CODZIENNE REFLEKSJE
USUWANIE ZAGROŻEŃ DLA TRZEŹWOŚCI
… z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby ich lub innych.
Anonimowi Alkoholicy, str. 50
Krok Dziewiąty przywraca mi poczucie przynależności – nie tylko do rodziny ludzkiej, ale także do codziennego życia w świecie. Najpierw Krok ten sprawia, że opuszczam bezpieczną atmosferę AA, aby zetknąć się z ludźmi spoza Wspólnoty, z “ludźmi z zewnątrz” – i odbywam to spotkanie na ich warunkach, a nie na moich. Działanie to budzi strach, ale jest też niezbędne, jeśli mam wrócić do “normalnego ” życia. Później Krok Dziewiąty pozwala mi usunąć zagrożenia dla trzeźwości, uleczając moje dawne związki i relacje z ludźmi. Wskazuje mi on drogę do bardziej pogodnej trzeźwości, pozwalając mi uprzątnąć rumowisko przeszłości, które w innym razie mogłoby być dla mnie śmiertelnie niebezpieczne.
JAK TO WIDZI BILL – s 248
Potrzebna nam pomoc z zewnątrz
Stało się oczywiste, że dokonana samotnie ocena samego siebie i własnych wad nie wystarcza. Po to, by poznać i przyjąć całą prawdę o sobie, potrzebna była pomoc z zewnątrz – pomoc od Boga i drugiego człowieka.
Jedynie przez odważną rozmowę o sobie, bez niedomówień i z gotowością przyjęcia wskazówek oraz rad, mogliśmy wejść na drogę prostolinijnego myślenia, trwałej uczciwości i prawdziwej pokory.
Jeśli się oszukujemy, doświadczony sponsor szybko to spostrzega. I gdy umiejętnie odwodzi on nas od naszych fantazyjnych wyobrażeń, ze zdziwieniem odkrywamy, że przeważnie opuszcza nas typowa dla nas potrzeba upartego bronienia się przed nieprzyjemną prawdą. Nie ma lepszego sposobu, by w miarę chętnie i łatwo wyzbyć się lęku, pychy i ignorancji. Z czasem zaś uświadamiamy sobie, że oto stoimy na mocnym gruncie – że zyskaliśmy nowy fundament uczciwości, za który wdzięczni jesteśmy naszym sponsorom, których wskazówki skierowały nas we właściwą stronę.
1.Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji, str. 60
2.Grapevine, sierpień 1961
DZIEŃ PO DNIU
Radzenie sobie z chwilą obecną
Kiedy używaliśmy, unikaliśmy chwili obecnej (była zbyt bolesna), dlatego używaliśmy substancji zmieniających nastrój. Podczas zdrowienia widzimy, że chwila obecna to wszystko, co mamy. Jeśli jej unikamy, unikamy życia.
Niezależnie od tego, czy chodzi o dotarcie do szkoły lub pracy, dbanie o inne codzienne obowiązki, czy też zachowanie trzeźwości, czy robię to, co powinienem robić teraz?
Siło Wyższa, pomóż mi być wystarczająco silnym, by zrobić to, co muszę zrobić teraz.
Dzisiaj poprawię swój poziom świadomości o …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Zmiana jest czasem konieczna. Poprawa.
Pomimo faktu, że wielu z nas prowadzi burzliwe, chaotyczne życie, w trzeźwości możemy odkryć, że nie lubimy zmian. Powoduje to, że szukamy bezpieczeństwa w znanych sytuacjach, zamiast sięgać po nieznane, które są przed nami.
Może to jednak nie być prawdziwe bezpieczeństwo, ponieważ znajome miejsca i sytuacje również się zmieniają. Nasz opór przed zmianami może być po prostu strachem przed spróbowaniem czegoś nowego.
Jeśli okaże się, że strach przed zmianą powoduje, że znosimy sytuację, która stała się niezadowalająca, musimy zmienić nasze nastawienie do niej. Chociaż postrzegamy zmiany jako ryzykowne, mogą one być niezbędną drogą do poprawy. Zacznijmy od zaakceptowania pomysłu, że zmiana jest czasami konieczna. Następnie możemy oczekiwać, że nasza Siła Wyższa poprowadzi nas do nowych sytuacji, które są dla nas odpowiednie.
