Refleksje na dzień 20 października

CODZIENNE REFLEKSJE

POCIECHA NA UCZUCIE ZAGUBIENIA

Ten, kto odszedł od wiary, znajduje się w… skomplikowanej sytuacji. Obwinia się, że nie znajdzie pociechy w żadnym systemie przekonań. Nie może uzyskać nawet cząstki tej pewności, jaką mają ludzie wierzący, agnostycy i ateiści. Taki człowiek czuje się zupełnie zdezorientowany.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 30

Z koncepcją Boga mocowałem się przez pierwsze kilka lat trzeźwienia. Obrazy, które stawały przed oczyma, powracając do mnie z przeszłości, ociekały lękiem, odrzuceniem i potępieniem. A potem dowiedziałem się, jak wyobraża sobie Siłę Wyższa mój przyjaciel Ed. Gdy był chłopcem, pozwolono mu trzymać szczeniaki, pod warunkiem, że będzie się nimi opiekował. Co dzień rano nieuchronnie znajdował na podłodze w kuchni wiadome “produkty uboczne” pozostawione przez pieski. Mimo sfrustrowania, Ed nie był w stanie się na nie złościć, bo – jak twierdził – “taka jest już natura małych piesków”. Zdaniem Eda, Bóg patrzy na nasze wady i braki z podobnym zrozumieniem i ciepłem. Gdy ogarnia mnie zagubienie, często czerpię pociechę z tej jakże uspakajającej wizji Boga.


„JAK TO WIDZI BILL – s 292

W stronę partnerstwa

Gdy wypaczenia życia rodzinnego przez alkohol posunęły się bardzo daleko, proces naprawy wymaga długich, cierpliwych starań. Po przystąpieniu męża do AA, żona może być niezadowolona, a nawet urażona, że AA udało się to, czego ona sama nie zdołała osiągnąć przez długie lata bezgranicznych poświęceń. Jej mąż pochłonięty mityngami AA i nowymi przyjaciółmi, może teraz nierozważnie przebywać poza domem jeszcze częściej niż wtedy, kiedy pił. Oboje czynią sobie nawzajem zarzuty.

Alkoholik, rozumiejąc, jak wielkie krzywdy wyrządził żonie i dzieciom, prawie zawsze chętnie podejmuje obowiązki rodzinne i stara się naprawić co może, godząc się z tym, czego nie może naprawić. Stara się zawsze stosować wszystkie Dwanaście Kroków w życiu rodzinnym, na ogół z dobrymi rezultatami. Zaczyna postępować stanowczo, ale zawsze z miłością, jak partner, nie jak nieznośny chłopiec.

Dwanaście na Dwanaście, strona 118-119


DZIEŃ PO DNIU

Usuwanie wad

Ralph Waldo Emerson napisał kiedyś: „Żadna zmiana okoliczności nie może naprawić wady charakteru”. Dla nas jest to absolutna prawda. Jeśli nie da się z nami żyć, znalezienie innego współmałżonka nie zmieni naszego braku akceptacji. Jeśli nieustannie wyłudzamy przysługi od przyjaciół, zmiana przyjaciół nie sprawi, że będziemy mniej podli. Jeśli jesteśmy nieuprzejmi dla naszych sąsiadów, przeprowadzka do innego stanu nie sprawi, że będziemy bardziej uprzejmi.
Ale praca nad Krokami dotyczącymi wad charakteru może usunąć nasze niepożądane cechy. W rzeczywistości praca nad tymi Krokami pomoże nam porzucić nasze wady.

Czy pozbyłem się wszystkich wad charakteru?

Siło Wyższa, pomóż mi uświadomić sobie, że jedynym sposobem na zmianę moich wad charakteru jest zmiana moich wad charakteru.
Wady, nad którymi będę dziś pracował, to …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

To też minie – Akceptacja

Kiedy osobiste problemy są poruszane w dyskusjach na grupie, ktoś zwykle przypomina sobie powiedzenie: „To też minie”. Używamy go w odniesieniu do nieprzyjemnych spraw, ale odnosi się ono również do szczęśliwszych doświadczeń. To pewne, że nic nigdy nie pozostanie takie samo.
Naszym obowiązkiem wobec samych siebie jest konstruktywne postrzeganie wszystkich sytuacji, niezależnie od tego, czy w danym momencie są one dobre, czy złe. To, co dziś wydaje się rozczarowaniem, jutro może być postrzegane jako błogosławieństwo. Ponadto nie zawsze możemy być pewni, że dzisiejsza wspaniała okazja nie kryje w sobie kilku ukrytych pułapek. Jedynym pewnikiem jest to, że wszystko przeminie. Powinniśmy wydobywać dobro ze wszystkiego i pozwolić, by to, co nieprzyjemne, odeszło w przeszłość.

