CODZIENNE REFLEKSJE
POSZUKIWANIE RÓWNOWAGI EMOCJONALNEJ
Postępując… w rozwoju, zdaliśmy sobie sprawę, że najlepszym źródłem równowagi uczuciowej jest sam Bóg. Przekonaliśmy się, że zależność od niego, od Jego doskonałej sprawiedliwości i miłosierdzia, jest zależnością zdrową i sprawdza się, kiedy wszystko inne zawodzi. Znajdując prawdziwe oparcie w Bogu, nie odgrywamy Jego roli w stosunku do otoczenia ani też nie mamy potrzeby, by całkowicie polegać na opiece i ochronie innych ludzi.
Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji, str. 116
Przez całe życie, swoje bezpieczeństwo i zaspokojenie potrzeb emocjonalnych uzależniałem od innych ludzi – ale dziś nie mogę już tak żyć. Dzięki łasce Boga uznałem swoją bezsilność wobec ludzi, rzeczy i miejsc. W odniesieniu do ludzi byłem prawdziwym “nałogowcem ” – gdziekolwiek byłem, zawsze upatrywałem sobie kogoś i robiłem wszystko, żeby zwrócił na mnie uwagę.
Przy tego rodzaju postawie sprawy mogły się mieć jedynie coraz gorzej, bo im bardziej byłem uzależniony od innych i im bardziej domagałem się ich uwagi, tym mniej jej otrzymywałem.
Nie wierzę już, że jakakolwiek ludzka moc może ukoić to uczucie pustki. Choć nadal jestem kruchą istotą ludzką, która musi pracować nad Dwunastoma Krokami, aby tę konkretną zasadę stawiać przed osobistymi ambicjami, to wiem, że jedynie miłujący Bóg może zapewnić mi spokój wewnętrzny i równowagę emocjonalną.
JAK TO WIDZI BILL – s 233
Część codziennego życia
W AA kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku, ponieważ większości z nas nawyk obiektywnej oceny był zupełnie nie znany.
Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a często godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji, str. 89-90
DZIEŃ PO DNIU
Odpuszczanie
Jeśli uzależnienie polega na kontroli, powrót do zdrowia polega na odpuszczeniu. Jeśli uzależnienie polega na zaprzeczaniu, powrót do zdrowia polega na zaakceptowaniu tego, co jest.
Spędzając czas w programie, uczymy się czegoś nieoczekiwanego i niesamowitego: życie jest tak pełne zwrotów akcji, że łatwiej jest podążać za nim, niż próbować je wyprostować. Łatwiej jest mieć mniej oczekiwań, ponieważ w końcu wiemy że nie mamy kontroli nad przyszłością ani teraźniejszością.
Czy mogę poćwiczyć odpuszczanie?
Siło Wyższa, pomóż mi być otwartym, elastycznym i akceptującym w moim powrocie do zdrowia.
Dzisiaj pozwolę innym podejmować decyzje i odpuszczę.
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Czyje doświadczenie jest ważne? Dzielenie się.
W ruchu Dwunastu Kroków, na dużych mitingach rocznicowych często pojawiają się wybitni mówcy. W pewnym sensie czyni to z nich celebrytów….. ich osobiste historie wydają się być uważane za ważniejsze niż historie innych. Powinniśmy zaakceptować takie duże spotkania takimi, jakimi są: po części rozrywką, po części spotkaniem towarzyskim i po części świętowaniem. Prawdziwa praca naszej wspólnoty polega jednak na zwykłej, ciągłej aktywności w grupach.
Najważniejszym doświadczeniem, którym należy się dzielić, nie jest dramatyczna lub humorystyczna relacja usłyszana na większym spotkaniu. Tym, co naprawdę pomaga nam zachować trzeźwość, jest doświadczenie, którym dzielimy się ze sobą nawzajem. To może przetrwać długo po tym, jak potężne przemówienie zostanie zapomniane.
Będę dziś pamiętał, że mogę znaleźć pomoc i rozwój w rozmowach z różnymi ludźmi, których spotykam na regularnych mitingach.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
To rzadkość, gdy ktoś chce usłyszeć to, czego my nie chcemy słyszeć. – Dick Cavett
Chcemy słyszeć tylko dobre rzeczy. Że jesteśmy miłymi ludźmi. Że nasi bliscy są zdrowi.
Że wykonaliśmy dobrą robotę. Nie chcemy słyszeć, że ktoś jest na nas zły lub że popełniliśmy błąd. Nie chcemy słyszeć o chorobie lub kłopotach.