Dzisiaj może okazać się, że obawiam się zmian. Przypomnę sobie, że nic nigdy nie pozostaje takie samo i że tylko zmiana może przynieść prawdziwe dobro, którego zawsze szukałem.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Uzależnienie to odpowiadanie na duchowe wezwanie w naszym wnętrzu poprzez udanie się pod niewłaściwy adres. – Chris Ringer
Gdzie możemy się udać, by poczuć się lepiej, by poczuć się duchowo żywym? Nie do alkoholu czy innych narkotyków. Nie do kompulsywnych wydatków, hazardu czy seksu. Nie do przejadania się czy przepracowania. Kiedy zwracamy się ku tym rzeczom, by poczuć się lepiej, zamieniamy jedno uzależnienie na inne, udajemy się pod „zły adres”.
Jaki jest właściwy adres? Nasze wewnętrzne potrzeby. Nasza Siła Wyższa. Nasz program zdrowienia. Nasi przyjaciele. Wkrótce stajemy się częścią sieci „bezpiecznych adresów”.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, trzymaj mnie na właściwej ścieżce. Nie chcę już chodzić pod zły adres.
Działanie na dziś: Dziś upewnię się, że mam co najmniej trzy „właściwe adresy” w portfelu lub torebce. Wypiszę imiona i nazwiska oraz dzienne i wieczorne numery telefonów osób, które będą mnie wspierać i pomagać.
JĘZYK WYZWOLENIA
Dobrodziejstwa Kroku Dziesiątego
Krok Dziesiąty brzmi: „Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnionych błędów”. Nie znaczy to, że mamy ignorować to, co jest w naszym życiu dobre. Znaczy, że nadal prowadzimy obrachunek moralny i uważamy na siebie.
Podczas przeprowadzania rachunku sumienia, powinniśmy zwrócić uwagę na pewne rzeczy. Możemy skupic się na uczuciach, które domagają się naszej uwagi. Możemy przyjrzeć się niskiemu poczuciu własnej wartości, które kryje się w podtekście. Możemy zwiększyć naszą czujność, jeżeli chodzi o stare sposoby myślenia, odczuwania i zachowania. Możemy szukać błędów, które wymagają korekty.
Lecz najważniejszą częścią rachunku sumienia, na której powinniśmy się skupić, jest to, co robimy dobrze i to co pozytywne wokół nas.
Częścią naszego współuzależnienia jest obsesyjna koncentracja na tym, co negatywne w naszym otoczeniu i co robimy źle – bez względu na to, czy jest to uzasadnione czy nie. W zdrowieniu uczymy się koncentrować na tym, co pozytywne.
Patrz na siebie odważnym, pozytywnym, kochającym okiem. Co dzisiaj zrobiłeś dobrze? Czy zachowałeś się dzisiaj inaczej, niż zachowałbyś się rok temu? Czy zrobiłeś w czyimś kierunku pierwszy krok i pozwoliłeś sobie na to, by się otworzyć? Możesz się za to pochwalić.
Czy miałeś kiepski dzień, ale skutecznie sobie z nim poradziłeś? Ćwiczyłeś wdzięczność i akceptację? Podjąłeś ryzyko, utrzymałeś swoją siłę wewnętrzną, wyznaczyłeś granicę? Wziąłeś odpowiedzialność za siebie w sposób, w jaki tego jeszcze nie robiłeś?
Znalazłeś czas na modlitwę lub medytację? Ufałeś Bogu? Pozwoliłeś komuś zrobić coś dla siebie?
Nawet podczas najgorszych dni zawsze możemy znaleźć choć jedną rzecz, którą zrobiliśmy dobrze. Zawsze znajdzie się coś, z czym możemy wiązać nadzieję. Możemy znaleźć coś, na co będziemy czekać i do czego będziemy dążyć. Możemy realistycznie skupić się na wizji tego, co może zaistnieć.
Boże, pozwól mi uwolnić się od potrzeby pogrążania się w negatywizmie. Mogę zmienić energię w sobie i w otoczeniu z negatywnej na pozytywną. Będę utwierdzał się w istnieniu dobrych rzeczy, aż w nie uwierzę i poczuję, że są prawdziwe. Będę również dążył do znalezienia jednej cechy, którą lubie w kimś, kto jest dla mnie ważny i podejmę ryzyko, aby mu o tym powiedzieć.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK DZIEWIĄTY
„Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych”
ZDROWY rozsądek, umiejętność wyczucia chwili, odwaga i ostrożność – oto zalety, które będą nam potrzebne w Dziewiątym Kroku.
