Refleksje na dzień 5 września

CODZIENNE REFLEKSJE

RÓWNOWAGA EMOCJONALNA

Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe…
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 83

Gdy robię przegląd moich lat picia, przypominam sobie wielu ludzi, którzy tylko okazjonalnie otarli się o moje życie, ale których dni zakłóciłem swoją złością i sarkazmem. Ludzi tych nie jestem w stanie odnaleźć, więc nie mogę im bezpośrednio zadośćuczynić. Jedyne zadośćuczynienie, jakiego mogę dokonać wobec tych zaginionych bez śladu osób, jedyna ”zmiana na lepsze”, jaką mogę im zaoferować – to zadośćuczynienie niebezpośrednie, dokonane wobec innych ludzi, których drogi życia przecinają się na krótko z moją. Uprzejmość i życzliwość – jeśli ćwiczę je regularnie – pomagają mi żyć w stanie równowagi emocjonalnej, w spokoju i w zgodzę z sobą.


JAK TO WIDZI BILL – s 247

Czy przeprowadziłeś taki eksperyment?

Jako że brak uprzedzeń i eksperymentowanie sa podobno nieodzownymi atrybutami naszej „naukowej” cywilizacji, wydaje się dziwne, iż tak wielu naukowców niechętnie odnosi się do próby osobistego sprawdzenia na sobie hipotezy, że najpierw był Bóg, a dopiero potem człowiek. Wolą oni wierzyć, że człowiek jest przypadkowym wytworem ewolucji i że Bóg, czyli Stwórca, nie istnieje.

Mogę jedynie zaświadczyć, że eksperymentowałem z obiema tymi koncepcjami i że w moim przypadku koncepcja uwzględniająca istnienie Boga okazała się lepszym fundamentem życia niż ta, która skupia się wyłącznie na człowieku.

Niemniej, byłbym pierwszym, który broniłby twojego prawa do trzymania się własnego zdania na ten temat. Ale chcę ci zadać jedno proste pytanie: Czy kiedykolwiek w życiu naprawdę próbowałeś myśleć i zachowywać się tak, jak gdyby Bóg istniał’.’ Czy przeprowadziłeś taki eksperyment?

List, 1950


DZIEŃ PO DNIU

Praktykowanie abstynencji

Musimy zawsze pamiętać, że absolutna abstynencja jest kluczem do naszego powrotu do zdrowia. Używanie jakichkolwiek substancji zmieniających nastrój uniemożliwi nam skuteczną pracę nad programem. Przywrócą one nasze myślenie do starych wzorców i ostatecznie doprowadzą nas z powrotem do pełnego uzależnienia.
Istnieje wiele produktów, na które musimy uważać, a niektóre z nich wydają się całkowicie nieszkodliwe. Jeśli doświadczyliśmy uzależnienia i kompulsji, musimy bardzo uważać na to, co spożywamy, co robimy i w co się angażujemy.

Czy jestem całkowicie trzeźwy?

Siło Wyższa, pomóż mi zaakceptować moje uzależnienie i przyjąć abstynencję pod każdym względem.
Wzmocnię dziś moją abstynencję poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Bitwy, które wygraliśmy lub przegraliśmy. Osiągnięcia.
Nawet ciągła trzeźwość, którą się cieszymy, nie chroni nas przed pułapkami, które sami na siebie zastawiamy. Czasami możemy znaleźć się w głupiej grze polegającej na kontynuowaniu bitwy, którą już wygraliśmy lub przegraliśmy.
Jedną z przegranych bitew jest próba zdobycia aprobaty kogoś, kto zawsze nas nie lubił. Ta osoba może już odejść, ale my wciąż walczymy…. i przegrywamy….. tę samą bitwę, gdy znajdujemy się w podobnej sytuacji.
Możemy również wygrać niektóre bitwy, nie wiedząc o tym. Może się tak zdarzyć, gdy wyznaczymy sobie nierealistycznie wysokie cele. Możemy na przykład odnosić spore sukcesy w pracy, ale nadal czuć, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ nie udało nam się osiągnąć wysoko postawionego celu. Cel ten mógł być jednak prawie niemożliwy do osiągnięcia, a gdy opłakujemy rzekomą porażkę, ignorujemy sukcesy, które osiągnęliśmy w międzyczasie. W związku z tym nigdy nie powinniśmy pozwolić, aby którakolwiek z tych bitew zakłóciła nasz plan trzeźwości. Musimy pozostać trzeźwi za wszelką cenę.
Dziś nie będę starał się zaimponować ludziom, którzy mogą mnie nie akceptować. Będę też akceptował swoje sukcesy, nawet jeśli nie będą one zgodne z moimi największymi marzeniami.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Nigdy nie widziałem większego potwora i cudu niż ja sam. – Montaigne

