Refleksje na dzień 16 sierpnia

CODZIENNE REFLEKSJE

WYPADŁEM Z ŻYCIA

Warto… zastanowić się, co to właściwie znaczy, kiedy mówmy, że “skrzywdziliśmy” kogoś. Jakiego rodzaju “krzywdy” ludzie wyrządzają sobie nawzajem? Pojęcie “krzywda” możemy praktycznie określić jako takie zderzenie instynktów, którego rezultat kaleczy ludzi fizycznie, psychicznie lub duchowo.
Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji, str. 81

Bywałem na mityngach, na których pracowano nad Krokiem Ósmym, i zawsze myślałem sobie tak: “Tak naprawdę to nie skrzywdziłem wielu ludzi, przede wszystkim to skrzywdziłem samego siebie ”. Ale gdy wreszcie sporządziłem listę osób, którym wyrządziłem krzywdę, okazała się dłuższa niż przewidywałem. Albo kogoś lubiłem, albo kogoś nie lubiłem, albo czegoś od kogoś potrzebowałem – takie to było proste. Ludzie nie zachowywali się tak, jak bym chciał, i zażyłe relacje wymykały się spod kontroli z powodu nierozsądnych żądań moich partnerek. Czy moja postawa była wyrazem “grzechu zaniedbania”? Przez nadmierne picie “wypadłem z życia”: nie wysyłałem kartek z życzeniami, nie oddzwaniałem, nie miałem czasu dla innych ludzi ani nie uczestniczyłem w ich życiu. Jakąż łaską była możliwość przyjrzenia się tym relacjom i moralnego rozliczenia się z nich w obecności Boga – jakkolwiek Go pojmuję; uczyniwszy to, mogę żyć dalej, znajdując w sobie gotowość do szczerości i otwartości w kontaktach z ludźmi.


JAK TO WIDZI BILL – s 227

Czy wystarczy nie pić?

Alkoholika można przyrównać do huraganu, niszczącego życie innych ludzi. Łamie serca, burzy stosunki rodzinne, rujnuje uczucia. Jego bezwzględne samolubne nawyki niszczą ognisko domowe.

Dlatego sądzimy, że człowiek, który uważa, iż tylko wystarczy nie pić nie przemyślał wszystkiego. Zachowuje się jak farmer, który po zniszczeniu domu przez tornado, mówi do swojej żony: „Nie wiem czego babo lamencisz! Przecie duć przestało!”.

Warto też zastanowić się, co to właściwie znaczy, kiedy mówimy, że „skrzywdziliśmy” kogoś. Jakiego rodzaju „krzywdy” ludzie wyrządzają sobie nawzajem? Pojęcie „krzywda” możemy praktycznie określić, jako takie zderzenie instynktów, którego rezultat kaleczy ludzi fizycznie, umysłowo, emocjonalnie lub duchowo.

1.Anonimowi Alkoholicy, str. 71
2.Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji, str,. 81


DZIEŃ PO DNIU

Przekonywanie innych

Jest to program przyciągania, a nie reklamowania. Nie jest konieczne przekonywanie ludzi, by widzieli rzeczy po naszej myśli. Jeśli nasze nowe życie – trzeźwe i spokojne – nie wystarczy, by przyciągnąć innych, to znaczy, że nie cierpieli oni jeszcze na tyle, by chcieć pomocy.
Mamy po prostu nieść posłanie. Nasza Siła Wyższa sprawi, że będziemy w stanie pomóc innym i sprawi, że inni będą w stanie otrzymać pomoc. Następnie to oni dokonują wyboru – sięgnąć po pomoc lub odwrócić się.

Czy zrezygnowałem z pomagania innym, dopóki nie chcą pomocy ode mnie?

Siło Wyższa, pomóż mi pamiętać, że moim zadaniem jest jedynie niesienie posłania.
Dziś będę dostępny z przesłaniem dla…


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Kto jest kluczową osobą? Szanowanie innych ludzi

Ruch Dwunastu Kroków wyrósł ze społeczeństwa, które praktykowało strategię Osoby Kluczowej; jeśli uda ci się pozyskać ważne osoby do swojej grupy, inni o wysokiej pozycji pójdą za tobą.
Doświadczenie Anonimowych Alkoholików doprowadziło do innej strategii: Pracuj z każdym, kto chce pomocy i pozwól liderom pojawiać się tak, jak chcą. Liderzy, których nazywamy zaufanymi sługami, byli czasami bardzo zwykłymi ludźmi w oczach świata. Niektórzy byli jak Bill W., ludźmi o wielkich zdolnościach, których kariera została zniszczona przez alkoholizm. W każdym razie oczywiste jest, że nie potrafimy ocenić, kto może stać się osobą kluczową. Mówi się nam, że w oczach Boga wszyscy ludzie są równi. Największy sukces odnosimy wtedy, gdy traktujemy każdego nowo przybyłego jako osobę kluczową.
Będę dziś pamiętał, aby patrzeć na każdą osobę z szacunkiem i uwagą, które zwykle są okazywane ludziom, których świat uważa za ważnych.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Najsilniejszy bunt można wyrazić w cichym, niedramatycznym zachowaniu. – Benjamin Spock

