeczy, które z perspektywy czasu zakrawały na absurd.
„Jeżeli spróbuję być lepszym człowiekiem, wtedy to się nie zdarzy. Jeżeli tylko bardziej zadbam o swój wygląd, o dom, zrzucę parę kilo, będę się częściej uśmiechać, odpuszczę sobie, będę się bardziej trzymać, zamknę oczy i policzę do dziesięciu, wykrzyczę się, wtedy na pewno nie będę musiała mieć do czynienia z daną stratą, z daną zmianą”.
Członkowie Al-Anon często opowiadają przeróżne historie o próbach targowania się z chorobą alkoholową swoich partnerów: „Nie będzie pił, jeżeli tylko bardziej zadbam o dom… Jeżeli uszczęśliwię ją nową sukienkę, nie sięgnie po kieliszek… Jeżeli kupię synowi nowy samochód, przestanie używać narkotyków”. Dorosłe dzieci alkoholików również kiedyś negocjowały swoje straty: „Być może, jeśli będę idealnym dzieckiem, Mama i Tata będą mnie kochać i akceptować, przestaną pić i będą mnie wspierać w taki sposób, jak tego chciałbym”. Robimy różne rzeczy: małe, duże i średnie, czasami zwariowane, aby odgrodzić się, zatrzymać lub opóźnić ból związany z zaakceptowaniem rzeczywistości.
Nie ma niczego, co zastąpiłoby zaakceptowanie rzeczywistości. To nasz cel. Lecz w trakcie tej wędrówki możemy zawrzeć ze sobą układ. Rozpoznanie prób negocjowania jako części procesu opłakiwania strat pomoże nam poradzić sobie z życiem.
Dzisiaj pozwolę siebie i innym na pełne opłakiwanie strat. Wezmę odpowiedzialność za siebie, jednocześnie pozwalając sobie na ludzką słabość.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK JEDENASTY
„Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia”
MODLITWA i medytacja są dla nas najważniejszymi środkami świadomej więzi z Bogiem.
My, Anonimowi Alkoholicy, jesteśmy ludźmi czynu – czerpiemy zadowolenie, zazwyczaj po raz pierwszy w życiu, z rozwiązywania codziennych problemów, nie szczędzimy też czasu i wysiłku, aby pomóc innym alkoholikom. Nic więc dziwnego, że często lekceważymy poważną medytację i modlitwę jako coś, co w gruncie rzeczy nie jest konieczne. Owszem, przyznajemy, że w krytycznych sytuacjach modlitwa może nam pomóc, ale z początku wielu z nas uznaje ją za dość tajemniczą praktykę osób duchownych, która dla nas może mieć co najwyżej drugo rzędne znaczenie. A niektórzy z nas w ogóle w te modły i medytacje nie wierzą.
Dla części nowicjuszy, a także dla tych agnostyków, którzy wciąż jeszcze traktują grupę AA jako swoją Siłę Wyższą, nawet najbardziej logiczne i poparte doświadczeniem argumenty na rzecz skuteczności modlitwy mogą być nie przekonujące lub nie do przyjęcia. Ci spośród nas, którzy niegdyś odczuwali podobnie, doskonale to rozumieją. Dobrze pamiętamy własny bunt przeciwko padaniu na klęczki przed jakimkolwiek Bogiem. Wielu z nas miało niezbite argumenty logiczne na „dowód” nieistnienia Boga.
Jak wytłumaczyć wszystkie katastrofy, choroby, okrucieństwa i niesprawiedliwości na świecie? Tragedie życiowe z powodu wrodzonych wad lub niezawinionych kolei losu? Skoro w otaczającej nas rzeczywistości nie ma miejsca na sprawiedliwość, nie ma więc i Boga.
Czasami rozumowaliśmy nieco bardziej okrężnie. Zgoda, mówiliśmy sobie, najpierw była kura, a potem jajko. Bez wątpienia Wszechświat miał jakąś „przyczynę”’, być może Boga Atomu, na przemian gorącego i zimnego. Ale nigdy przecież nie było dowodów na istnienie Boga, który rozumiałby ludzi i troszczył się o nich. Owszem, byliśmy pełni uznania wobec AA i bez wahania przyznaliśmy, że AA dokonuje cudów. Ale wzbranialiśmy się przed medytacją i modli twą, tak jak uczony przed eksperymentem, który mógłby obalić drogą mu teorię. Ale w końcu zaryzykowaliśmy eksperyment, a kiedy uzyskaliśmy nieoczekiwane wyniki zaczęliśmy inaczej odczuwać i przekonaliśmy się. Modlitwa i medytacja stały się nam potrzebne. Później spostrzegliśmy, że to samo może się zdarzyć każdemu, kto tylko spróbuje. Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: „Z modlitwy wyśmiewają się niemal wyłącznie ci, którzy nigdy tak naprawdę jej nie próbowali”.