Ale życie to nie tylko radosne wiadomości. Zdarzają się złe rzeczy. Nie możemy tego zmienić. Realizując nasz program zdrowienia, uczymy się radzić sobie z uzależnieniem. Wybieramy ścieżkę życia. Musimy poznać wszystkie wiadomości, dobre i złe. Wtedy będziemy mogli radzić sobie z życiem takim, jakie jest naprawdę.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi słuchać – nawet wtedy, gdy tego nie chcę. Delikatnie pomóż mi radzić sobie zarówno z dobrymi, jak i złymi rzeczami. Wiem że wszelka pomoc, jakiej potrzebuję, jest na wyciągnięcie ręki.
Działanie na dziś: Poproszę mojego sponsora i przyjaciela, aby powiedzieli mi o moich słabych punktach.
JĘZYK WYZWOLENIA
Odpowiedzialność za bliskich
Ciągle pamiętam, jak matka, trzymając się za serce, straszyła mnie, że umrze na zawal i że będzie to moja wina. – Anonim
Przekonanie, że jesteśmy odpowiedzialni za uczucia innych ludzi ma źródło w dzieciństwie, a zostało wpojone przez najbliższych członków naszej rodziny. Być może ktoś nam powiedział, że przez nas matka czy ojciec są nieszczęśliwi, co bezpośrednio doprowadziło do przeświadczenia, że jesteśmy również odpowiedzialni za ich szczęście. Pogląd, że jesteśmy odpowiedzialni za szczęście i nieszczęście naszych rodziców może wpoić w nas przesadne poczucie władzy i winy.
Nie mamy takiej władzy nad naszymi rodzicami – nad ich uczuciami czy nad ich życiem. Nie musimy im pozwalać, aby mieli taką władzę nad nami.
Nasi rodzice zrobili wszystko, na co było ich stać. Jednakże nie znaczy to, że musimy przyjąć od nich choćby jeden pogląd, który nie jest zdrowym poglądem. Mogą być naszymi rodzicami, co nie oznacza, że zawsze mają rację. Mogą być naszymi rodzicami, co nie oznacza, że ich przekonania i zachowania są zawsze zdrowe lub leżą w naszym najlepszym interesie.
Mamy wolną rękę, aby zweryfikować własne przekonania; mamy również prawo ich wyboru.
Pozbądź się poczucia winy. Pozbądź się nadmiernego i niewłaściwego poczucia odpowiedzialności w stosunku do swo- ich rodziców czy innych członków rodziny. Nie musimy pozwalać, aby ich destruktywne przekonania kontrolowały nas, nasze uczucia, nasze zachowania i nasze życie.
Dzisiaj rozpocznę proces uwalniania się od szkodliwych przekonań przekazanych mi przez rodziców. Będę dążył do wypracowania właściwych przekonań i wyznaczenia granic władzy i odpowiedzialności, jakie mogę realistycznie mieć w relacjach z rodzicami.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Tradycja Ósma
„Działalność we Wspólnocie AA powinna na zawsze pozostać honorowa, dopuszcza się jednak zatrudnianie niezbędnych pracowników w służbach AA”
WSPÓLNOTA AA nigdy nie dopuści do powstania grupy zawodowych Anonimowych Alkoholików. Nauczyliśmy się doceniać odwieczną maksymę: „Co otrzymałeś darmo – przekazuj darmo innym.” Nie można pogodzić pieniędzy z rozwojem duchowym. Nawet najlepsi na świecie profesjonaliści – zarówno w dziedzinie medycyny, jak i religii – mieli znikome sukcesy w leczeniu alko holizmu. Nie umniejszając roli fachowości w innych dziedzinach życia, musimy przyjąć do wiadomości, że dla nas zawodowstwo nie jest dobre. Każda próba stosowania Dwunastego Kroku w ramach pracy zawodowej kończyła się tak samo: sprzeniewierzeniem się wobec naszego jedynego celu.
Alkoholicy po prostu nie słuchają ludzi, którzy niosą pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze. Niemal od początku byliśmy przekonani, że rozmowa twarzą w twarz z cierpiącym alkoholikiem może wynikać tylko z chęci niesienia pomocy tylko jemu i sobie. Jeśli Anonimowy Alkoholik mówiłby za pieniądze – czy to podczas spotkania AA czy w indywidualnej rozmowie z nowym alkoholikiem, mogłoby to zaszkodzić również jemu samemu. Motyw zarobku wpływa na niego, a także na wszystko co mówi i co robi dla nowego podopiecznego. Było to od początku tak oczywiste, że tylko bardzo nieliczni AA nieśli pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze.