Wiemy, że skrzywdziliśmy ludzi. Słyszeliśmy, jak nasza rodzina płacze z bólu, który jej zadaliśmy. Z powodu alkoholu i innych używek zachowywaliśmy się jak potwory.
Ale teraz żyjemy otoczeni miłością. Teraz pracujemy, by uczynić ten świat lepszym. Powrót do zdrowia jest cudem. Odrodzenie naszego ducha jest naszym cudem.
Nic dziwnego, że kochamy życie tak, jak je kochamy! Otrzymaliśmy drugą szansę. Jesteśmy przepełnieni radością. Nasza Siła Wyższa musi nas bardzo kochać.

Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi uporać się z potworem, który żyje we mnie. Modlę się, by już nigdy nie został wypuszczony.

Działanie na dziś: Dzisiaj będę postrzegać siebie jako cud. Będę wdzięczny za moje nowe życie.


JĘZYK WYZWOLENIA

Krok Dziesiąty

Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnionych błędów. – Krok Dziesiąty AA

Systematyczna praca nad Dziesiątym Krokiem pomoże nam utrzymać i rozwinąć nasze poczucie własnej wartości. Krok Dziesiąty obejmuje proces, który już przerabialiśmy w Krokach od Czwartego do Dziewiątego. Nie pracujemy nad tym Krokiem, aby wymierzyć sobie karę albo ujawnić nasze braki pod lupą wiecznie krytycznego i deprecjonującego mikroskopu. Robimy to, aby utrzymać poczucie własnej wartości i harmonię w relacji z samym sobą i innymi. Robimy to, aby nie zboczyć z kursu. Kiedy pojawi się problem lub jakaś sprawa wymagająca naszej uwagi, określmy ją i otwarcie omówmy przynajmniej z jedną niezagrażającą nam osobą, jak również z Bogiem. Zaakceptujmy ją. Stańmy się gotowi, aby się od niej uwolnić. Prośmy Boga, aby zdjął z nas jej ciężar. Otwórzmy serca na zmianę dzięki gotowości zadośćuczynienia i zrobienia tego, co konieczne, aby zadbać o siebie. Podejmijmy właściwe działanie, aby rozwiązać daną sprawę. Następnie uwolnijmy się od poczucia winy i wstydu.
Jest to prosta recepta na zadbanie o siebie. W taki właśnie sposób zmieniamy się. W taki właśnie sposób dokonuje się w nas przemiana. Jest to proces uzdrawiania i utrzymania się w zdrowiu. Jest to proces, w którym stajemy się odpowiedzialni za siebie i zdobywamy poczucie własnej wartości.
Następnym razem, kiedy coś zacznie nas męczyć, kiedy zboczymy z obranego toru, nie będziemy musieli marnować czasu ani energii na poczucie wstydu. Możemy odwołać się do Kroku Dziesiątego, pozwolić, by proces zaistniał, a następnie zająć się własnym życiem.

Boże, spraw, aby zalecenia tego Kroku i pozostałych Kroków stały się dla mnie trwałym sposobem reagowania na życie i jego problemy. Pomóż mi uświadomić sobie, że jestem wolny, aby żyć, aby pozwolić sobie na pełne eksperymentowanie i doświadczanie życia. Jeżeli zboczę z obranej ścieżki lub jeżeli pojawi się sprawa wymagająca mojej uwagi, pomóż mi ją rozwiązać w oparciu o Dziesiąty Krok.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


KROK DZIEWIĄTY

„Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych”

