Refleksje na dzień 3 października

CODZIENNE REFLEKSJE

SŁOŃCE PO DESZCZU, CISZA PO BURZY

Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówimy. My w AA… całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 93

Gdy przechodzę udrękę rozhuśtanych emocji, przypominam sobie, że wzrost i rozwój są często bolesne. Ewoluując “na Programie”, nauczyłem się, że muszę doświadczyć przemiany wewnętrznej – choćby nie wiem jak bolesnej – w efekcie której odejdę w końcu od egoizmu ku bezinteresowności. Jeśli mam osiągnąć pogodę ducha, muszę krok po kroku przemierzyć drogę cierpienia emocjonalnego i wynikającego zeń następnie rozbicia – i pozostać wdzięczny za to, że wciąż czynię postępy duchowe.


JAK TO WIDZI BILL– s 275

Zdrowienie przez dawanie

Naszkicuj swojemu podopiecznemu program działania wyjaśniając, jak dokonałeś samooceny, jak uporządkowałeś swoją przeszłość i dlaczego teraz starasz się mu pomóc. Ważne jest uświadomienie mu, że wzajemna pomoc odgrywa istotną rolę w twoim własnym programie zdrowienia. W rzeczywistości on może pomóc ci bardziej niż ty jemu. Postaw sprawę jasno, że nie ma on wobec ciebie żadnych zobowiązań.

Przez pierwsze pół roku mojej trzeźwości ciężko pracowałem z wieloma alkoholikami. Ani jeden nie zareagował pozytywnie na moje wysiłki. A jednak ta praca pozwoliła mi zachować trzeźwość. Nie polegało to na tym, że coś od tych alkoholików dostałem. Moja równowaga płynęła nie z chęci otrzymania czegoś, ale z tego, że starałem się dawać.

1. Anonimowi Alkoholicy, strona 81
2. Grapevine, styczeń 1958


DZIEŃ PO DNIU

Dzielenie się sobą

Nie możemy oddać tego, czego nie mamy, ale co możemy dać? Siebie. Robimy to, dzieląc się naszym doświadczeniem, siłą i nadzieją. Niezależnie od tego, czy dzielimy się z pojedynczą osobą, czy z grupą, jesteśmy chodzącymi, mówiącymi cudami, które pokazują, co może zdziałać nasz program.
Ale ten program działa tylko dzięki naszej Sile Wyższej i tylko dzięki naszej Sile Wyższej możemy czerpać radość z dzielenia się z innymi.

Czy w pełni dzielę się sobą z tymi, którzy szukają pomocy?

Siło Wyższa, spotkaj we mnie wrogie siły i pokonaj je, abym mógł przynieść innym Twoją chwałę.
Dziś z całego serca podzielę się sobą z …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Poczucie własnej wartości

Długo po gorzkiej porażce, niektórzy z nas wciąż trzymają się nadziei, że możemy wymazać tą porażkę w jakiś spektakularny sposób. Jednym z możliwych marzeń jest „udowodnienie swojej wartości” tym, którzy nami gardzili lub nas poniżali. To nigdy tak naprawdę nie działa, nawet jeśli w późniejszym czasie staniemy się zwycięzcami. Po pierwsze, możemy próbować udowodnić swoją wartość ludziom, którzy nigdy nas nie polubią. Jeśli staramy się pokazać innym, że możemy odnieść sukces, wciąż tańczymy do ich melodii. Akceptujemy ich wyobrażenie o tym, czym powinien być sukces. Wielu z nas poniosło porażkę tylko dlatego, że byliśmy alkoholikami i nie potrafiliśmy robić nic innego. Prawdopodobnie zniszczyliśmy możliwości, które już nigdy się nie pojawią. Ale znajdując trzeźwość, mogliśmy udowodnić swoją wartość tym, którzy naprawdę liczą się w naszym życiu…… Włączając w to nas samych.
Dziś mogę udowodnić, że program Dwunastu Kroków działa i że kochająca Siła Wyższa jest obecna w moim życiu.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

