CODZIENNE REFLEKSJE
PRAWDZIWA TOLERANCJA
…w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach i bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co znaczy naprawdę kochać innych.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 92
Przyszła mi do głowy taka myśl, że wszyscy ludzie są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie. Czyż może być inaczej? Któż z nas jest doskonały pod względem duchowym? Albo pod względem fizycznym?
Jak ktokolwiek mógłby być doskonały pod względem emocjonalnym? Cóż zatem innego możemy zrobić, jak tylko znosić się na wzajem i traktować się wzajemnie tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani w podobnych okolicznościach? Na tym polega prawdziwa miłość.
„JAK TO WIDZI BILL – s 294
Miłość + racjonalność = wzrost duchowy
Wydaje mi się, że podstawowym celem każdego człowieka jest dojrzewać i rozwijać się, zgodnie z zamysłem Boga – taka jest już bowiem natura wszystkiego co wzrasta.
Musimy zatem poszukiwać całej dostępnej nam rzeczywistości, do której należy też najtrafniejsza definicja i dogłębne odczuwanie miłości, jaką możemy w sobie kultywować. Jeśli zaś do miłości zdolny jest człowiek, to z pewnością zdolność ta jest również cechą jego Stwórcy.
Teologia służy mi pomocą w tym sensie, że wiele jej koncepcji umacnia mnie w przekonaniu, iż żyję w racjonalnym wszechświecie, w którym panuje pewien nadrzędny ład, ustanowiony przez miłującego Boga; wierzę też, że krok po kroku, odrobina po odrobinie mogę wyzbywać się mojej własnej irracjonalności. Na tym właśnie, jak mniemam, polega proces duchowego wzrostu, który jest naszym ludzkim przeznaczeniem.
List, 1958
DZIEŃ PO DNIU
Zaspokajanie potrzeb duchowych
Im mniej mówi się o fizycznej naturze naszej choroby, tym więcej mówi się o naszych duchowych potrzebach. Nasz program jest zbiorem sugestii dotyczących zdrowia duchowego, które pomogły wielu osobom wyzdrowieć. Odkryliśmy, że dbanie o nasze potrzeby fizyczne nie wystarczy; musimy również zadbać o nasze potrzeby duchowe.
Kiedy jesteśmy w stanie odciąć się od własnych myśli i skupić się na naszych duchowych uczuciach, mamy solidne podstawy do duchowego rozwoju. Bez względu na to, jak pewni jesteśmy własnego myślenia, nie jesteśmy w stanie kierować sobą sami. Tylko trzymanie się zasad duchowych i Siły Wyższej może trwale zmienić nasze życie.
Jak wygląda moje zdrowie duchowe?
Siło Wyższa, pomóż mi żyć bliżej Ciebie.
Dziś wzmocnię swoje zdrowie duchowe poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Zimny prysznic – Relacje osobiste
Jedna z członkiń wspólnoty mówiła o „zimnym prysznicu” każdego dnia w pracy. Mówiła o złym usposobieniu swojego szefa i złym nastawieniu kilku współpracowników. Jak radzić sobie z taką negatywną postawą?
Nie jest satysfakcjonujące stwierdzenie, że ta kobieta sama tworzyła swój „zimny prysznic” poprzez swoje nastawienie do szefa i innych. W rzeczywistości w wielu firmach atmosfera jest negatywna… a radzenie sobie z nią wymaga czegoś więcej niż banalnego komentarza.
W takich sytuacjach możemy zastosować dystans, jak praktykuje się w Al-Anon, i zaakceptować rzeczy, których nie możemy zmienić, jak mówi Modlitwa o Spokój.
Rozwiązanie długoterminowe może wymagać dokonania poważnej zmiany, takiej jak znalezienie nowej pracy, ale musimy uważać, aby nie zamienić jednej negatywnej sytuacji na inną. Podejmiemy właściwą decyzję, jeśli będziemy uważać, aby unikać urazy i użalania się nad sobą, a jednocześnie będziemy całkowicie szczerzy co do naszych własnych motywów i intencji.
Mogę dziś spotkać na swojej drodze „zimny prysznic”, ale mogę się od niego uwolnić, unikając urazy lub tendencji do obwiniania innych.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Życie jest tym, co przytrafia się nam, gdy robimy inne plany. – Thomas LaMance
Co się stało z naszymi latami picia i zażywania innych używek? Wydawało się, że minęły bardzo szybko i niewiele z nich zostało. Mieliśmy plany, ale nigdy nie dotarliśmy tam, gdzie chcieliśmy. Zawsze było „jutro”.