Po zrobieniu listy osób przez nas skrzywdzonych, po rozważnym przemyśleniu każdego przypadku i po wyrobieniu w sobie właściwego podejścia do czekających nas działań – dostrzegamy, że ludzi, którym powinniśmy zadośćuczynić, można podzielić na kilka kategorii. Są wśród nich tacy, do których powinniśmy zwrócić się bez zwłoki, gdy tylko poczujemy się pewni, że nie zagrozi to naszej trzeźwości. Znajdą się tacy, wobec których będziemy mogli tylko częściowo naprawić popełnione winy, ponieważ całkowite odkrycie przed nimi naszych tajemnic mogłoby sprawić im więcej szkody niż pożytku. W niektórych przypadkach lepiej będzie odłożyć działanie na później, a w innych – z przyczyn od nas niezależnych – nigdy nie będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonym.
Większość z nas zaczyna naprawiać niektóre szkody natychmiast od chwili przyłączenia się do Anonimowych Alkoholików. Proces zadośćuczynienia zaczyna się już w chwili, gdy oświadczamy rodzinie, że mamy rzetelny zamiar spróbowania programu AA. W tym momencie nie myślimy ani o wybraniu odpowiedniej chwili ani o zachowaniu ostrożności przy naprawianiu krzywd. Chcemy wejść do domu, głośno wykrzykując radosną nowinę. Po powrocie z pierwszego spotkania AA albo po przeczytaniu książki „Anonimowi Alkoholicy” chcemy zazwyczaj usiąść z którymś z członków rodziny i ochoczo przyznać się do szkód spowodowanych naszym piciem. Niemal z reguły, chcemy posunąć się jeszcze dalej i przyznać się do innych wad, które utrudniały współżycie z nami. Ta pierwsza rozmowa będzie niezwykłym zdarzeniem, przeciwieństwem dawnych poranków na kacu, kiedy na zmianę obwinialiśmy siebie albo rodzinę (i wszystkich innych) za każde nasze nieszczęście. Podczas tej pierwszej rozmowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że zdajemy sobie sprawę ze swoich wad. Rozdrapywanie bolesnych ran nie byłoby rozsądne; lepiej to odłożyć na jakiś czas. Nawet jeśli czujemy się absolutnie gotowi, aby ujawnić wszystko co najgorsze, nie powinniśmy kupować własnego spokoju ducha za cenę spokoju innych ludzi.
Bardzo podobnie powinniśmy postąpić w biurze czy fabryce. Od razu pomyślimy o ludziach, którzy dobrze wiedzą o naszym piciu i którzy byli przez nas najbardziej poszkodowani. Ale nawet w tych przypadkach słuszne będzie zachowanie większej ostrożności niż wobec rodziny i odłożenie pierwszych rozmów na kilka tygodni lub dłużej. Najpierw musimy poczuć, że dość pewnie stoimy na gruncie AA. Wtedy jesteśmy gotowi zwrócić się do tych osób, by powiedzieć im czym jest AA i do czego zmierzamy. Po takim wyjaśnieniu możemy swobodnie przyznać się do win i przeprosić za nie. Możemy spłacić – albo obiecać ich spłacenie – wszelkie długi finansowe i inne, jakie możemy wobec nich mieć. Przychylna reakcja większości ludzi wobec takiej spokojnej szczerości często nas zaskakuje. Nawet najsurowsi i najbardziej usprawiedliwieni w tej surowości krytycy bardzo często już przy pierwszej próbie wyjdą nam naprzeciw.
Ta atmosfera uznania i podziwu często bywa tak ekscytująca, że wytrąca nas z równowagi, rodząc nienasycone pragnienie podobnych przeżyć. W odosobnionych przypadkach, kiedy spotykamy się z chłodnym i sceptycznym przy jęciem, możemy popaść w drugą skrajność. Ogarnia nas wtedy ochota, by sprzeczać się i narzucać innym własne zdanie. Możemy też popaść w zniechęcenie i pesymizm. Jeśli jednak dobrze przygotujemy się zawczasu, nawet najbardziej nieprzychylne reakcje nie odwiodą nas od stanowczo i jednoznacznie nakreślonego celu.