To, co u króla nazywa się stanowczością, u osła jest uporem. – Lord Erskine

„Sztywny” to fantazyjne słowo oznaczające „uparty”. Działamy w ten sposób z powodu strachu. Kiedy się boimy, trzymamy się tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Nasza choroba tak nas wystraszyła, że baliśmy się nowych pomysłów i nowych ludzi. Jedyną rzeczą, która nas nie przerażała, było używanie alkoholu lub innych używek. Byliśmy też uparci, gdy ktokolwiek próbował nam pomóc. Uważaliśmy, że sami wiemy, co jest najlepsze. Jak głupio wyglądały nasze uparte działania!
Jak bardzo byliśmy samotni.
Ale nasze uparte zachowanie może nauczyć nas o naszych lękach. Musimy być świadomi naszego uporu. Wtedy będziemy w stanie dowiedzieć się, czego się boimy – i coś z tym zrobić.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi zobaczyć, kiedy jestem uparty.

Działanie na dziś: Dzisiaj popracuję nad akceptacją


JĘZYK WYZWOLENIA

Przebrnąć przez trudne chwile

Nie walcz z bólem. Potem naucz się nie walczyć z tym, co dobre. Dobre rzeczy są w zasięgu twojej ręki, a jeszcze więcej jest w drodze. – Ponad współuzależnieniem

Naszym celem w zdrowieniu jest dobre samopoczucie, spokój, zadowolenie i szczęście. Chcemy żyć w zgodzie z sobą i otoczeniem. Aby to osiągnąć, czasami trzeba być gotowym skonfrontować przykre uczucia, doświadczyć je i poradzić sobie z uczuciem dyskomfortu. Nie chodzi o uzależnienie się od cierpienia i bólu. Nie chodzi o stwarzanie niepotrzebnej udręki. Chodzi o uzasadnione przykre uczucia, które czasami musimy poczuć w trakcie zdrowienia.
Kiedy przechodzimy operację, najsilniejszy ból odczuwamy następnego dnia. Praca, jakiej dokonujemy na sobie podczas zdrowienia, jest emocjonalną, umysłową i duchową operacją. Usuwamy zakażone, zainfekowane części nas samych.
Czasami proces ten boli.
Jesteśmy na tyle silni, aby przeżyć dyskomfort i ból emocjonalny, który jest przejściowy. Kiedy jesteśmy gotowi stawić im czoła, zbliżamy się do punktu uwolnienia się od nich.

Dzisiaj jestem gotów stawić czoła uczuciu dyskomfortu, wierząc, że uzdrowienie i uwolnienie się od niego jest blisko. Boże, pomóż mi otworzyć się na doświadczenie wszystkich uczuć, jakie by one nie były, abym mógł doznać uzdrowienia. W tym czasie zaufam, że jestem otoczony opieką i troską przez siebie samego, przyjaciół, Siłę Wyższą i wszechświat.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


KROK DZIESIĄTY

„Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów”.