Jaką różnicę widać dzisiaj! Teraz pracujemy nad programem, który pomaga nam naprawdę przeżyć każdy dzień. Nie tracimy już cennego czasu naszego życia. Teraz każdy dzień jest pełen życia: widoków, dźwięków, ludzi, uczuć – tych rzeczy, które kiedyś nam umykały. Mamy pomoc Siły Wyższej, która sprawia, że każdy dzień jest ważny.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi dziś wypełnić Twoją wolę. Oddaję ten dzień pod Twoją opiekę.
Działanie na dziś: Wypatruj dziś oznak życia!
JĘZYK WYZWOLENIA
Trzymać się swojej prawdy
Ufaj sobie. Ufaj temu, co wiesz.
Czasami ciężko jest trzymać się swojej prawdy i ufać temu, co wiemy, szczególnie wtedy gdy inni próbują przekonać nas, że jest odwrotnie. Często jest tak, ponieważ inni ludzie próbują załatwiać swoje sprawy związane z ich poczuciem winy i wstydu. Mają ukryte cele. Być może tkwią po uszy w zaprzeczeniach. Chcieliby, żebyśmy uwierzyli, że nie wiemy tego, co wiemy. Chcieliby, żebyśmy przestali ufać samym sobie. Woleliby, żebyśmy dali się wciągnąć w ich bezsensowne machinacje.
Nie musimy zrzekać się własnej prawdy ani władzy nad sobą. To jest współuzależnienie.
Wiara w kłamstwa jest niebezpieczna. Kiedy przestajemy ufać własnej prawdzie, kiedy tłumimy własne instynkty, kiedy wmawiamy sobie, że nie powinniśmy czuć tego, co czujemy, albo wierzyć w to, w co wierzymy, zadajemy druzgocący cios sobie i swojemu zdrowiu. Kiedy lekceważymy tę istotną część nas samych, która zna prawdę, odcinamy się od naszego rdzenia. Mamy poczucie, że jesteśmy bliscy obłędu. Wchodzimy w poczucie wstydu, strachu i chaosu. Nie będziemy w stanie pozbierać się, jeśli pozwolimy, by ktoś nas podkopywał. Nie znaczy to, że nigdy się nie mylimy. Oznacza to, że nie zawsze się mylimy.
Bądź otwarty. Trzymaj się swojej prawdy. Ufaj temu, co wiesz. Nie gódź się na wciąganie w zaprzeczenia, absurdalne argumenty, tyranizowanie, zastraszanie i wymuszanie, które mają na celu zbicie cię z tropu.
Poproś, aby ukazała ci się prawda w całej swej jaskrawości – nie poprzez osobę, która próbuje cię przekonywać i manipulować tobą, ale poprzez samego siebie, Silę Wyższą i wszechświat.
Dzisiaj zawierzę swojej prawdzie, instynktom i zdolności osadzenia się w rzeczywistości. Nie pozwolę, aby miotała mną manipulacja, zastraszanie, gierki i nieuczciwość ludzi, którzy mają ukryte cele.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
TRADYCJA DZIESIĄTA
„Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza ich wspólnoty, ażeby imię AA nie zostało nigdy uwikłane w publiczne polemiki”
Od początku istnienia Anonimowych Alkoholików naszej wspólnoty nigdy nie podzielił jakiś poważniejszy spór. Nigdy też AA nie zajmowało stanowiska w jakichkolwiek publicznych kontrowersjach w wojującym świecie. Nie jest to jednak naszą zasługą. Można powiedzieć, że to niemal nasza wrodzona cecha, bo jak powiedział niedawno jeden z weteranów AA: „Nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć w AA zażartych sporów na tematy religijne, polityczne czy prawne. Skoro więc nie kłócimy się o to prywatnie, możemy mieć pewność, że nie będziemy tego robić publicznie.”
Jakby prowadzeni jakimś głębokim przeczuciem, od zarania AA wiedzieliśmy, że nigdy, także wówczas, gdy bylibyśmy sprowokowani, nie możemy zajmować stanowiska w żadnym publicznym sporze, nawet w najsłuszniejszej sprawie. Historia ludzkości składa się z opisów zmagań narodów i społeczeństw, które w końcu upadły w wyniku wyniszczających sporów. Inne upadły dlatego, że usiłowały narzucić reszcie ludzkości swą własną receptę na szczęście. W naszych czasach widzieliśmy miliony ofiar wojen ekonomicznych i politycznych, często wywoływanych pod wpływem różnic rasowych czy religijnych. Zagraża nam bezpośrednio kolejna zagłada w imię różnych koncepcji ustrojowych i odmiennych zasad podziału bogactw naturalnych oraz owoców ludzkiej pracy. Oto klimat duchowy, w jakim AA się narodziło i pomimo którego, dzięki łasce Bożej, się rozwija.