Ludziom, którzy praktykują ją, modlitwa jest równie potrzebna jak powietrze, słońce i pokarm. I to z tych samych powodów. Kiedy odmawiamy sobie powietrza, słońca czy jedzenia, cierpi nasze ciało. Kiedy zaś odwracamy się od modlitwy i medytacji, w identyczny sposób pozbawiamy umysł, uczucia oraz intuicję żywotnie potrzebnego im pokarmu. Jak ciało upada na siłach z braku pożywienia – tak samo dusza. Wszyscy potrzebujemy światła Bożego, pokarmu z Jego siły i czystej atmosfery Jego łaski. W zadziwiającej mierze to, co się dzieje w AA, potwierdza tę odwieczną prawdę.
Istnieje bezpośredni związek między badaniem samego siebie, medytacją i modlitwą. Przynoszą one ulgę i pożytek, nawet jeśli są praktykowane niezależnie od siebie.
Kiedy jednak są logicznie powiązane i splecione ze sobą tworzą niezachwiany fundament życia. Chwilami pozwalają nam odczuć ostateczną rzeczywistość Królestwa Bożego. Dają nam kojącą i umacniającą świadomość, że także i na tym świecie nasz los będzie bezpieczny, dopóki będziemy się starali, choćby nawet niedoskonale, poznać wolę Stwórcy i spełniać ją.
Jak już przekonaliśmy się, baczne przyglądanie się sobie pozwala nam wykorzystać nową wizję samych siebie, podyktowane tym spojrzeniem czyny oraz spokój w celu zrównoważenia mrocznej, negatywnej strony osobowości. Jest to krok w stronę takiej pokory, która pozwala nam na przyjęcie Bożej pomocy. Ale to tylko pierwszy krok. Będziemy chcieli pójść dalej.
Będziemy chcieli, by dobro, które jest w nas wszystkich, nawet najgorszych, mogło się rozwijać i kwitnąć. Z pewnością będziemy do tego potrzebować orzeźwiającego powietrza i dużo zdrowego pokarmu. Ale nade wszystko będzie my potrzebować światła słonecznego, bo przecież w ciemności nic nie urośnie. Medytacja jest naszym krokiem ku słońcu. Jak więc mamy medytować?
Istnieje oczywiście ogromna tradycja modlitwy i medytacji, ciągnąca się przez stulecia. Biblioteki i domy modlitwy mogą dostarczyć poszukującym wypróbowanych, bezcennych wzorów. Można się spodziewać, że każdy AA związany z jakąś religią czy wyznaniem, które kładą nacisk na medytację, podejmie tę praktykę z większą niż dawniej żarliwością. Co jednak mają zrobić ci, którzy nie wiedzą nawet od czego zacząć?
Zacznijmy więc teraz. Na początek przyjrzyjmy się jakiejś jednej modlitwie. Nie musimy daleko szukać, bo przecież wielcy ludzie różnych wyznań pozostawili ogromny wybór. Zatrzymajmy się teraz na jednej z klasycznych modlitw.
Jej autor już od kilkuset lat jest uznawany za świętego. Nie powinno to nas uprzedzić lub odstraszyć, bo choć nie był on alkoholikiem, święty ten podobnie jak my przeszedł przez emocjonalne piekło. A kiedy już przezwyciężył cierpienie, w tej oto modlitwie wyraził to co przeżył, co odczuwał i jakim sam pragnął się stać:
Panie, uczyń ze mnie narzędzie Twojego pokoju, ażebym niósł miłość tam, gdzie panuje nienawiść; wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda; jedność tam, gdzie panuje niezgoda; prawdę tam, gdzie panuje mylny osąd; wiarę tam, gdzie panuje zwątpienie; nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz; światło tam, gdzie panuje mrok; radość tam, gdzie panuje smutek. Spraw, abym zamiast szukać pociechy, pociechą wspierał; zamiast szukać zrozumienia, zrozumienie okazy wał; zamiast szukać miłości, miłość ofiarowywał. Albo wiem dając – otrzymujemy; wybaczając – zyskujemy prze baczenie; a umierając – rodzimy się do życia wiecznego.