Podczas zdrowienia każdy z nas buntuje się przeciwko swojej chorobie. Każdego dnia walczymy o wolność pozostania blisko naszej Siły Wyższej, przyjaciół i rodziny.
To głównie cicha bitwa. Toczy się codziennie. Walczymy i wygrywamy działając w duchowy sposób. Walczymy i wygrywamy za każdym razem, gdy pomagamy przyjacielowi, chodzimy na mitingi lub czytamy o tym, jak poprawić nasze życie
Poruszamy się powoli, ale zawsze do przodu. Pośpiech tylko nas zmęczy. Nasza walka będzie trwać przez całe życie.
Jesteśmy cichymi wojownikami, ale jesteśmy silni, ponieważ nie walczymy sami. I wiemy, co nas czeka, jeśli przegramy.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi pozostać wolnym. Kiedy chcę się poddać, pomóż mi zrozumieć, że to normalne. Pomóż mi w takich chwilach walczyć dalej.

Działanie na dziś: Dzisiaj będę buntownikiem. Pójdę na dodatkowy miting lub porozmawiam z moim sponsorem. Znajdę sposób, by pomóc komuś bezinteresownie i anonimowo.


JĘZYK WYZWOLENIA

Przyjście sobie z pomocą

Nikt nie darzy sympatią męczenników. Co odczuwamy w towarzystwie męczenników? Winę, złość, przymus, negatywną energię, chęć jak najszybszego oddalenia się?
Wielu z nas wpojono przekonanie, że odmawianie sobie wszystkiego, niedbanie o siebie, przyjmowanie postawy ofiary i niekończące się cierpienie zapewni nam to, czego chcemy. Do nas należy uznanie własnych możliwości i atutów oraz rozwijanie i wykorzystanie ich, aby sobie pomóc. Do nas należy uznanie własnego bólu i znużenia, a następnie zadbanie o siebie we właściwy sposób. Do nas również należy uznanie własnego zubożenia podjęcie kroków, w celu zapewnienia sobie dostatku. Zaczyna się to w nas poprzez zmianę przekonań odnośnie tego, na co zasługujemy, poprzez porzucenie stanu ubóstwa i traktowanie siebie w sposób, na jaki zasługujemy. Życie nie jest łatwe, lecz nie musimy go komplikować poprzez zaniedbywanie samych siebie. Cierpienie nie niesie chwały, tylko cierpienie. Nasz ból nie ustąpi z chwilą, kiedy nadejdzie wybawca, lecz kiedy weźmiemy odpowiedzialność za siebie i przerwiemy ten ból.

Dzisiaj stanę się własnym wybawcą. Przestanę czekać na kogoś, kto rozwiąże moje problemy za mnie.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Tradycja Ósma

„Działalność we Wspólnocie AA powinna na zawsze pozostać honorowa, dopuszcza się jednak zatrudnianie niezbędnych pracowników w służbach AA”

WSPÓLNOTA AA nigdy nie dopuści do powstania grupy zawodowych Anonimowych Alkoholików. Nauczyliśmy się doceniać odwieczną maksymę: „Co otrzymałeś darmo – przekazuj darmo innym.” Nie można pogodzić pieniędzy z rozwojem duchowym. Nawet najlepsi na świecie profesjonaliści – zarówno w dziedzinie medycyny, jak i religii – mieli znikome sukcesy w leczeniu alko holizmu. Nie umniejszając roli fachowości w innych dziedzinach życia, musimy przyjąć do wiadomości, że dla nas zawodowstwo nie jest dobre. Każda próba stosowania Dwunastego Kroku w ramach pracy zawodowej kończyła się tak samo: sprzeniewierzeniem się wobec naszego jedynego celu.

Alkoholicy po prostu nie słuchają ludzi, którzy niosą pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze. Niemal od początku byliśmy przekonani, że rozmowa twarzą w twarz z cierpiącym alkoholikiem może wynikać tylko z chęci niesienia pomocy tylko jemu i sobie. Jeśli Anonimowy Alkoholik mówiłby za pieniądze – czy to podczas spotkania AA czy w indywidualnej rozmowie z nowym alkoholikiem, mogłoby to zaszkodzić również jemu samemu. Motyw zarobku wpływa na niego, a także na wszystko co mówi i co robi dla nowego podopiecznego. Było to od początku tak oczywiste, że tylko bardzo nieliczni AA nieśli pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze.

