Refleksje na dzień 6 października


CODZIENNE REFLEKSJE

TWARZĄ W TWARZ Z SAMYM SOBĄ

…strach dodaje: “nie skacz w ogień”
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 51

Ileż to razy – w czasach, gdy piłem – unikałem jakiegoś zadania tylko dlatego, że wydawało mi się ogromnie trudne lub uciążliwe! Nic dziwnego więc, że mimo iż trzeźwieję już od jakiegoś czasu – nadal zachowuję się w ten sposób, gdy staję w obliczu jakiegoś monumentalnego z pozoru zadania, takiego jak na przykład gruntowny i odważny obrachunek moralny. Po przejściu na druga stronę – czyli sporządziwszy inwenturę – odkrywam, że wyobrażenie było straszniejsze niż rzeczywistość. Strach przed spojrzeniem sobie w twarz sprawiał, że tkwiłem w martwym punkcie; dopóki nie zdobyłem się na gotowość, żeby sięgnąć po papier i pióro, dopóty powstrzymywałem swój rozwój, oparty na czymś niepojętym.


JAK TO WIDZI BILL– s 278

Mówić o tym bez lęku

Niewielu z nas zachowuje anonimowość w codziennych prywatnych kontaktach. Na tym poziomie zrezygnowaliśmy z niej, gdyż uważamy, że niektórzy ludzie powinni wiedzieć o istnieniu AA i o tym, co nam ono dało. Chcemy też wyzbyć się lęku przed przyznawaniem się do naszego alkoholizmu. Zawsze zastrzegamy dziennikarzom, żeby nie ujawniali naszej tożsamości, ale często wypowiadamy się przed dość licznym gronem osób. Pragniemy przekonać słuchających, że alkoholizm jest chorobą, o której nie obawiamy się już mówić publicznie.

Jeśli jednak przekroczymy tę granicę, na zawsze zaprzepaścimy zasadę anonimowości. Gdyby każdy uczestnik AA uznał, że ma prawo podać do wiadomości publicznej swoje nazwisko, zdjęcie, historię – to szybko wpadlibyśmy we wszechogarniający, niszczący wir osobistej autoreklamy.

Choć wielu uczestników AA ma zastrzeżenia wobec tzw. mityngów publicznych, ja osobiście uważam je za przydatne – pod warunkiem, że prasa respektuje naszą zasadę anonimowości, a my ze swej strony nie prosimy o nic poza zrozumieniem.

1. Grapevine, styczeń 1946
2. List, 1949


DZIEŃ PO DNIU

Odnalezienie własnej drogi

Jesteśmy wynikiem tego, co zastosowaliśmy. Podczas zdrowienia mamy szansę zastosować nowe zasady w naszym życiu. Czyniąc to, jesteśmy w stanie porzucić stare nawyki i pomysły i krok po kroku rozpoznać plan naszej Siły Wyższej dla nas.
Sprzątanie domu jest niezbędnym początkiem naszego nowego stylu życia. Każdego dnia, zamiast podążać za wolą naszego ego, możemy przyjmować wskazówki dawane przez naszą Siłę Wyższą i wykorzystywać je, aby pozostać w kontakcie z naszą duchową ścieżką życia.

Czy stałem się tym, kim powinienem być?

Siło Wyższa, pozwól mi dziś zacząć praktykować, myśleć i żyć zgodnie z Twoim planem dla mnie.
Pozwolę mojej Sile Wyższej poprowadzić mnie dziś na mojej ścieżce poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Według ich owoców – inwentura.

Stare powiedzenie przypomina nam, że wartość każdego duchowego wysiłku można zmierzyć tym, jak dobrze on działa: „Dobre drzewo poznaje się po owocach”.
Według tego standardu ruch 12 Kroków wypada bardzo dobrze. Jego zmieniająca życie praca zdobyła stałe uznanie i odniosła ciągły sukces, odkąd stała się znana opinii publicznej.
Możemy zastosować to samo stwierdzenie do nowych pomysłów, które pojawiają się w naszym życiu. Jeśli ktoś ma sugestie lub rady, możemy zapytać, jak dobrze takie pomysły się sprawdzają. Na przykład nie skorzystalibyśmy z porady inwestycyjnej od kogoś, kto wielokrotnie stracił pieniądze. Powinniśmy zawsze uważać na pomysły, które są sprzeczne z podstawowymi zasadami naszego programu. Niektórzy ludzie mogą na przykład zaprosić nas do podzielenia się swoimi urazami, ale nie mamy takiego obowiązku. Będziemy do tego jeszcze mniej skłonni, gdy zobaczymy, jakie rezultaty przynoszą ich pretensje. Ocena pomysłów „po ich owocach” to dobry test.
Będę uważał, by przyjrzeć się wszystkim faktom związanym z jakąkolwiek przedstawioną dziś ideą.
Mam prawo oceniać wszystko na podstawie wyników.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Jeśli nie mówisz prawdy o sobie, nie możesz powiedzieć jej o innych ludziach. – Virginia Woolf