Będąc nowicjuszami w medytacji, przeczytajmy teraz kilkakrotnie tę modlitwę, bardzo powoli, zatrzymując się nad każdym słowem i wchłaniając głęboko znaczenie każdej frazy i myśli. Postarajmy się pozbyć wszelkiego oporu, wobec tego, co mówi nasz przyjaciel. Bo w medytacji nie ma miejsca na spór. Spokojnie obcujemy z myślami kogoś, kto wie, abyśmy także i my mogli doświadczyć i poznać.
Jak gdyby leżąc na skąpanej słońcem plaży, zrelaksujmy się i oddychajmy głęboko duchową atmosferą tej przepełnionej łagodną mądrością modlitwy. Zapragnijmy uczestniczyć w niesionych przez te wspaniałe słowa mocy duchowej, pięknie i miłości, niechaj dodadzą nam sił i podniosą na duchu A teraz zwróćmy wzrok ku morzu, w zamyśleniu nad jego tajemniczością, i dalej, aż po horyzont, za którym będziemy poszukiwać wszystkich nie znanych jeszcze cudów.
„Wolnego! – powie ktoś – to jakieś bezsensowne bzdury.”
Na taką myśl możemy sobie przypomnieć z pewnym żalem, ileż to wyobrażeń zużyliśmy na puste marzenia, kiedy patrzyliśmy na rzeczywistość przez szkło butelki. Czy nie lubowaliśmy się w bujaniu w obłokach? A teraz, już trzeźwi, czyż nie robimy często tego samego? Więc może naszym problemem nie była wyobraźnia, lecz niemal kompletna niezdolność do skierowania wyobraźni ku właściwym celom. Nie ma przecież nic złego w konstruktywnej wyobraźni, na niej opierają się wszystkie prawdziwe osiągnięcia. Nikt nie może zbudować domu, jeśli uprzednio go sobie nie wyobrazi. Podobnie jest z medytacją – pomaga nam stworzyć wizję duchowych celów, zanim zaczniemy ku nim zmierzać. Wróćmy więc na tę słoneczną plażę albo, jeśli ktoś woli, na łąkę lub w góry.
A kiedy takim prostym sposobem osiągniemy nastrój, w którym możemy bez przeszkód puścić wodze konstruktywnej wyobraźni, spróbujmy postąpić według następującej sugestii:
Raz jeszcze przeczytajmy naszą modlitwę, usiłując wniknąć w jej najgłębszą treść. Pomyślmy teraz o człowieku, który ją po raz pierwszy odmówił. Przede wszystkim chciał stać się „narzędziem”. Potem poprosił o dar niesienia każdemu napotkanemu człowiekowi miłości, przebaczenia, harmonii, prawdy, wiary, nadziei, światła i radości. Następnie wyraził swoje własne pragnienia i nadzieje. Miał nadzieję, że z Bożą pomocą także i on uzyska niektóre z tych skarbów. Będzie do tego dążył poprzez, jak to określił, zapomnienie o sobie. Co przez to rozumiał i jak zamierzał to osiągnąć? Sądził, że lepiej jest pocieszać niż być pocieszany, lepiej rozumieć niż być rozumiany, lepiej wybaczać niż otrzymywać wybaczenie.
To wszystko może stanowić początek tego, co bywa określane mianem medytacji; pierwszą próbę wprowadzenia się w stan będący swego rodzaju rekonesansem duchowej sfery człowieka. Po tym powinniśmy dobrze zastano wić się, w jakim miejscu znajdujemy się obecnie i wybiec myślą ku zmianom, jakie mogą zajść w naszym życiu, jeśli moglibyśmy zbliżyć się do ideału, który staraliśmy się sobie wyobrazić. Medytacje nie zna ograniczeń, nie wymaga początku ani końca, zawsze może rozwijać się dalej. I chociaż możemy korzystać z dostępnych nam wskazówek i przykładów, medytacja ze swej natury jest indywidualną przygodą, podczas której każdy z nas wyznacza własne ścieżki i własne widnokręgi. Ale jej cel jest zawsze jednakowy: doskonalenie świadomej więzi z Bogiem, z jego łaską, mądrością i miłością. Pamiętajmy też zawsze o praktycznym znaczeniu medytacji. Dzięki niej możemy rozszerzać i pogłębiać więź łączącą nas z Bogiem, jakkolwiek go pojmujemy.