A mimo to faktem jest, że niewiele spraw prowadziło do równie zaciekłych sporów w naszej wspólnocie, jak zawodowstwo. Sprzątaczki zamiatające podłogi, kucharze smażący hamburgery, sekretarki w naszych biurach, autorzy książek AA – wszyscy ci ludzie byli zaciekle atakowani za to, że – jak złośliwie komentowali krytycy – „robili forsę na AA”. Nie dostrzegając faktu, że zajęcia te nie miały nic wspólnego z Dwunastym Krokiem, złośliwcy atakowali jako zawodowców AA ludzi wykonujących dla nas najbardziej niewdzięczne prace, których nikt inny by się nie podjął. Jeszcze większa wrzawa powstała wówczas, gdy członkowie AA zaczęli pro wadzić domy dla alkoholików i ośrodki rehabilitacyjne, pracować w wielkich korporacjach jako specjalni konsultanci od alkoholizmu wśród pracowników przemysłowych, podejmować pracę pielęgniarek na oddziałach odwykowych, a także pracować zarobkowo w dziedzinie edukacji i uświadamiania na temat alkoholizmu. We wszystkich tych przypadkach – podobnie jak w wielu innych – zarzucano, że wiedza i doświadczenie uzyskane w AA są sprzedawane za pieniądze, toteż ludzie wykonujący tego rodzaju prace są zawodowcami.

W końcu jednak zaczęła zarysowywać się wyraźna linia podziału między pracą zawodową a społeczną w AA. Gdy przyjmowaliśmy jako zasadę, że za pomoc w ramach Dwu nastego Kroku nie powinno się brać pieniędzy, mieliśmy rację. Kiedy jednak oświadczaliśmy, że nasza wspólnota nie może zatrudniać pracowników usługowych albo, że żaden członek AA nie ma prawa przenosić naszych doświadczeń na inne dziedziny życia – działaliśmy pod wpływem strachu. Późniejsze doświadczenia rozwiały nie mal wszystkie nasze obawy.
Weźmy na przykład takiego dozorcę czy kucharza. Po to, by klub mógł działać musi być sprzątnięty i przytulny.

Próbowaliśmy ochotników, którzy jednak szybko się zniechęcili do codziennego zamiatania podłóg i parzenia kawy, po prostu nie pokazywali się więcej. Co ważniejsze, w pustym klubie nie ma kto odbierać telefonów, może za to znaleźć w nim gościnę pijak na fali, który ma przy sobie zapasowy klucz. Ktoś powinien stale czuwać w klubie. Gdy zatrudnialiśmy alkoholika, płaciliśmy mu dokładnie tyle, co nie alkoholikowi za tę samą pracę. Praca ta to jeszcze nie niesienie pomocy, a jedynie umożliwienie realizacji Dwunastego Kroku. Była to tylko i wyłącznie praca usługowa.

Podobnie AA nie mogłoby działać bez etatowych pracowników. Zarówno w Fundacji, jak i w lokalnych biurach Inter grup nie mogliśmy zatrudniać sekretarek, które nie były alkoholiczkami. Konieczni byli ludzie znający AA od środka. Ale gdy tylko ich zatrudniliśmy, ultrakonserwatyści do spółki z zalęknionymi podnieśli wrzask: „Zawodowstwo!” Był okres, gdy sytuacja tych oddanych pracowników usługowych była nie do zniesienia. Nie zapraszano ich, by mówili na spotkaniach AA, ponieważ „robili pieniądze na AA”. Niektórzy członkowie wspólnoty wręcz ich unikali. Nawet ludzie życzliwie do nich nastawieni określa li ich jako „zło konieczne”. Zarządy bezlitośnie wykorzystywały te nastroje zmniejszając im pensje. Uważano, że mogą oni odzyskać część utraconej cnoty pracując dla AA dosłownie za psie pieniądze. Taka atmosfera utrzymywała się latami. Aż w końcu zrozumieliśmy, że sekretarka, która codziennie odbiera dziesiątki telefonów, wysłuchuje skarg dwudziestu szlochających żon, załatwia przyjęcie do szpitala i znajduje sponsorów dla dwudziestu nowych członków, a do tego jeszcze delikatnie obchodzi się ze wściekłym pijakiem, narzekającym na niewłaściwe traktowanie i twierdzącym, że nie rozumie za co jej płacą – nie może być uważana za profesjonalistkę w AA. Ona nie robi płatnego zawodu z Dwunastego Kroku, a tylko umożliwia jego niezawodną realizację. To dzięki niej, szukający u nas pomocy nie zastają zaryglowanych drzwi. Działający honorowo członkowie zarządów i chętni do honorowej pomocy, w tych pracach mają nieoceniony wkład, nie można jednak oczekiwać, by zdołali oni sami dźwigać wszystkie codzienne ciężary.

