Refleksje na dzień 15 sierpnia

CODZIENNE REFLEKSJE

CZYŻBYŚ NIKOGO NIE SKRZYWDZIŁ

Niektórzy z nas potykali się jeszcze o inną kłodę. Uparcie trzymaliśmy się przekonanie pijąc, że nigdy nie skrzywdziliśmy nikogo oprócz siebie.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 80

Ten Krok wydawał się taki łatwy. Przypomniałem sobie kilkanaście osób, które skrzywdziłem – ale nie mogłem już nawiązać z nimi kontaktu. Mimo to, Krok ten nie dawał mi spokoju i unikałem rozmów, które go dotyczyły. Z czasem nauczyłem się badać te Kroki i te dziedziny mojego życia, które wywoływały we mnie niepokój. Odkryłem, jak chora była relacja z moimi rodzicami, których głęboko zraniło odizolowanie się od nich; relacja z pracodawcą, który martwił się moimi nieobecnościami w pracy, zanikami pamięci i wybuchami złości; chore były też moje relacje z przyjaciółmi, od których stroniłem, nie wyjaśniając im dlaczego. Gdy zmierzyłem się z krzywdami, które wyrządziłem, Krok Ósmy nabrał dla mnie nowego znaczenia. Nie odczuwam już niepokoju i czuję się oczyszczony i lekki.


JAK TO WIDZI BILL – s 226

Pokora cechą całej wspólnoty

My, uczestnicy AA, lubimy czasem chełpić się cnotami naszej wspólnoty. Pamiętamy jednak, że cnoty te nie są wynikiem jakichkolwiek naszych zasług. Zostaliśmy zmuszeni do nich okrutnie chłostani biczem nałogu. W końcu przyswoiliśmy je sobie nie dlatego, że chcieliśmy, lecz dlatego, że musieliśmy.

Dopiero, gdy czas potwierdził słuszność naszych podstawowych zasad zaczęliśmy się do nich stosować, ponieważ były słuszne. Niektórzy z nas, w pierwszym rzędzie ja sam, nawet wówczas mieli opory.

Ale w końcu doszliśmy do punktu, żeby – jak sądzę z gotowością i radością – zobowiązać się do stałego przestrzegania zasad, których – z łaski Bożej – nauczyło nas doświadczenie.

Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 292


DZIEŃ PO DNIU

Dzielenie się naszymi ciężarami

Byliśmy rozczarowani sobą, gdy nie mogliśmy wznieść się ponad sytuacje, które nas ogarnęły. Byliśmy zniechęceni do przyjaciół, którzy wydawali się obojętni na nasze cierpienie.
Ale przychodząc do programu, odkrywamy, że nie musimy obawiać się ciężarów życia. Nasza Siła Wyższa dała nam przykłady, obietnice i przyjaciół, z którymi możemy dzielić wszystkie nasze ciężary. Na przykład, dzięki wyrozumiałym ludziom odkrywamy, że już nigdy nie musimy być sami.

Czy dzielę się wszystkimi ciężarami z moimi bliźnimi i z moją Siłą Wyższą?

Siło Wyższa, pomóż mi uświadomić sobie, że na mojej drodze są inni i uwierzyć, że mogą mi pomóc.
Brzemię, którym się dzisiaj podzielę, to …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Czy mamy większy cel?