Musimy także mieć się na baczności, aby uczucie ulgi po kilku wstępnych próbach zadośćuczynienia nie podsunęło nam wniosku, że zadanie zostało zakończone i teraz może my spocząć na laurach. Pokusa, aby darować sobie bardziej upokarzające i budzące lęk konfrontacje, które nadal stoją przed nami, może być bardzo silna. Będą nam przychodziły do głowy sensowne na pozór wymówki, by w ogóle uniknąć tych gorzkich pigułek. Albo będziemy po prostu zwlekać, mówiąc sobie, że nie nadeszła jeszcze właściwa pora, podczas, gdy w rzeczywistości straciliśmy już wiele doskonałych okazji do naprawienia zła. Niech słowo ostrożność nie maskuje tchórzostwa.
Kiedy zaczynamy nabierać pewności na naszej nowej drodze życia, a przez zachowanie i przykład zaczynamy przekonywać innych, że rzeczywiście zmieniamy się na lepsze – zazwyczaj możemy już całkiem bezpiecznie rozmawiać z absolutną szczerością z poszkodowanymi osoba mi, nawet z tymi, którzy zaledwie domyślają się lub w ogóle nie wiedzą o tym, że wyrządziliśmy im krzywdę. Jedynym wyjątkiem będą przypadki, kiedy nasze wyznania mogłyby kogoś zranić. Rozmowę mającą na celu zadość uczynienie za krzywdy najlepiej rozpocząć w jakiejś naturalnej, nie zaaranżowanej sytuacji. Ale jeśli taka okazja się nie nadarzy, w pewnym momencie powinniśmy zdobyć się na odwagę, udać się do tego z kim mamy porozmawiać i powiedzieć o co nam chodzi. Nie musimy nurzać się w przesadnym poczuciu winy wobec tych, których skrzywdziliśmy, ale nasze przeprosiny zawsze powinny być szczere i pokrzepiające na duchu.
Tylko w jednym przypadku powinniśmy ograniczyć potrzebę całkowitego ujawnienia wyrządzonych krzywd. Dzieje się tak w nielicznych przypadkach, gdy nasze wyznania mogłyby wyrządzić krzywdę ludziom przepraszanym lub – co równie ważne – innym. Nie możemy na przykład ujawniać w szczegółach naszych stosunków pozamałżeńskich niczego nie podejrzewającej żonie lub mężowi. A kiedy rozmowa na takie tematy okaże się konieczna, musimy za wszelką cenę uniknąć sprawiania bólu osobom trzecim, kimkolwiek by one były. Bezlitosne przysparzanie zmartwień innym nie zmniejszy przecież ciężaru naszych przewin.
Ta sama zasada stosuje się do wszelkich trudnych decyzji we wszystkich sprawach. Przypuśćmy na przykład, że prze piliśmy sporą sumę pieniędzy należących do przedsiębiorstwa – albo w charakterze „pożyczek” albo z funduszów reprezentacyjnych. Przypuśćmy, że nie wyjdzie to na jaw, jeśli nic nie powiemy. Czy powinniśmy natychmiast przyznać się do tego, wiedząc na pewno, że zostaniemy zwolnieni z pracy i trudno będzie nam znaleźć nową? Czy dla zaspokojenia potrzeby zadośćuczynienia innym podporządkujemy tej sztywnej zasadzie troskę o dobro rodziny? Czy nie lepiej najpierw poradzić się tych, którzy mogą zostać bezpośrednio dotknięci? Czy nie lepiej przedstawić problem sponsorowi w AA lub duchowemu doradcy i szczerze zwrócić się do Boga o pomoc i przewodnictwo – obiecując sobie podjęcie działania wówczas, gdy będziemy pewni, że jest ono słuszne, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie nam zapłacić? Oczywiście nie ma jednoznacznej recepty na wszystkie tego rodzaju dylematy. Ale wszystkie wymagają pełnej gotowości do zadośćuczynienia – tak szybko i rzetelnie, jak tylko jest to możliwe w każdym konkretnym przypadku.
Zawsze jednak powinniśmy mieć całkowitą pewność, że przyczyną zwłoki nie jest tchórzostwo. Wszak gotowość przyjęcia odpowiedzialności za popełnione w przeszłości uczynki – przy jednoczesnym zachowaniu poczucia odpowiedzialności za dobro innych – stanowi duchową istotę Dziewiątego Kroku.