Praca nad Dwunastoma Krokami pomaga nam poznać prawdę. Zmagając się z Krokiem Czwartym, poznajemy prawdę o sobie. Jeszcze więcej dowiadujemy się o sobie robiąc Kroki Ósmy i Dziesiąty. Kiedy przyznajemy się do prawdy o sobie, wszystko staje się jasne. Następują duże zmiany.
W rezultacie widzimy innych ludzi wyraźniej. Widzimy złe strony ludzi, których uważaliśmy za doskonałych. Widzimy dobre strony w ludziach, których nienawidziliśmy. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że każdy musi ciężko pracować, aby znaleźć to, co jest dla niego odpowiednie. Nikt nie zna wszystkich odpowiedzi. Krótko mówiąc, zaczynamy ufać innym, którzy również szukają prawdy.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi jasno widzieć siebie i innych.

Działanie na dziś: Dzisiaj zastanowię się nad tym, w jaki sposób wykonanie Kroku Dziesiątego pozwala mi zachować jasność co do tego, co dzieje się w moim życiu.


JĘZYK WYZWOLENIA

Dbanie o siebie

Wrażliwość i liczenie się z uczuciami i potrzebami innych są oznaką zdrowienia, mądrości i miłości. To coś innego niż zachowania opiekuńcze. Zachowania opiekuńcze obracają się przeciwko nam samym i przeciwko związkowi. To zachowania, które przynoszą odwrotny skutek i powodują, że czujemy się urażeni i pokrzywdzeni, ponieważ prędzej czy później nasze uczucia, pragnienia i potrzeby i tak dadzą o sobie znać.
Niektórzy ludzie zdają się prowokować emocjonalną nadopiekuńczość. Możemy nauczyć się nie odpowiadać na to wyzwanie. Możemy liczyć się z tą osobą, możemy kochać na tyle, na ile to możliwe, lecz jednocześnie możemy cenić własne uczucia i potrzeby. Zdrowienie w dużym stopniu polega na zwracaniu uwagi i nadawaniu ważności temu, co czujemy, chcemy i potrzebujemy, ponieważ zaczynamy zauważać, że jeżeli tego nie czynimy, pojawiają się namacalne, przewidywalne i zazwyczaj niepożądane konsekwencje.
Bądź cierpliwy i wyrozumiały dla siebie, kiedy się tego uczysz. Bądź wyrozumiały dla siebie, gdy wpadasz z powrotem w stare koleiny emocjonalnej nadopiekuńczości i zaniedbywania samego siebie.
Zatrzymaj to błędne koło dzisiaj. Nie musimy czuć się odpowiedzialni za innych. Nie musimy czuć się winni z tego powodu, że nie czujemy się za nich odpowiedzialni. Możemy nawet nauczyć się pozwalać sobie na dobre samopoczucie, ponieważ bierzemy odpowiedzialność za własne potrzeby i uczucia.

Dzisiaj ocenię, czy wpadłem w koleiny starych zachowań przejmowania odpowiedzialności za cudze uczucia i potrzeby, przy jednoczesnym zaniedbywaniu własnych. Nie zrzeknę się swojej siły, prawa i odpowiedzialności w zamian za to, aby doceniać samego siebie.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


KROK DZIESIĄTY

„Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów”.