Cokolwiek spotyka mnie dzisiaj, z pewnością zmieni się, gdy dam z siebie wszystko w ciągu najbliższych 24 godzin. Nikt z nas nie jest na stałe związany z żadnym problemem.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Kłamiemy najgłośniej, gdy okłamujemy samych siebie. – Eric Hoffer

Kiedy nie jesteśmy uczciwi wobec innych, nie jesteśmy uczciwi wobec samych siebie. Podczas zdrowienia uczymy się, jak leczyć nasze serca. Przyznajemy się do błędu i robimy to szybko. Pozwalamy naszemu duchowi przemówić najgłośniej. W ten sposób kłamstwa tracą nad nami władzę. Znajdujemy sposób, by być wiernym naszemu duchowi.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, Ty masz we mnie cichy, spokojny głos. Pomóż mi, poprzez medytację, lepiej Cię słyszeć. Twój głos jest tym, za którym chcę podążać.

Działanie na dziś: Posłucham mojej Siły Wyższej. Wymienię wszystkie kłamstwa, które ostatnio mówiłem sobie i innym. Następnie znajdę kogoś, komu ufam i powiem tej osobie o czym kłamałem.


JĘZYK WYZWOLENIA

Oderwanie się w duchu miłości

Czasami ludzie, których kochamy, robią rzeczy, które nam się nie podobają lub których nie akceptujemy. Wtedy reagujemy. Następnie oni reagują. Zanim się spostrzeżemy, reagujemy wzajemnie na swoje reakcje, a problem narasta.
Kiedy należy się oderwać? Wtedy, kiedy jesteśmy uzależnieni od reakcji gniewu, strachu, winy lub wstydu. Wtedy, kiedy uzależniamy się od odgrywania psychodramy, od próby kontroli lub zmuszania kogoś, aby robił coś, na co nie ma ochoty. Wtedy kiedy sposób, w jaki reagujemy, nie pomaga drugiej osobie ani nie rozwiązuje problemu. Wtedy kiedy sposób, w jaki reagujemy, uderza w nas samych.
Często czas, by się oderwać, przychodzi wtedy, kiedy wydaje się to najbardziej nieprawdopodobne lub niemożliwe.
Pierwszą rzeczą, jaką należy sobie uświadomić jest to, że reaktywność i kontrolowanie niczego nie załatwiają, Następnie należy uspokoić się, złapać swój wewnętrzny pion i odzyskać równowagę.
Idź na spacer. Wyjdź z domu. Idź na mityng. Weź długą, gorącą kąpiel. Zadzwoń do przyjaciela. Zajrzyj do Boga. Oddychaj głęboko. Znajdź spokój. Z tego miejsca spokoju i koncentracji wyłoni się odpowiedź i rozwiązanie.

Dzisiaj poddam się i zaufam, że odpowiedź jest blisko.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


TRADYCJA DZIESIĄTA

„Anonimowi Alkoholicy nie zajmują stanowiska wobec problemów spoza ich wspólnoty, ażeby imię AA nie zostało nigdy uwikłane w publiczne polemiki”