W Fundacji było tak samo. Osiem ton książek i broszur co miesiąc nie zapakują się same, same też nie nadadzą się na poczcie. Worki listów opisujących wszelkie możliwe problemy AA – od samotności Eskimosa do różnych kłopotów tysięcy grup – powinny doczekać się kompetentnych odpowiedzi. Trzeba też utrzymywać właściwe kontakty ze światem. Wszystkie środki ratownicze AA muszą być W pogotowiu. Dlatego w naszych biurach zatrudniamy członków AA. Płacimy im dobrze, bo na to zasługują. Są oni zawodowymi pracownikami, a nie zawodowymi członkami AA.

Być może w sercu każdego z nas na zawsze pozostanie obawa, że ktoś kiedyś może wykorzystać nasze imię, by się dorobić. Nawet najmniejsza sugestia na ten temat natychmiast wzbudza huragan. Jak zdążyliśmy się jednak przekonać, huragany mają to do siebie, że nie odróżniają ludzi uczciwych od łajdaków i wala na oślep. Toteż od huraganów trudno uczyć się rozsądku.

Największe nawałnice emocjonalnego oburzenia wzbudzali ci Anonimowi Alkoholicy, którzy podejmowali pracę poza AA, w ośrodkach zajmujących się problemem alkoholu. Uniwersytet szukał Anonimowego Alkoholika, by wykładał na temat alkoholizmu. Zakład przemysłowy potrzebował personalnego, który byłby obeznany z tym problemem. Zarząd miasta poszukiwał doświadczonego pracownika socjalnego, który wiedziałby coś o roli alkoholu w życiu rodzinnym. Państwowa Komisja Alkoholowa potrzebowała etatowego eksperta. To tylko kilka przykładów zajęć, jakie oferowano Anonimowym Alkoholikom. Zdarzało się, że członkowie AA kupowali schroniska lub ośrodki rehabilitacyjne, w których zdesperowani pijacy mogli znaleźć przystań. Pojawiło się więc pytanie – które czasem i dziś się pojawia – czy w świetle tradycji AA zajęcia tego rodzaju mogą być uznane za zawodowstwo.

Wydaje nam się, że odpowiedź brzmi: „Nie. Ci z nas, którzy wybierają tego rodzaju zajęcia, nie są zawodowymi realizatorami Dwunastego Kroku AA”. Droga do tego wniosku była długa i wyboista. Początkowo nie potrafiliśmy uchwycić istoty sprawy. W tamtych czasach, każdy członek AA zatrudniony w tego rodzaju przedsięwzięciu, natychmiast był nakłaniany do wykorzystania imienia AA do celów reklamowych lub do próśb o darowizny. Ośrodki rehabilitacyjne, instytucje edukacyjne, stanowe organy ustawodawcze i komisje państwowe reklamowały fakt, że członkowie AA pracują dla nich. Nie zastanawiając się nad tym, członkowie AA nierozważnie łamali zasadę anonimowości, by przynieść korzyść swoim pracodawcom. Z tego powodu sporo cennych przedsięwzięć i związanych z nimi ludzi spotykało się z nieuzasadnioną krytyką ze strony grup AA. Najczęściej ataki te poprzedzał zarzut: „Zawodowstwo! Ten facet dorabia się na AA”. A przecież nie było ani jednego przypadku, by ktoś został zatrudniony, by za pieniądze realizować Dwunasty Krok. We wszystkich tych przypadkach wykroczenie nie polegało na zawodowstwie, ale na złamaniu zasady anonimowości. Odchodzono od zasady jedynego celu AA i nadużywano imienia AA.

Ciekawe, że dziś, gdy niemal nie zdarza się, by ktoś z naszych członków złamał zasadę publicznej anonimowości, prawie wszystkie te obawy ucichły. Zdajemy sobie sprawę, że nie mamy prawa ani potrzeby zniechęcać Anonimowych Alkoholików, którzy zamierzają podjąć pracę w szeroko rozumianej dziedzinie alkoholizmu. W istocie wydawanie takich zakazów byłoby postawą aspołeczną. Nie możemy robić z AA zamkniętej sekty, trzymającej w sekrecie swoją wiedzę i doświadczenia. Jeśli członek AA występując jako zwykły obywatel jest lepszym nauczycielem, badaczem czy pracownikiem socjalnym, to co w tym złego? Wszyscy na tym zyskują, a my nic nie tracimy. To prawda, że czasem przedsięwzięcia, w które angażowali się nasi ludzie bywały zdecydowanie chybione, ale przecież w najmniejszym nawet stopniu nie podważa to słuszności samej zasady.

Te doświadczenia doprowadziły do ostatecznego rozwiązania problemu zawodowstwa w Tradycji AA. Za Dwunasty Krok nikt nigdy nie powinien otrzymywać pieniędzy, ale ludzie którzy pracują dla wspólnoty są warci swej zapłaty.