PRZEPRACOWUJĄC nasze pierwsze Dziewięć Kroków, przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
Ciągły wgląd we własne zalety i wady oraz pragnienie, by dzięki temu stale uczyć się i rozwijać są dla nas koniecznością. My, alkoholicy przekonujemy się o tym dopiero wtedy, gdy przeszliśmy przez piekło. Oczywiście, ludzie o dużym doświadczeniu zawsze i wszędzie praktykowali bezlitosną samoanalizę i samokrytycyzm. Bo mędrcy zawsze wiedzieli, jak niewiele można osiągnąć w życiu bez nawyku badania samego siebie, uznawania wykrytych w sobie braków a następnie cierpliwej i nieprzerwanej pracy, by naprawić to, co złe.
Pijak, który ma straszliwego kaca po wczorajszej libacji nie może dziś cieszyć się życiem. Istnieje jednak jeszcze inny kac, dobrze znany z doświadczenia wszystkim, czy ktoś pije czy nie. Jest to kac uczuciowy, bezpośredni rezultat zbierających się od wczoraj lub dzisiaj w nadmiarze negatywnych emocji: złości, strachu, zazdrości itp. Jeśli chcemy zachować dziś i jutro pogodę ducha, koniecznie musimy zlikwidować takie kace. Nie wymaga to ponurego grzebania się w przeszłości, a jedynie przyznawania się do błędów popełnianych teraz i naprawiania ich. Dokonany już obrachunek moralny umożliwia nam pogodzenie się z przeszłością. Po zrobieniu Czwartego Kroku to co było, mamy już za sobą. Kiedy zrobiliśmy rzetelny rachunek moralny i pogodziliśmy się z sobą, uwierzyliśmy, że możemy stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie przy niesie jutro.
Choć wszystkie rachunki sumienia są w zasadzie do siebie podobne, mogą one obejmować różne okresy życia. Istnieje rachunek natychmiastowy, podejmowany o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko jesteśmy uwikłani w jakiś problem. Inny rachunek robimy pod koniec każdego dnia, kiedy rozważamy wydarzenia ubiegłych godzin. Sporządzamy swego rodzaju bilans, uznając swoje zasługi i przyznając się do braków. Są wreszcie okazje, kiedy samodzielnie lub razem ze sponsorem albo doradcą duchowym, robimy dokładny przegląd postępów od poprzedniej rozmowy. Wielu Anonimowych Alkoholików robi tego rodzaju porządki ze sobą raz do roku lub co pół roku. Niektórzy z nas lubią co jakiś czas spędzić dobę czy kilka dni w odosobnieniu od codziennego świata i ludzi, by w całkowitym spokoju oddać się medytacji i gruntownej autorefleksji.
Czy jednak praktyki te nie psują nam radości życia, nie potrzebnie zabierając czas? Czy każdy AA musi spędzać większość świadomego życia smętnie wałkując swoje grzechy i zaniedbania? W żadnym razie. Kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku ze sobą tylko dlatego, że większości z nas nawyk obiektywnej samooceny był zupełnie nie znany. Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a czasem godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego trybu życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Zanim przejdziemy do szczegółów natychmiastowego obrachunku, czyli sprawdzianu sytuacji, zastanówmy się, w jakich sytuacjach tego rodzaju obrachunek może być przydatny.
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulega my wzburzeniu, to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni, to przecież także z nami coś nie jest w porządku. Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje, czy nie mamy prawa być wściekli na drania? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców? Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wyjątki są niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. I bez znaczenia jest tu fakt, czy te pretensje są uzasadnione, czy nie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił zepsuć nam cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki. Tak samo inne negatywne emocje: zawiść, zazdrość, litowanie się nad sobą lub zraniona duma.
Natychmiastowy obrachunek, czyli sprawdzian sytuacji zrobiony podczas takiego ataku wewnętrznego wzburzenia, może bardzo pomóc w poskromieniu rozhuśtanych emocji. Sprawdzian taki powinien ograniczyć się do bieżącej sytuacji, teraz, w tej chwili. Analizę długofalowych trudności lepiej odłożyć na czas specjalnie temu celowi poświęcony. Natychmiastowy sprawdzian obejmuje natomiast nasze bieżące wzloty i upadki, szczególnie wtedy, kiedy ludzie lub nieoczekiwane wydarzenia wytrącają nas z równowagi i prowokują do błędów.
W takich przypadkach zawsze potrzebne jest nam panowanie nad sobą, uczciwa analiza sytuacji, gotowość przyznania się do winy i taka sama gotowość do wybaczania, jeśli ktoś inny jest winny. Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli zdarzy się nam któryś z dawnych błędów – nasze zmagania nie są łatwe. Naszym celem jest postęp, a nie doskonałość.