Raz jeszcze podkreślmy, że naszej niechęci do spierania się ze sobą ani z kimkolwiek innym nie należy uważać za jakąś wyjątkową cnotę uprawniającą nas, aby patrzeć na innych z góry. Nie znaczy to również, że członkowie AA przywróceni obecnie społeczeństwu będą uchylać się od indywidualnego obowiązku, by zajmować takie stanowisko w sprawach dzisiejszego świata, jakie każdy z nas uważa za słuszne. Gdy jednak w grę wchodzi AA jako całość, sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nie wdajemy się w żadne publiczne spory, bo wiemy, że wtedy wspólnota by się rozpadła. Uznajemy trwałość i rozprzestrzenianie się AA za coś bez porównania ważniejszego niż poparcie, jakiego moglibyśmy zbiorowo udzielić jakiejkolwiek innej sprawie. Ponieważ zdrowienie z alkoholizmu jest dla nas równoznaczne z przeżyciem, musimy utrzymywać w jak naj lepszym stanie to, co umożliwia nam przetrwanie.
Może brzmieć to tak, jak gdyby alkoholicy w AA nagle zostali opanowani powszechną łagodnością i stali się wielką, szczęśliwą rodziną. Oczywiście, tak wcale nie jest. Jako ludzie jesteśmy z natury kłótliwi. Zanim trochę uładziliśmy się, AA sprawiało wrażenie totalnego skłócenia, zwłaszcza dla kogoś z zewnątrz. Dyrektor korporacji, który rano zdecydował o wydatkowaniu stu tysięcy dolarów, wieczorem na spotkaniu organizacyjnym AA robi karczemną awanturę o przeznaczenie dwudziestu pięciu dolarów na niezbędne znaczki pocztowe. Zrażona czyjąś próbą uzyskania władzy w grupie połowa członków gniewnie się odłączyła, tworząc inną grupę lepiej odpowiadającą ich wyobrażeniom. Starszyzna grupowa bywała, niczym faryzeusze, chwilowo nadąsana. Zaciekle atakowano ludzi podejrzanych o nieczyste motywy przynależności do AA. Ale mimo całego hałasu, nasze małostkowe spory nigdy nie wyrządziły AA nawet najmniejszej szkody. Były one chlebem i solą uczenia się, jak razem pracować i współżyć. Warto też wspomnieć, że przedmiotem tych sporów niemal zawsze było to, jak usprawnić AA, by jak najlepiej pomagać możliwie naj większej liczbie alkoholików.
Towarzystwo imienia Waszyngtona – ruch alkoholików zainicjowany w Baltimore mniej więcej sto lat temu – niemalże odkrył sposób na alkoholizm. Początkowo Towarzystwo składało się wyłącznie z alkoholików, którzy próbowali sobie wzajemnie pomagać. Pierwsi członkowie przewidywali, że właśnie to powinno pozostać jedynym celem ruchu. Pod wieloma względami Towarzystwo imienia Waszyngtona przypominało dzisiejsze AA. Liczba członków przekroczyła sto tysięcy. Gdyby trzymali się swojego jedynego celu i gdyby pozostawiono ich samym sobie mogliby dojść do tego, co robić na alkoholizm. Ale tak się nie stało. Członkowie Towarzystwa pozwolili politykom i społecznikom, zarówno alkoholikom jak i nie alkoholikom, wykorzystywać Towarzystwo do swoich celów. Zniesienie niewolnictwa było wtedy zapalną kwestią polityczną. Wkrótce członkowie Towarzystwa zaczęli żarliwie zajmować publiczne stanowiska w tej sprawie. Możliwe, że Towarzystwo przetrwałoby spór o niewolnictwo, straci ło ono jednak wszelkie szanse, gdy postanowiło zmienić zwyczaje Amerykanów w dziedzinie picia. Z chwilą, gdy członkowie Towarzystwa imienia Waszyngtona stali się orędownikami abstynencji, całkowicie utracili zdolność pomagania alkoholikom.
AA nie przegapiło tej nauki. Analizując