ZDROWY rozsądek, umiejętność wyczucia chwili, odwaga i ostrożność – oto zalety, które będą nam potrzebne w Dziewiątym Kroku.
Po zrobieniu listy osób przez nas skrzywdzonych, po rozważnym przemyśleniu każdego przypadku i po wyrobieniu w sobie właściwego podejścia do czekających nas działań – dostrzegamy, że ludzi, którym powinniśmy zadośćuczynić, można podzielić na kilka kategorii. Są wśród nich tacy, do których powinniśmy zwrócić się bez zwłoki, gdy tylko poczujemy się pewni, że nie zagrozi to naszej trzeźwości. Znajdą się tacy, wobec których będziemy mogli tylko częściowo naprawić popełnione winy, ponieważ całkowite odkrycie przed nimi naszych tajemnic mogłoby sprawić im więcej szkody niż pożytku. W niektórych przypadkach lepiej będzie odłożyć działanie na później, a w innych – z przyczyn od nas niezależnych – nigdy nie będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonym.

Większość z nas zaczyna naprawiać niektóre szkody natychmiast od chwili przyłączenia się do Anonimowych Alkoholików. Proces zadośćuczynienia zaczyna się już w chwili, gdy oświadczamy rodzinie, że mamy rzetelny zamiar spróbowania programu AA. W tym momencie nie myślimy ani o wybraniu odpowiedniej chwili ani o zachowaniu ostrożności przy naprawianiu krzywd. Chcemy wejść do domu, głośno wykrzykując radosną nowinę. Po powrocie z pierwszego spotkania AA albo po przeczytaniu książki „Anonimowi Alkoholicy” chcemy zazwyczaj usiąść z którymś z członków rodziny i ochoczo przyznać się do szkód spowodowanych naszym piciem. Niemal z reguły, chcemy posunąć się jeszcze dalej i przyznać się do innych wad, które utrudniały współżycie z nami. Ta pierwsza rozmowa będzie niezwykłym zdarzeniem, przeciwieństwem dawnych poranków na kacu, kiedy na zmianę obwinialiśmy siebie albo rodzinę (i wszystkich innych) za każde nasze nieszczęście. Podczas tej pierwszej rozmowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że zdajemy sobie sprawę ze swoich wad. Rozdrapywanie bolesnych ran nie byłoby rozsądne; lepiej to odłożyć na jakiś czas. Nawet jeśli czujemy się absolutnie gotowi, aby ujawnić wszystko co najgorsze, nie powinniśmy kupować własnego spokoju ducha za cenę spokoju innych ludzi.

Bardzo podobnie powinniśmy postąpić w biurze czy fabryce. Od razu pomyślimy o ludziach, którzy dobrze wiedzą o naszym piciu i którzy byli przez nas najbardziej poszkodowani. Ale nawet w tych przypadkach słuszne będzie zachowanie większej ostrożności niż wobec rodziny i odłożenie pierwszych rozmów na kilka tygodni lub dłużej. Najpierw musimy poczuć, że dość pewnie stoimy na gruncie AA. Wtedy jesteśmy gotowi zwrócić się do tych osób, by powiedzieć im czym jest AA i do czego zmierzamy. Po takim wyjaśnieniu możemy swobodnie przyznać się do win i przeprosić za nie. Możemy spłacić – albo obiecać ich spłacenie – wszelkie długi finansowe i inne, jakie możemy wobec nich mieć. Przychylna reakcja większości ludzi wobec takiej spokojnej szczerości często nas zaskakuje. Nawet najsurowsi i najbardziej usprawiedliwieni w tej surowości krytycy bardzo często już przy pierwszej próbie wyjdą nam naprzeciw.
Ta atmosfera uznania i podziwu często bywa tak ekscytująca, że wytrąca nas z równowagi, rodząc nienasycone pragnienie podobnych przeżyć. W odosobnionych przypadkach, kiedy spotykamy się z chłodnym i sceptycznym przy jęciem, możemy popaść w drugą skrajność. Ogarnia nas wtedy ochota, by sprzeczać się i narzucać innym własne zdanie. Możemy też popaść w zniechęcenie i pesymizm. Jeśli jednak dobrze przygotujemy się zawczasu, nawet najbardziej nieprzychylne reakcje nie odwiodą nas od stanowczo i jednoznacznie nakreślonego celu.