PRZEPRACOWUJĄC nasze pierwsze Dziewięć Kroków, przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
Ciągły wgląd we własne zalety i wady oraz pragnienie, by dzięki temu stale uczyć się i rozwijać są dla nas koniecznością. My, alkoholicy przekonujemy się o tym dopiero wtedy, gdy przeszliśmy przez piekło. Oczywiście, ludzie o dużym doświadczeniu zawsze i wszędzie praktykowali bezlitosną samoanalizę i samokrytycyzm. Bo mędrcy zawsze wiedzieli, jak niewiele można osiągnąć w życiu bez nawyku badania samego siebie, uznawania wykrytych w sobie braków a następnie cierpliwej i nieprzerwanej pracy, by naprawić to, co złe.
Pijak, który ma straszliwego kaca po wczorajszej libacji nie może dziś cieszyć się życiem. Istnieje jednak jeszcze inny kac, dobrze znany z doświadczenia wszystkim, czy ktoś pije czy nie. Jest to kac uczuciowy, bezpośredni rezultat zbierających się od wczoraj lub dzisiaj w nadmiarze negatywnych emocji: złości, strachu, zazdrości itp. Jeśli chcemy zachować dziś i jutro pogodę ducha, koniecznie musimy zlikwidować takie kace. Nie wymaga to ponurego grzebania się w przeszłości, a jedynie przyznawania się do błędów popełnianych teraz i naprawiania ich. Dokonany już obrachunek moralny umożliwia nam pogodzenie się z przeszłością. Po zrobieniu Czwartego Kroku to co było, mamy już za sobą. Kiedy zrobiliśmy rzetelny rachunek moralny i pogodziliśmy się z sobą, uwierzyliśmy, że możemy stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie przy niesie jutro.
Choć wszystkie rachunki sumienia są w zasadzie do siebie podobne, mogą one obejmować różne okresy życia. Istnieje rachunek natychmiastowy, podejmowany o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko jesteśmy uwikłani w jakiś problem. Inny rachunek robimy pod koniec każdego dnia, kiedy rozważamy wydarzenia ubiegłych godzin. Sporządzamy swego rodzaju bilans, uznając swoje zasługi i przyznając się do braków. Są wreszcie okazje, kiedy samodzielnie lub razem ze sponsorem albo doradcą duchowym, robimy dokładny przegląd postępów od poprzedniej rozmowy. Wielu Anonimowych Alkoholików robi tego rodzaju porządki ze sobą raz do roku lub co pół roku. Niektórzy z nas lubią co jakiś czas spędzić dobę czy kilka dni w odosobnieniu od codziennego świata i ludzi, by w całkowitym spokoju oddać się medytacji i gruntownej autorefleksji.
Czy jednak praktyki te nie psują nam radości życia, nie potrzebnie zabierając czas? Czy każdy AA musi spędzać większość świadomego życia smętnie wałkując swoje grzechy i zaniedbania? W żadnym razie. Kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku ze sobą tylko dlatego, że większości z nas nawyk obiektywnej samooceny był zupełnie nie znany. Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a czasem godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego trybu życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Zanim przejdziemy do szczegółów natychmiastowego obrachunku, czyli sprawdzianu sytuacji, zastanówmy się, w jakich sytuacjach tego rodzaju obrachunek może być przydatny.
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulega my wzburzeniu, to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni, to przecież także z nami coś nie jest w porządku. Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje, czy nie mamy prawa być wściekli na drania? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców? Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wyjątki są niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. I bez znaczenia jest tu fakt, czy te pretensje są uzasadnione, czy nie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił zepsuć nam cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki. Tak samo inne negatywne emocje: zawiść, zazdrość, litowanie się nad sobą lub zraniona duma.
Natychmiastowy obrachunek, czyli sprawdzian sytuacji zrobiony podczas takiego ataku wewnętrznego wzburzenia, może bardzo pomóc w poskromieniu rozhuśtanych emocji. Sprawdzian taki powinien ograniczyć się do bieżącej sytuacji, teraz, w tej chwili. Analizę długofalowych trudności lepiej odłożyć na czas specjalnie temu celowi poświęcony. Natychmiastowy sprawdzian obejmuje natomiast nasze bieżące wzloty i upadki, szczególnie wtedy, kiedy ludzie lub nieoczekiwane wydarzenia wytrącają nas z równowagi i prowokują do błędów.
W takich przypadkach zawsze potrzebne jest nam panowanie nad sobą, uczciwa analiza sytuacji, gotowość przyznania się do winy i taka sama gotowość do wybaczania, jeśli ktoś inny jest winny. Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli zdarzy się nam któryś z dawnych błędów – nasze zmagania nie są łatwe. Naszym celem jest postęp, a nie doskonałość.