Przejdźmy teraz do modlitwy. Modlitwa jest wzniesieniem serca i umysłu ku Bogu, i w tym sensie zawiera W sobie także medytację. Jak się modlić? Jak połączyć modlitwę z medytacją? W potocznym rozumieniu modlitwa jest prośbą do Boga. Otworzywszy się ku Bogu najlepiej jak możemy, próbujemy prosić o to, co jest nam i innym najbardziej potrzebne. Sądzimy, że wszystkie tego rodzaju potrze by są dobrze określone w tym fragmencie Jedenastego Kroku, który mówi o „poznaniu Jego woli wobec nas” oraz 0,sile do jej spełnienia”. Taka prośba znajduje zastosowanie o każdej porze dnia i nocy.
Rano myślimy o mających nadejść godzinach. Czasem o czekającej nas pracy i stwarzanych przez nią okazjach, aby być pomocnym i pożytecznym, a czasem o problemach, jakich może nam przysporzyć. Nie wykluczone, że dziś nadal będą się ciągnąć poważne i niezałatwione sprawy z poprzedniego dnia. Odruchowo chcemy prosić o konkretne rozwiązania konkretnych problemów oraz możliwość dopomagania innym dokładnie w taki sposób, jaki sami uważamy za najlepszy. Tylko że wtedy prosimy Boga o spełnienie naszej woli. Toteż powinniśmy uważniej zastanowić się nad rzeczywistym znaczeniem takiej prośby. Ale nawet wtedy, po przedłożeniu każdej konkretnej proś by, nie zapomnijmy dodać: „Jeśli taka jest Twoja wola”. Prosimy po prostu, aby w ciągu całego dnia Bóg pozwolił nam jak najlepiej rozumieć jego wolę dla nas na ten dzień i aby obdarzył nas łaską, dzięki której będziemy mogli tę wolę wypełniać.
W ciągu dnia, ilekroć musimy sprostać trudnej sytuacji lub podjąć decyzję, ponawiamy tę prostą prośbę: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Jeśli w takich chwilach ulegamy silnemu wzburzeniu emocjonalnemu, na pewno uspokoi nas przypomnienie sobie i powtórzenie w myśli jakiejś konkretnej modlitwy czy fragmentu medytacji, który szczególnie do nas przemówił. Dzięki samemu powtórzeniu modlitwy opuści nas gniew, strach, rozczarowanie, uczucie nieporozumienia. Będziemy mogli zwrócić się o najpewniejszą ze wszystkich pomoc, jaką jest poznanie woli Bożej, nie własnej, w chwilach niepokoju. Jeśli w tych trudnych chwilach przypomnimy sobie, że „lepiej jest pocieszać niż być pocieszany, rozumieć niż być rozumiany, kochać niż być kochany” – wypełniamy intencję Jedenastego Kroku.
W tym miejscu ktoś może zadać zupełnie zrozumiałe pytanie: Dlaczego nie zwrócić się bezpośrednio do Boga z naszym zmartwieniem i w modlitwie zapewnić sobie jednoznaczną odpowiedź na nasze problemy?
Jest to możliwe, ale ryzykowne. Spotkaliśmy Anonimowych Alkoholików, którzy z zupełną szczerością i wiarą prosili Boga o konkretne rady w najróżniejszych kwestiach – od dramatycznego kryzysu rodzinnego czy finansowego do kłopotów z jakąś drobną wadą charakteru, na przykład spóźnialstwem. Bardzo często jednak odpowiedzi, które wydają się pochodzić od Boga, w rzeczywistości są nieświadomą racjonalizacją naszych własnych pragnień. Każdy człowiek, nie tylko Anonimowy Alkoholik, który próbuje sztywno kierować swoim życiem przez tego rodzaju modlitwy, czyli przez powoływanie się na głos Boga na każde swoje żądanie, jest bardzo trudną osobą. Na wszelkie wątpliwości co do jego postępowania zawsze odpowiada, że we wszystkich sprawach – wielkich i małych – kieruje się uzyskanym dzięki modlitwie przewodnictwem. Nie przychodzi mu na myśl, że jego własne pobożne życzenia i ludzka skłonność do racjonalizacji mogły wypaczyć to, co uważa za przewodnictwo. W najlepszej wierze stara się narzucić swoją wolę w każdej sytuacji, żywiąc wygodne przekonanie, że postępuje według szczególnych wskazówek Boga. Mając takie złudzenie, mimowolnie może spowodować wiele zmartwień.