Musimy także mieć się na baczności, aby uczucie ulgi po kilku wstępnych próbach zadośćuczynienia nie podsunęło nam wniosku, że zadanie zostało zakończone i teraz może my spocząć na laurach. Pokusa, aby darować sobie bardziej upokarzające i budzące lęk konfrontacje, które nadal stoją przed nami, może być bardzo silna. Będą nam przychodziły do głowy sensowne na pozór wymówki, by w ogóle uniknąć tych gorzkich pigułek. Albo będziemy po prostu zwlekać, mówiąc sobie, że nie nadeszła jeszcze właściwa pora, podczas, gdy w rzeczywistości straciliśmy już wiele doskonałych okazji do naprawienia zła. Niech słowo ostrożność nie maskuje tchórzostwa.

Kiedy zaczynamy nabierać pewności na naszej nowej drodze życia, a przez zachowanie i przykład zaczynamy przekonywać innych, że rzeczywiście zmieniamy się na lepsze – zazwyczaj możemy już całkiem bezpiecznie rozmawiać z absolutną szczerością z poszkodowanymi osoba mi, nawet z tymi, którzy zaledwie domyślają się lub w ogóle nie wiedzą o tym, że wyrządziliśmy im krzywdę. Jedynym wyjątkiem będą przypadki, kiedy nasze wyznania mogłyby kogoś zranić. Rozmowę mającą na celu zadość uczynienie za krzywdy najlepiej rozpocząć w jakiejś naturalnej, nie zaaranżowanej sytuacji. Ale jeśli taka okazja się nie nadarzy, w pewnym momencie powinniśmy zdobyć się na odwagę, udać się do tego z kim mamy porozmawiać i powiedzieć o co nam chodzi. Nie musimy nurzać się w przesadnym poczuciu winy wobec tych, których skrzywdziliśmy, ale nasze przeprosiny zawsze powinny być szczere i pokrzepiające na duchu.

Tylko w jednym przypadku powinniśmy ograniczyć potrzebę całkowitego ujawnienia wyrządzonych krzywd. Dzieje się tak w nielicznych przypadkach, gdy nasze wyznania mogłyby wyrządzić krzywdę ludziom przepraszanym lub – co równie ważne – innym. Nie możemy na przykład ujawniać w szczegółach naszych stosunków pozamałżeńskich niczego nie podejrzewającej żonie lub mężowi. A kiedy rozmowa na takie tematy okaże się konieczna, musimy za wszelką cenę uniknąć sprawiania bólu osobom trzecim, kimkolwiek by one były. Bezlitosne przysparzanie zmartwień innym nie zmniejszy przecież ciężaru naszych przewin.

Ta sama zasada stosuje się do wszelkich trudnych decyzji we wszystkich sprawach. Przypuśćmy na przykład, że prze piliśmy sporą sumę pieniędzy należących do przedsiębiorstwa – albo w charakterze „pożyczek” albo z funduszów reprezentacyjnych. Przypuśćmy, że nie wyjdzie to na jaw, jeśli nic nie powiemy. Czy powinniśmy natychmiast przyznać się do tego, wiedząc na pewno, że zostaniemy zwolnieni z pracy i trudno będzie nam znaleźć nową? Czy dla zaspokojenia potrzeby zadośćuczynienia innym podporządkujemy tej sztywnej zasadzie troskę o dobro rodziny? Czy nie lepiej najpierw poradzić się tych, którzy mogą zostać bezpośrednio dotknięci? Czy nie lepiej przedstawić problem sponsorowi w AA lub duchowemu doradcy i szczerze zwrócić się do Boga o pomoc i przewodnictwo – obiecując sobie podjęcie działania wówczas, gdy będziemy pewni, że jest ono słuszne, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie nam zapłacić? Oczywiście nie ma jednoznacznej recepty na wszystkie tego rodzaju dylematy. Ale wszystkie wymagają pełnej gotowości do zadośćuczynienia – tak szybko i rzetelnie, jak tylko jest to możliwe w każdym konkretnym przypadku.

Zawsze jednak powinniśmy mieć całkowitą pewność, że przyczyną zwłoki nie jest tchórzostwo. Wszak gotowość przyjęcia odpowiedzialności za popełnione w przeszłości uczynki – przy jednoczesnym zachowaniu poczucia odpowiedzialności za dobro innych – stanowi duchową istotę Dziewiątego Kroku.