Program Dwunastu Kroków wywodzi się z ruchu, który próbował ocalić świat poprzez ustanowienie powszechnego pokoju. Nasz cel sprowadza się do pomocy osobie, która wciąż cierpi.
Tak naprawdę nie znamy drogi do pokoju na świecie, ale nauczyliśmy się, że aby żyć szczęśliwie, musimy być w pokoju z samymi sobą i z innymi. Oznacza to uwolnienie starych uraz, nieufności i innych wad, które nękają tak wielu z nas.
Życie według Dwunastu Kroków mogło być naszym pierwszym doświadczeniem w dogadywaniu się z innymi. Odkryliśmy, że jest to coś zupełnie innego niż nienawiść i podejrzliwość, które kiedyś zatruwały nasze życie i trzymały nas w niewoli. W pewnym momencie możemy również odkryć, że odgrywamy rolę w większym celu, jakim jest odnalezienie pokoju. Przynajmniej odsunęliśmy się od szalejących konfliktów, które powodują tak wiele kłopotów na świecie.
Będę w pokoju z każdym, kogo dziś spotkam. Przebaczyłem innym i sobie, i nie zrobię dziś nic, co uwikłałoby mnie w konflikt z innymi.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, czym możemy być – Szekspir

Jesteśmy uzależnieni. Cierpimy na chorobę. Chodzimy na spotkania Dwunastu Kroków, ponieważ wiemy, kim jesteśmy. Mamy sponsora, ponieważ wiemy, kim jesteśmy. Prosimy przyjaciół o wsparcie, ponieważ wiemy, kim jesteśmy. Wiemy, dlaczego potrzebujemy naszej Siły Wyższej, by nas prowadziła. Zdrowienie to duchowa podróż. W tej podróży jesteśmy naśladowcami, a nie przewodnikami. To podróż, która nas zmienia. Nie wiemy, jak wyzdrowienie nas zmieni, ale wiemy, że tak się stanie. Czy moja wiara jest wystarczająco silna dla mojej podróży? Częścią tego, jak stajemy się silni w naszej podróży, jest wiedza o tym, kim naprawdę jesteśmy: uzależnionymi.

Modlitwa na dziś: Modlę się, aby pamiętać, kim jestem, więc nauczę się szanować siłę mojej choroby.

Działanie na dziś: Poświęcę czas na przypomnienie sobie mojej przeszłości, zarówno tej dobrej, jak i złej. Poświęcę też czas na zastanowienie się nad tym, kim jestem teraz. Jak daleko zaszedłem?


JĘZYK WYZWOLENIA

Zostawić miejsce na uczucia

Musimy zostawić wystarczająco dużo miejsca dla siebie i innych na odczuwanie i „przepracowanie” uczuć.
Jesteśmy ludźmi, nie robotami. Ważna część naszej persony – to, kim jesteśmy, jak się rozwijamy, jak żyjemy – jest połączona z naszym emocjonalnym rdzeniem. Posiadamy uczucia, czasami trudne, czasami wytrącające nas z równowagi, czasami wybuchowe, które muszą być przepracowane. Stawiając im czoła i pracując nad nimi, dojrzewamy i rozwijamy się. W związkach, czy to w miłości, w przyjaźni, w rodzinie, czy w bliskich relacjach zawodowych, ludziom potrzebna jest możliwość posiadania i pracy nad uczuciami.
Niektórzy nazywają to „przechodzeniem przez proces”.
Założenie, że nie potrzebujemy czasu ani miejsca na pracę nad uczuciami jest nierozsądne. Z góry skazujemy siebie i nasze relacje na przegraną, jeżeli się tego pozbawimy.
Potrzeba nam czasu. Potrzeba nam psychicznej przestrzeni i zgody, aby te uczucia „przepracować”, nawet, jeżeli robimy to w sposób niezdarny, nieprzyjemny i chaotyczny czyli typowy dla większości ludzi.
Takie jest życie. Na tym polega rozwój. Tak ma być.
Możemy wydzielić sobie miejsce na uczucia. Możemy dać innym ludziom czas i przestrzeń, aby zajęli się swoimi uczuciami. Nie musimy tak mocno ściągać cugli. Podczas gdy „przepracowujemy” uczucia, nie musimy niepotrzebnie zużywać tyle energii, reagując na każde własne czy cudze emocje. Nie musimy z namaszczoną powagą brać na warsztat wszystkich własnych ani cudzych uczuć.
Pozwólmy uczuciom płynąć, z ufnością poddając się ich nurtowi.