Grozi nam jeszcze jedna podobna pokusa. Czasem wydaje nam się, że wiemy, jaka jest wola Boga wobec innych ludzi. Mówimy sobie: „Ten powinien wyzdrowieć z beznadziejnej choroby” albo: „Tej należy się ulga w cierpieniach emocjonalnych”. Modlimy się o spełnienie tych konkretnych próśb. Takie modlitwy są oczywiście z gruntu dobrymi uczynkami, ale często opierają się na założeniu, że my sami znamy wolę Boga wobec osoby, za którą się modlimy. Oznacza to, że szczerej modlitwie towarzyszy pewna doza próżności i zbytniej pewności siebie. Doświadczenie AA uczy nas, że szczególnie w tych przypadkach powinniśmy modlić się o wypełnienie woli Bożej, jakakolwiek ona jest, wobec innych, tak samo jak wobec nas samych.
W AA przekonaliśmy się, że pożytki modlitwy nie mogą budzić wątpliwości. Pożytki te obejmują zarówno wiedzę, jak i doświadczenie. Ci, którzy wytrwali w modlitwie, zdobyli siłę znacznie przewyższającą ich własną oraz mądrość ponad miarę ich naturalnych zdolności. A także coraz większy spokój umysłu, pozwalający zdecydowanie stawić czoło najtrudniejszym problemom.
Przekonujemy się, że otrzymujemy tym więcej wskazówek, im mniej narzucamy się Bogu z prośbami o spełnienie życzeń na obstalunek i na określonych przez nas warunkach. Niemal każdy doświadczony uczestnik AA może poświadczyć, że gdy próbował udoskonalić świadomą więź z Bogiem, wszystkie jego sprawy nieoczekiwanie przyjęły znaczący obrót na lepsze. Doda zarazem, że każdy okres żałoby czy bólu, kiedy ręka Boska wydawała się zbyt cięż ka, a nawet niesprawiedliwa, okazywał się nową lekcją życiową, odkrywał w nim nowe źródła odwagi i w końcu, nieodwołalnie prowadził do wniosku, że Bóg istotnie „W tajemniczy sposób czyni cuda”.
Wszystko to powinno znacznie podnieść na duchu ludzi, którzy stronią od modlitwy, ponieważ nie wierzą w jej skuteczność, albo czują się odcięci od Bożej pomocy i przewodnictwa. Wszyscy z nas, bez wyjątku, przeżywają okresy, kiedy możemy się modlić jedynie z największym wysiłkiem woli. Bywa i gorzej, kiedy ogarnia nas tak silne uczucie buntu, że słowa modlitwy nie chcą nam przejść przez gardło. W takich przypadkach nie powinniśmy mieć sobie tego za złe, a po prostu przeczekać niedobry moment i powrócić do modlitwy, kiedy tylko będzie to możliwe, świadomi, że znów znaleźliśmy się na dobrej drodze.
Być może jedną z największych nagród płynących z medytacji i modlitwy jest poczucie przynależności, które staje się naszym udziałem. Nie jesteśmy już dłużej otoczeni wrogim światem. Nie jesteśmy już zagubieni, przerażeni, udręczeni bezcelowością życia. Od momentu, kiedy uda nam się uchwycić choćby jeden promyk Bożej woli, od momentu, kiedy zaczynamy dostrzegać prawdę, sprawiedliwość i miłość jako realne i odwieczne wartości w życiu przestajemy popadać w głębokie przygnębienie w obliczu przejawów zła, od którego żadne ludzkie sprawy nie są wolne. Wiemy, że czuwa nad nami miłosierdzie Boga. Wiemy, że zwracając się pod Jego opiekę, możemy oczekiwać wybawienia od złego, teraz i w życiu wiecznym.