Zacznijmy od nauki panowania nad sobą. Jest to umiejętność o pierwszoplanowym znaczeniu. Kiedy nie potrafimy pohamować języka, rozsądek i tolerancja natychmiast się ulatniają. Jedna złośliwa wypowiedź, jeden ostry, nieprzemyślany osąd mogą na cały dzień, a czasem nawet na cały rok, popsuć stosunki z drugą osobą. Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim. To samo dotyczy dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Naszym pierwszym zadaniem jest ominięcie pułapki. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego podniecenia.
W okresach, kiedy sprzyjało nam szczęście, ponosiły nas fantazje o jeszcze wspanialszych tryumfach nad okolicznościami i ludźmi. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki. Nic dziwnego, że ludzie, znudzeni albo urażeni, odwracali się od nas.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskuje my szacunek przyjaciół i współpracowników, przekonuje my się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Aż w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my sami cierpią ból dojrzewania.
Tak radykalna zmiana stosunku do życia wymaga czasu, może nawet długiego czasu. Mało jest ludzi, którzy naprawdę kochają wszystkich. Większość z nas musi przyznać, że kochaliśmy zaledwie kilka osób, wobec większości byliśmy obojętni, o ile tylko nie wchodzili nam w drogę, a do pozo stałych – powiedzmy to sobie – odczuwaliśmy niechęć albo wręcz nienawiść. I chociaż tego rodzaju postawy są nader powszechne, nam Anonimowym Alkoholikom do zachowania równowagi potrzeba czegoś lepszego. Uczucie głębokiej nienawiści na pewno nas z niej wytrąci. Nie możemy nadal obdarzać zaborczą miłością kilku osób, nie możemy ignorować większości i nie możemy bać się lub nienawidzić nikogo. Musimy więc zmienić stosunek do ludzi, nawet jeśli zmiana ta będzie bardzo powolna.
Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im.
Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy zaraz się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. W chwilach wątpliwości, zawsze możemy przypomnieć sobie słowa: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Zawsze też możemy zadawać sobie pyta nie: „Czy nie robię dziś drugiemu tego, co mnie niemiłe??
Pod koniec dnia, często przed samym zaśnięciem, wielu z nas sporządza bilans dnia. Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. Ale przecież w rzeczywistości większość świadomego życia spędzamy konstruktywnie Nie lekceważymy swoich dobrych intencji, myśli i uczynków. Nawet jeśli nie udało się nam coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku, należy nam się za to właśnie, kto wie czy nie najwyższa ocena. A wtedy ból niepowodzenia może przekształcić się w cenną wartość, staje się bodźcem potrzebnym do tego, by iść naprzód. Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówi. My, w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha – całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. W większości przypadków bez trudu dostrzeżemy i zrozumiemy te motywy. Uniesieni dumą, gniewem, zazdrością, niepokojem lub lękiem, działaliśmy pod dyktando tych uczuć. Teraz trzeba więc uświadomić sobie te złe myśli i uczynki, pomyśleć o tym, jak można było postąpić i postanowić, że postaramy się z Bożą pomocą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości. No i oczywiście musimy pamiętać o naprawieniu tego wszystkiego, co do tej pory jeszcze zaniedbaliśmy naprawić.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarza się tak wówczas, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg: racjonalizacja czyli samousprawiedliwienie, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było.
Skrytykowaliśmy, na przykład „konstruktywnie” kogoś, kto rzekomo na to zasługiwał, gdy tymczasem rzeczywistym motywem było pragnienie wygrania nieistotnego sporu. Albo obgadaliśmy kogoś za plecami w przeświadczeniu, że pomagamy innym lepiej go zrozumieć, gdy w głębi duszy zależało nam na wywyższeniu siebie i pod ważeniu opinii o nim. Czasem raniliśmy naszych najbliższych, pozornie w celach „wychowawczych”, żeby dać im nauczkę, podczas gdy naprawdę chcieliśmy ich ukarać. Popadaliśmy w depresję i narzekaliśmy na zdrowie, pod czas gdy w istocie chcieliśmy pozyskać współczucie i uwagę innych. Ta przedziwna skłonność umysłu i uczuć przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia. Szczery żal za wyrządzone krzywdy, głęboka wdzięczność za uzyskane dary i gotowość do dalszej poprawy to zalety, do których powinniśmy wytrwale zmierzać.
Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy stan duszy, możemy szczerze podziękować Bogu za otrzymane błogosławieństwa i ze spokojnym sumieniem zasnąć.