Mogę wyznaczyć rozsądne granice dla zachowań, pozostawiając jednocześnie miejsce na całą gamę emocji.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Tradycja Ósma

„Działalność we Wspólnocie AA powinna na zawsze pozostać honorowa, dopuszcza się jednak zatrudnianie niezbędnych pracowników w służbach AA”

WSPÓLNOTA AA nigdy nie dopuści do powstania grupy zawodowych Anonimowych Alkoholików. Nauczyliśmy się doceniać odwieczną maksymę: „Co otrzymałeś darmo – przekazuj darmo innym.” Nie można pogodzić pieniędzy z rozwojem duchowym. Nawet najlepsi na świecie profesjonaliści – zarówno w dziedzinie medycyny, jak i religii – mieli znikome sukcesy w leczeniu alko holizmu. Nie umniejszając roli fachowości w innych dziedzinach życia, musimy przyjąć do wiadomości, że dla nas zawodowstwo nie jest dobre. Każda próba stosowania Dwunastego Kroku w ramach pracy zawodowej kończyła się tak samo: sprzeniewierzeniem się wobec naszego jedynego celu.

Alkoholicy po prostu nie słuchają ludzi, którzy niosą pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze. Niemal od początku byliśmy przekonani, że rozmowa twarzą w twarz z cierpiącym alkoholikiem może wynikać tylko z chęci niesienia pomocy tylko jemu i sobie. Jeśli Anonimowy Alkoholik mówiłby za pieniądze – czy to podczas spotkania AA czy w indywidualnej rozmowie z nowym alkoholikiem, mogłoby to zaszkodzić również jemu samemu. Motyw zarobku wpływa na niego, a także na wszystko co mówi i co robi dla nowego podopiecznego. Było to od początku tak oczywiste, że tylko bardzo nieliczni AA nieśli pomoc w ramach Dwunastego Kroku za pieniądze.

A mimo to faktem jest, że niewiele spraw prowadziło do równie zaciekłych sporów w naszej wspólnocie, jak zawodowstwo. Sprzątaczki zamiatające podłogi, kucharze smażący hamburgery, sekretarki w naszych biurach, autorzy książek AA – wszyscy ci ludzie byli zaciekle atakowani za to, że – jak złośliwie komentowali krytycy – „robili forsę na AA”. Nie dostrzegając faktu, że zajęcia te nie miały nic wspólnego z Dwunastym Krokiem, złośliwcy atakowali jako zawodowców AA ludzi wykonujących dla nas najbardziej niewdzięczne prace, których nikt inny by się nie podjął. Jeszcze większa wrzawa powstała wówczas, gdy członkowie AA zaczęli pro wadzić domy dla alkoholików i ośrodki rehabilitacyjne, pracować w wielkich korporacjach jako specjalni konsultanci od alkoholizmu wśród pracowników przemysłowych, podejmować pracę pielęgniarek na oddziałach odwykowych, a także pracować zarobkowo w dziedzinie edukacji i uświadamiania na temat alkoholizmu. We wszystkich tych przypadkach – podobnie jak w wielu innych – zarzucano, że wiedza i doświadczenie uzyskane w AA są sprzedawane za pieniądze, toteż ludzie wykonujący tego rodzaju prace są zawodowcami.

W końcu jednak zaczęła zarysowywać się wyraźna linia podziału między pracą zawodową a społeczną w AA. Gdy przyjmowaliśmy jako zasadę, że za pomoc w ramach Dwu nastego Kroku nie powinno się brać pieniędzy, mieliśmy rację. Kiedy jednak oświadczaliśmy, że nasza wspólnota nie może zatrudniać pracowników usługowych albo, że żaden członek AA nie ma prawa przenosić naszych doświadczeń na inne dziedziny życia – działaliśmy pod wpływem strachu. Późniejsze doświadczenia rozwiały nie mal wszystkie nasze obawy.
Weźmy na przykład takiego dozorcę czy kucharza. Po to, by klub mógł działać musi być sprzątnięty i przytulny.