Od początku istnienia Anonimowych Alkoholików naszej wspólnoty nigdy nie podzielił jakiś poważniejszy spór. Nigdy też AA nie zajmowało stanowiska w jakichkolwiek publicznych kontrowersjach w wojującym świecie. Nie jest to jednak naszą zasługą. Można powiedzieć, że to niemal nasza wrodzona cecha, bo jak powiedział niedawno jeden z weteranów AA: „Nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć w AA zażartych sporów na tematy religijne, polityczne czy prawne. Skoro więc nie kłócimy się o to prywatnie, możemy mieć pewność, że nie będziemy tego robić publicznie.”
Jakby prowadzeni jakimś głębokim przeczuciem, od zarania AA wiedzieliśmy, że nigdy, także wówczas, gdy bylibyśmy sprowokowani, nie możemy zajmować stanowiska w żadnym publicznym sporze, nawet w najsłuszniejszej sprawie. Historia ludzkości składa się z opisów zmagań narodów i społeczeństw, które w końcu upadły w wyniku wyniszczających sporów. Inne upadły dlatego, że usiłowały narzucić reszcie ludzkości swą własną receptę na szczęście. W naszych czasach widzieliśmy miliony ofiar wojen ekonomicznych i politycznych, często wywoływanych pod wpływem różnic rasowych czy religijnych. Zagraża nam bezpośrednio kolejna zagłada w imię różnych koncepcji ustrojowych i odmiennych zasad podziału bogactw naturalnych oraz owoców ludzkiej pracy. Oto klimat duchowy, w jakim AA się narodziło i pomimo którego, dzięki łasce Bożej, się rozwija.
Raz jeszcze podkreślmy, że naszej niechęci do spierania się ze sobą ani z kimkolwiek innym nie należy uważać za jakąś wyjątkową cnotę uprawniającą nas, aby patrzeć na innych z góry. Nie znaczy to również, że członkowie AA przywróceni obecnie społeczeństwu będą uchylać się od indywidualnego obowiązku, by zajmować takie stanowisko w sprawach dzisiejszego świata, jakie każdy z nas uważa za słuszne. Gdy jednak w grę wchodzi AA jako całość, sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nie wdajemy się w żadne publiczne spory, bo wiemy, że wtedy wspólnota by się rozpadła. Uznajemy trwałość i rozprzestrzenianie się AA za coś bez porównania ważniejszego niż poparcie, jakiego moglibyśmy zbiorowo udzielić jakiejkolwiek innej sprawie. Ponieważ zdrowienie z alkoholizmu jest dla nas równoznaczne z przeżyciem, musimy utrzymywać w jak naj lepszym stanie to, co umożliwia nam przetrwanie.
Może brzmieć to tak, jak gdyby alkoholicy w AA nagle zostali opanowani powszechną łagodnością i stali się wielką, szczęśliwą rodziną. Oczywiście, tak wcale nie jest. Jako ludzie jesteśmy z natury kłótliwi. Zanim trochę uładziliśmy się, AA sprawiało wrażenie totalnego skłócenia, zwłaszcza dla kogoś z zewnątrz. Dyrektor korporacji, który rano zdecydował o wydatkowaniu stu tysięcy dolarów, wieczorem na spotkaniu organizacyjnym AA robi karczemną awanturę o przeznaczenie dwudziestu pięciu dolarów na niezbędne znaczki pocztowe. Zrażona czyjąś próbą uzyskania władzy w grupie połowa członków gniewnie się odłączyła, tworząc inną grupę lepiej odpowiadającą ich wyobrażeniom. Starszyzna grupowa bywała, niczym faryzeusze, chwilowo nadąsana. Zaciekle atakowano ludzi podejrzanych o nieczyste motywy przynależności do AA. Ale mimo całego hałasu, nasze małostkowe spory nigdy nie wyrządziły AA nawet najmniejszej szkody. Były one chlebem i solą uczenia się, jak razem pracować i współżyć. Warto też wspomnieć, że przedmiotem tych sporów niemal zawsze było to, jak usprawnić AA, by jak najlepiej pomagać możliwie naj większej liczbie alkoholików.
Towarzystwo imienia Waszyngtona – ruch alkoholików zainicjowany w Baltimore mniej więcej sto lat temu – niemalże odkrył sposób na alkoholizm. Początkowo Towarzystwo składało się wyłącznie z alkoholików, którzy próbowali sobie wzajemnie pomagać. Pierwsi członkowie przewidywali, że właśnie to powinno pozostać jedynym celem ruchu. Pod wieloma względami Towarzystwo imienia Waszyngtona przypominało dzisiejsze AA. Liczba członków przekroczyła sto tysięcy. Gdyby trzymali się swojego jedynego celu i gdyby pozostawiono ich samym sobie mogliby dojść do tego, co robić na alkoholizm. Ale tak się nie stało. Członkowie Towarzystwa pozwolili politykom i społecznikom, zarówno alkoholikom jak i nie alkoholikom, wykorzystywać Towarzystwo do swoich celów. Zniesienie niewolnictwa było wtedy zapalną kwestią polityczną. Wkrótce członkowie Towarzystwa zaczęli żarliwie zajmować publiczne stanowiska w tej sprawie. Możliwe, że Towarzystwo przetrwałoby spór o niewolnictwo, straci ło ono jednak wszelkie szanse, gdy postanowiło zmienić zwyczaje Amerykanów w dziedzinie picia. Z chwilą, gdy członkowie Towarzystwa imienia Waszyngtona stali się orędownikami abstynencji, całkowicie utracili zdolność pomagania alkoholikom.
AA nie przegapiło tej nauki. Analizując