A mimo to faktem jest, że niewiele spraw prowadziło do równie zaciekłych sporów w naszej wspólnocie, jak zawodowstwo. Sprzątaczki zamiatające podłogi, kucharze smażący hamburgery, sekretarki w naszych biurach, autorzy książek AA – wszyscy ci ludzie byli zaciekle atakowani za to, że – jak złośliwie komentowali krytycy – „robili forsę na AA”. Nie dostrzegając faktu, że zajęcia te nie miały nic wspólnego z Dwunastym Krokiem, złośliwcy atakowali jako zawodowców AA ludzi wykonujących dla nas najbardziej niewdzięczne prace, których nikt inny by się nie podjął. Jeszcze większa wrzawa powstała wówczas, gdy członkowie AA zaczęli pro wadzić domy dla alkoholików i ośrodki rehabilitacyjne, pracować w wielkich korporacjach jako specjalni konsultanci od alkoholizmu wśród pracowników przemysłowych, podejmować pracę pielęgniarek na oddziałach odwykowych, a także pracować zarobkowo w dziedzinie edukacji i uświadamiania na temat alkoholizmu. We wszystkich tych przypadkach – podobnie jak w wielu innych – zarzucano, że wiedza i doświadczenie uzyskane w AA są sprzedawane za pieniądze, toteż ludzie wykonujący tego rodzaju prace są zawodowcami.
W końcu jednak zaczęła zarysowywać się wyraźna linia podziału między pracą zawodową a społeczną w AA. Gdy przyjmowaliśmy jako zasadę, że za pomoc w ramach Dwu nastego Kroku nie powinno się brać pieniędzy, mieliśmy rację. Kiedy jednak oświadczaliśmy, że nasza wspólnota nie może zatrudniać pracowników usługowych albo, że żaden członek AA nie ma prawa przenosić naszych doświadczeń na inne dziedziny życia – działaliśmy pod wpływem strachu. Późniejsze doświadczenia rozwiały nie mal wszystkie nasze obawy.
Weźmy na przykład takiego dozorcę czy kucharza. Po to, by klub mógł działać musi być sprzątnięty i przytulny.
Próbowaliśmy ochotników, którzy jednak szybko się zniechęcili do codziennego zamiatania podłóg i parzenia kawy, po prostu nie pokazywali się więcej. Co ważniejsze, w pustym klubie nie ma kto odbierać telefonów, może za to znaleźć w nim gościnę pijak na fali, który ma przy sobie zapasowy klucz. Ktoś powinien stale czuwać w klubie. Gdy zatrudnialiśmy alkoholika, płaciliśmy mu dokładnie tyle, co nie alkoholikowi za tę samą pracę. Praca ta to jeszcze nie niesienie pomocy, a jedynie umożliwienie realizacji Dwunastego Kroku. Była to tylko i wyłącznie praca usługowa.
Podobnie AA nie mogłoby działać bez etatowych pracowników. Zarówno w Fundacji, jak i w lokalnych biurach Inter grup nie mogliśmy zatrudniać sekretarek, które nie były alkoholiczkami. Konieczni byli ludzie znający AA od środka. Ale gdy tylko ich zatrudniliśmy, ultrakonserwatyści do spółki z zalęknionymi podnieśli wrzask: „Zawodowstwo!” Był okres, gdy sytuacja tych oddanych pracowników usługowych była nie do zniesienia. Nie zapraszano ich, by mówili na spotkaniach AA, ponieważ „robili pieniądze na AA”. Niektórzy członkowie wspólnoty wręcz ich unikali. Nawet ludzie życzliwie do nich nastawieni określa li ich jako „zło konieczne”. Zarządy bezlitośnie wykorzystywały te nastroje zmniejszając im pensje. Uważano, że mogą oni odzyskać część utraconej cnoty pracując dla AA dosłownie za psie pieniądze. Taka atmosfera utrzymywała się latami. Aż w końcu zrozumieliśmy, że sekretarka, która codziennie odbiera dziesiątki telefonów, wysłuchuje skarg dwudziestu szlochających żon, załatwia przyjęcie do szpitala i znajduje sponsorów dla dwudziestu nowych członków, a do tego jeszcze delikatnie obchodzi się ze wściekłym pijakiem, narzekającym na niewłaściwe traktowanie i twierdzącym, że nie rozumie za co jej płacą – nie może być uważana za profesjonalistkę w AA. Ona nie robi płatnego zawodu z Dwunastego Kroku, a tylko umożliwia jego niezawodną realizację. To dzięki niej, szukający u nas pomocy nie zastają zaryglowanych drzwi. Działający honorowo członkowie zarządów i chętni do honorowej pomocy, w tych pracach mają nieoceniony wkład, nie można jednak oczekiwać, by zdołali oni sami dźwigać wszystkie codzienne ciężary.