Próbowaliśmy ochotników, którzy jednak szybko się zniechęcili do codziennego zamiatania podłóg i parzenia kawy, po prostu nie pokazywali się więcej. Co ważniejsze, w pustym klubie nie ma kto odbierać telefonów, może za to znaleźć w nim gościnę pijak na fali, który ma przy sobie zapasowy klucz. Ktoś powinien stale czuwać w klubie. Gdy zatrudnialiśmy alkoholika, płaciliśmy mu dokładnie tyle, co nie alkoholikowi za tę samą pracę. Praca ta to jeszcze nie niesienie pomocy, a jedynie umożliwienie realizacji Dwunastego Kroku. Była to tylko i wyłącznie praca usługowa.

Podobnie AA nie mogłoby działać bez etatowych pracowników. Zarówno w Fundacji, jak i w lokalnych biurach Inter grup nie mogliśmy zatrudniać sekretarek, które nie były alkoholiczkami. Konieczni byli ludzie znający AA od środka. Ale gdy tylko ich zatrudniliśmy, ultrakonserwatyści do spółki z zalęknionymi podnieśli wrzask: „Zawodowstwo!” Był okres, gdy sytuacja tych oddanych pracowników usługowych była nie do zniesienia. Nie zapraszano ich, by mówili na spotkaniach AA, ponieważ „robili pieniądze na AA”. Niektórzy członkowie wspólnoty wręcz ich unikali. Nawet ludzie życzliwie do nich nastawieni określa li ich jako „zło konieczne”. Zarządy bezlitośnie wykorzystywały te nastroje zmniejszając im pensje. Uważano, że mogą oni odzyskać część utraconej cnoty pracując dla AA dosłownie za psie pieniądze. Taka atmosfera utrzymywała się latami. Aż w końcu zrozumieliśmy, że sekretarka, która codziennie odbiera dziesiątki telefonów, wysłuchuje skarg dwudziestu szlochających żon, załatwia przyjęcie do szpitala i znajduje sponsorów dla dwudziestu nowych członków, a do tego jeszcze delikatnie obchodzi się ze wściekłym pijakiem, narzekającym na niewłaściwe traktowanie i twierdzącym, że nie rozumie za co jej płacą – nie może być uważana za profesjonalistkę w AA. Ona nie robi płatnego zawodu z Dwunastego Kroku, a tylko umożliwia jego niezawodną realizację. To dzięki niej, szukający u nas pomocy nie zastają zaryglowanych drzwi. Działający honorowo członkowie zarządów i chętni do honorowej pomocy, w tych pracach mają nieoceniony wkład, nie można jednak oczekiwać, by zdołali oni sami dźwigać wszystkie codzienne ciężary.

W Fundacji było tak samo. Osiem ton książek i broszur co miesiąc nie zapakują się same, same też nie nadadzą się na poczcie. Worki listów opisujących wszelkie możliwe problemy AA – od samotności Eskimosa do różnych kłopotów tysięcy grup – powinny doczekać się kompetentnych odpowiedzi. Trzeba też utrzymywać właściwe kontakty ze światem. Wszystkie środki ratownicze AA muszą być W pogotowiu. Dlatego w naszych biurach zatrudniamy członków AA. Płacimy im dobrze, bo na to zasługują. Są oni zawodowymi pracownikami, a nie zawodowymi członkami AA.

Być może w sercu każdego z nas na zawsze pozostanie obawa, że ktoś kiedyś może wykorzystać nasze imię, by się dorobić. Nawet najmniejsza sugestia na ten temat natychmiast wzbudza huragan. Jak zdążyliśmy się jednak przekonać, huragany mają to do siebie, że nie odróżniają ludzi uczciwych od łajdaków i wala na oślep. Toteż od huraganów trudno uczyć się rozsądku.