Zacznijmy od nauki panowania nad sobą. Jest to umiejętność o pierwszoplanowym znaczeniu. Kiedy nie potrafimy pohamować języka, rozsądek i tolerancja natychmiast się ulatniają. Jedna złośliwa wypowiedź, jeden ostry, nieprzemyślany osąd mogą na cały dzień, a czasem nawet na cały rok, popsuć stosunki z drugą osobą. Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim. To samo dotyczy dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Naszym pierwszym zadaniem jest ominięcie pułapki. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego podniecenia.
W okresach, kiedy sprzyjało nam szczęście, ponosiły nas fantazje o jeszcze wspanialszych tryumfach nad okolicznościami i ludźmi. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki. Nic dziwnego, że ludzie, znudzeni albo urażeni, odwracali się od nas.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskuje my szacunek przyjaciół i współpracowników, przekonuje my się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Aż w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my sami cierpią ból dojrzewania.
Tak radykalna zmiana stosunku do życia wymaga czasu, może nawet długiego czasu. Mało jest ludzi, którzy naprawdę kochają wszystkich. Większość z nas musi przyznać, że kochaliśmy zaledwie kilka osób, wobec większości byliśmy obojętni, o ile tylko nie wchodzili nam w drogę, a do pozo stałych – powiedzmy to sobie – odczuwaliśmy niechęć albo wręcz nienawiść. I chociaż tego rodzaju postawy są nader powszechne, nam Anonimowym Alkoholikom do zachowania równowagi potrzeba czegoś lepszego. Uczucie głębokiej nienawiści na pewno nas z niej wytrąci. Nie możemy nadal obdarzać zaborczą miłością kilku osób, nie możemy ignorować większości i nie możemy bać się lub nienawidzić nikogo. Musimy więc zmienić stosunek do ludzi, nawet jeśli zmiana ta będzie bardzo powolna.
Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im.
Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy zaraz się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. W chwilach wątpliwości, zawsze możemy przypomnieć sobie słowa: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Zawsze też możemy zadawać sobie pyta nie: „Czy nie robię dziś drugiemu tego, co mnie niemiłe??
Pod koniec dnia, często przed samym zaśnięciem, wielu z nas sporządza bilans dnia. Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. Ale przecież w rzeczywistości większość świadomego życia spędzamy konstruktywnie Nie lekceważymy swoich dobrych intencji, myśli i uczynków. Nawet jeśli nie udało się nam coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku, należy nam się za to właśnie, kto wie czy nie najwyższa ocena. A wtedy ból niepowodzenia może przekształcić się w cenną wartość, staje się bodźcem potrzebnym do tego, by iść naprzód. Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówi. My, w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha – całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. W większości przypadków bez trudu dostrzeżemy i zrozumiemy te motywy. Uniesieni dumą, gniewem, zazdrością, niepokojem lub lękiem, działaliśmy pod dyktando tych uczuć. Teraz trzeba więc uświadomić sobie te złe myśli i uczynki, pomyśleć o tym, jak można było postąpić i postanowić, że postaramy się z Bożą pomocą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości. No i oczywiście musimy pamiętać o naprawieniu tego wszystkiego, co do tej pory jeszcze zaniedbaliśmy naprawić.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarza się tak wówczas, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg: racjonalizacja czyli samousprawiedliwienie, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było.
Skrytykowaliśmy, na przykład „konstruktywnie” kogoś, kto rzekomo na to zasługiwał, gdy tymczasem rzeczywistym motywem było pragnienie wygrania nieistotnego sporu. Albo obgadaliśmy kogoś za plecami w przeświadczeniu, że pomagamy innym lepiej go zrozumieć, gdy w głębi duszy zależało nam na wywyższeniu siebie i pod ważeniu opinii o nim. Czasem raniliśmy naszych najbliższych, pozornie w celach „wychowawczych”, żeby dać im nauczkę, podczas gdy naprawdę chcieliśmy ich ukarać. Popadaliśmy w depresję i narzekaliśmy na zdrowie, pod czas gdy w istocie chcieliśmy pozyskać współczucie i uwagę innych. Ta przedziwna skłonność umysłu i uczuć przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia. Szczery żal za wyrządzone krzywdy, głęboka wdzięczność za uzyskane dary i gotowość do dalszej poprawy to zalety, do których powinniśmy wytrwale zmierzać.
Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy stan duszy, możemy szczerze podziękować Bogu za otrzymane błogosławieństwa i ze spokojnym sumieniem zasnąć.