W Fundacji było tak samo. Osiem ton książek i broszur co miesiąc nie zapakują się same, same też nie nadadzą się na poczcie. Worki listów opisujących wszelkie możliwe problemy AA – od samotności Eskimosa do różnych kłopotów tysięcy grup – powinny doczekać się kompetentnych odpowiedzi. Trzeba też utrzymywać właściwe kontakty ze światem. Wszystkie środki ratownicze AA muszą być W pogotowiu. Dlatego w naszych biurach zatrudniamy członków AA. Płacimy im dobrze, bo na to zasługują. Są oni zawodowymi pracownikami, a nie zawodowymi członkami AA.
Być może w sercu każdego z nas na zawsze pozostanie obawa, że ktoś kiedyś może wykorzystać nasze imię, by się dorobić. Nawet najmniejsza sugestia na ten temat natychmiast wzbudza huragan. Jak zdążyliśmy się jednak przekonać, huragany mają to do siebie, że nie odróżniają ludzi uczciwych od łajdaków i wala na oślep. Toteż od huraganów trudno uczyć się rozsądku.
Największe nawałnice emocjonalnego oburzenia wzbudzali ci Anonimowi Alkoholicy, którzy podejmowali pracę poza AA, w ośrodkach zajmujących się problemem alkoholu. Uniwersytet szukał Anonimowego Alkoholika, by wykładał na temat alkoholizmu. Zakład przemysłowy potrzebował personalnego, który byłby obeznany z tym problemem. Zarząd miasta poszukiwał doświadczonego pracownika socjalnego, który wiedziałby coś o roli alkoholu w życiu rodzinnym. Państwowa Komisja Alkoholowa potrzebowała etatowego eksperta. To tylko kilka przykładów zajęć, jakie oferowano Anonimowym Alkoholikom. Zdarzało się, że członkowie AA kupowali schroniska lub ośrodki rehabilitacyjne, w których zdesperowani pijacy mogli znaleźć przystań. Pojawiło się więc pytanie – które czasem i dziś się pojawia – czy w świetle tradycji AA zajęcia tego rodzaju mogą być uznane za zawodowstwo.
Wydaje nam się, że odpowiedź brzmi: „Nie. Ci z nas, którzy wybierają tego rodzaju zajęcia, nie są zawodowymi realizatorami Dwunastego Kroku AA”. Droga do tego wniosku była długa i wyboista. Początkowo nie potrafiliśmy uchwycić istoty sprawy. W tamtych czasach, każdy członek AA zatrudniony w tego rodzaju przedsięwzięciu, natychmiast był nakłaniany do wykorzystania imienia AA do celów reklamowych lub do próśb o darowizny. Ośrodki rehabilitacyjne, instytucje edukacyjne, stanowe organy ustawodawcze i komisje państwowe reklamowały fakt, że członkowie AA pracują dla nich. Nie zastanawiając się nad tym, członkowie AA nierozważnie łamali zasadę anonimowości, by przynieść korzyść swoim pracodawcom. Z tego powodu sporo cennych przedsięwzięć i związanych z nimi ludzi spotykało się z nieuzasadnioną krytyką ze strony grup AA. Najczęściej ataki te poprzedzał zarzut: „Zawodowstwo! Ten facet dorabia się na AA”. A przecież nie było ani jednego przypadku, by ktoś został zatrudniony, by za pieniądze realizować Dwunasty Krok. We wszystkich tych przypadkach wykroczenie nie polegało na zawodowstwie, ale na złamaniu zasady anonimowości. Odchodzono od zasady jedynego celu AA i nadużywano imienia AA.
Ciekawe, że dziś, gdy niemal nie zdarza się, by ktoś z naszych członków złamał zasadę publicznej anonimowości, prawie wszystkie te obawy ucichły. Zdajemy sobie sprawę, że nie mamy prawa ani potrzeby zniechęcać Anonimowych Alkoholików, którzy zamierzają podjąć pracę w szeroko rozumianej dziedzinie alkoholizmu. W istocie wydawanie takich zakazów byłoby postawą aspołeczną. Nie możemy robić z AA zamkniętej sekty, trzymającej w sekrecie swoją wiedzę i doświadczenia. Jeśli członek AA występując jako zwykły obywatel jest lepszym nauczycielem, badaczem czy pracownikiem socjalnym, to co w tym złego? Wszyscy na tym zyskują, a my nic nie tracimy. To prawda, że czasem przedsięwzięcia, w które angażowali się nasi ludzie bywały zdecydowanie chybione, ale przecież w najmniejszym nawet stopniu nie podważa to słuszności samej zasady.
Te doświadczenia doprowadziły do ostatecznego rozwiązania problemu zawodowstwa w Tradycji AA. Za Dwunasty Krok nikt nigdy nie powinien otrzymywać pieniędzy, ale ludzie którzy pracują dla wspólnoty są warci swej zapłaty.