Największe nawałnice emocjonalnego oburzenia wzbudzali ci Anonimowi Alkoholicy, którzy podejmowali pracę poza AA, w ośrodkach zajmujących się problemem alkoholu. Uniwersytet szukał Anonimowego Alkoholika, by wykładał na temat alkoholizmu. Zakład przemysłowy potrzebował personalnego, który byłby obeznany z tym problemem. Zarząd miasta poszukiwał doświadczonego pracownika socjalnego, który wiedziałby coś o roli alkoholu w życiu rodzinnym. Państwowa Komisja Alkoholowa potrzebowała etatowego eksperta. To tylko kilka przykładów zajęć, jakie oferowano Anonimowym Alkoholikom. Zdarzało się, że członkowie AA kupowali schroniska lub ośrodki rehabilitacyjne, w których zdesperowani pijacy mogli znaleźć przystań. Pojawiło się więc pytanie – które czasem i dziś się pojawia – czy w świetle tradycji AA zajęcia tego rodzaju mogą być uznane za zawodowstwo.

Wydaje nam się, że odpowiedź brzmi: „Nie. Ci z nas, którzy wybierają tego rodzaju zajęcia, nie są zawodowymi realizatorami Dwunastego Kroku AA”. Droga do tego wniosku była długa i wyboista. Początkowo nie potrafiliśmy uchwycić istoty sprawy. W tamtych czasach, każdy członek AA zatrudniony w tego rodzaju przedsięwzięciu, natychmiast był nakłaniany do wykorzystania imienia AA do celów reklamowych lub do próśb o darowizny. Ośrodki rehabilitacyjne, instytucje edukacyjne, stanowe organy ustawodawcze i komisje państwowe reklamowały fakt, że członkowie AA pracują dla nich. Nie zastanawiając się nad tym, członkowie AA nierozważnie łamali zasadę anonimowości, by przynieść korzyść swoim pracodawcom. Z tego powodu sporo cennych przedsięwzięć i związanych z nimi ludzi spotykało się z nieuzasadnioną krytyką ze strony grup AA. Najczęściej ataki te poprzedzał zarzut: „Zawodowstwo! Ten facet dorabia się na AA”. A przecież nie było ani jednego przypadku, by ktoś został zatrudniony, by za pieniądze realizować Dwunasty Krok. We wszystkich tych przypadkach wykroczenie nie polegało na zawodowstwie, ale na złamaniu zasady anonimowości. Odchodzono od zasady jedynego celu AA i nadużywano imienia AA.

Ciekawe, że dziś, gdy niemal nie zdarza się, by ktoś z naszych członków złamał zasadę publicznej anonimowości, prawie wszystkie te obawy ucichły. Zdajemy sobie sprawę, że nie mamy prawa ani potrzeby zniechęcać Anonimowych Alkoholików, którzy zamierzają podjąć pracę w szeroko rozumianej dziedzinie alkoholizmu. W istocie wydawanie takich zakazów byłoby postawą aspołeczną. Nie możemy robić z AA zamkniętej sekty, trzymającej w sekrecie swoją wiedzę i doświadczenia. Jeśli członek AA występując jako zwykły obywatel jest lepszym nauczycielem, badaczem czy pracownikiem socjalnym, to co w tym złego? Wszyscy na tym zyskują, a my nic nie tracimy. To prawda, że czasem przedsięwzięcia, w które angażowali się nasi ludzie bywały zdecydowanie chybione, ale przecież w najmniejszym nawet stopniu nie podważa to słuszności samej zasady.

Te doświadczenia doprowadziły do ostatecznego rozwiązania problemu zawodowstwa w Tradycji AA. Za Dwunasty Krok nikt nigdy nie powinien otrzymywać pieniędzy, ale ludzie którzy pracują dla wspólnoty są warci swej zapłaty.