CODZIENNE REFLEKSJE
STAJEMY SIĘ GOTOWI
Na razie staramy się uporządkować swoje życie. Ale na tym nie koniec.
Anonimowi Alkoholicy, str. 66
Jakże łatwo mogę obrać niewłaściwy kierunek w podejściu do Kroku Ósmego! Dzięki pracy nad Krokiem Szóstym i Siódmym zmierzam do wolności i przemiany. Teraz, przy Kroku Ósmym, muszę szczególnie uważać, by nie ulec własnemu egoizmowi i głęboko ukrytym dążeniom. Muszę pamiętać, że zaspokojenie moich własnych potrzeb wewnętrznych – które płynie czasem z uzyskania wyrazów przebaczenia do tych, których skrzywdziłem – nie jest moim prawdziwym celem. Staję się gotów do zadośćuczynienia, wiedząc, że proces ten mi służy i czyni mnie gotowym do pójścia naprzód – do poznania zapragnięcia przewidzianej woli Boga.
JAK TO WIDZI BILL – s 213
Gruntowne porządki
Wiele razy zdarzało się, że nowi uczestnicy AA starali się niektóre fakty ze swojego życia zachować tylko dla siebie. Starali się uniknąć, ich zdaniem, poniżającego doświadczenia Piątego Kroku i pójść łatwiejszą drogą, „na skróty”. Prawie wszyscy z nich doznawali klęski, wracali do picia. Akceptując i realizując pozostałe elementy programu nie mogli pojąć przyczyn swojej porażki.
Wydaje się, że zasadniczym powodem ich niepowodzenia było to, że nigdy nie uporządkowali gruntownie swych spraw. Dokonali obrachunku pozostawiając najwstydliwsze sprawy w ciemnym zakątku. Jedynie przypuszczali, że pozbyli się egoizmu i strachu, jedynie wydawało im się, że się ukorzyli. Dopóki jednak nie zdecydują się opowiedzieć o sobie wszystkiego drugiemu człowiekowi nie nauczą się dostatecznej pokory, odwagi i uczciwości koniecznej do zdrowienia.
Anonimowi Alkoholicy, str. 62-63
DZIEŃ PO DNIU
Rozwój duchowy
W Wielkiej Księdze czytamy, że żadna ludzka siła nie mogłaby złagodzić naszego uzależnienia – ani my sami, ani nasz współmałżonek, ani prawo, ani duchowni, ani doradcy, ani przyjaciele. Dzięki próbom i błędom oraz wielu niepowodzeniom dowiadujemy się, że inny człowiek nie jest drogą. Aby wyzdrowieć, potrzebujemy duchowego programu opartego na sile większej od nas samych.
Aby wyzdrowieć, potrzebujemy życia duchowego, rozwijanego przez wspólnotę i Dwanaście Kroków.
Czy rozwijam się duchowo?
Siło Wyższa, pomóż mi dostrzec znaczenie rozwijania życia duchowego.
Będę dziś pracować nad moim programem duchowym poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
„Taki już jestem”
Złe zachowanie jest czasami usprawiedliwiane jako forma wyrażania siebie: „Taki już jestem”. Inni powinni to tolerować lub ryzykować utratę przyjaźni.
W naszym programie powinniśmy modyfikować wszelkie nasze zachowania, które obrażają lub ranią innych. Jeśli na przykład byliśmy zbyt brutalnie szczerzy w naszych komentarzach, być może wina leży po naszej stronie. To, co nazywamy szczerością, jest tak naprawdę formą okrucieństwa.
Jeśli upieramy się przy „byciu takimi, jakimi jesteśmy”, nawet gdy to nie działa, nie mamy nikogo, kogo moglibyśmy obwiniać, gdy coś pójdzie nie tak. Inni ludzie mają prawo być traktowani sprawiedliwie i przyzwoicie. Tak jak i my chcemy być traktowani. Być może „sposób, w jaki jestem” jest czymś, co można zmienić dla dobra wszystkich, w tym nas samych.
Jeśli mam nawyki i cechy, które powodują konflikty z innymi, przyjrzę się im na nowo. Możliwe, że jest to coś, co mogę i powinienem zmienić.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
. . i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim. – Druga połowa Kroku Ósmego
Sporządziliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy. Teraz sprawdzamy, na ile jesteśmy gotowi do zadośćuczynienia. Może się okazać, że nie jesteśmy gotowi i chętni do zadośćuczynienia wszystkim. Może skrzywdzili nas bardziej niż my ich. Może boimy się, że będą na nas źli. Może boimy się, że wsadzą nas do więzienia. Przygotowujemy się do zadośćuczynienia, słuchając i rozmawiając z przyjaciółmi ze wspólnoty – i z naszym sponsorem. Modlimy się o pomoc, by być gotowym do zadośćuczynienia. To nie dzieje się tak po prostu.
Musimy nad tym pracować. Musimy być gotowi porzucić przeszłość.
Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi stać się chętnym. Pomóż mi dostrzec moją rolę. Wiem, że „moja strona” jest jedyną, którą mogę zmienić.
Działanie na dziś: Poświęcę trochę czasu na przejrzenie mojej listy. Komu nie jestem gotów zadośćuczynić? Poświęcę czas na przeczytanie Modlitwy o Pogodę Ducha.
JĘZYK WYZWOLENIA
Faza przejściowa
Aby przenieść się z miejsca, w którym jesteśmy do miejsca przeznaczenia, musimy zgodzić się na fazę przejściową. Jednym z najtrudniejszych etapów zdrowienia jest uwolnienie się od tego, co stare, znajome i niepotrzebne, oraz przygotowanie się do czekania z pustymi rękami, by Bóg mógł je wypełnić.
Dotyczy to również uczuć. Być może jest w nas wiele bólu i złości. W pewnym sensie uczucia te mogły stać się wygodnie znajome. Gdy w końcu konfrontujemy nasz żal decydujemy się zostawić go za sobą, możemy przez jakiś czas odczuwać pustkę. Jesteśmy pomiędzy bólem a radością, płynącą ze spokoju i akceptacji.
Faza przejściowa dotyczy również relacji osobistych. Aby przygotować się na przyjście nowego, musimy najpierw pozwolić, by stare odeszło. Może nas to przerażać. Być może przez jakiś czas będziemy odczuwać wewnętrzną pustkę i zagubienie. Możemy poczuć się osamotnieni, zastanawiając się, czy coś jest z nami nie tak, skoro wypuszczamy przysłowiowego wróbla w garści, nie mając niczego w zanadrzu.
Znalezienie się w fazie przejściowej może dotyczyć wielu obszarów życia i zdrowienia. Możemy znaleźć się w przerwie pomiędzy pracami, karierami, domami i celami. Możemy znaleźć się w przerwie pomiędzy zachowaniami, w momencie, kiedy uwalniamy się od starych wzorców, a nie wiemy jeszcze, czym je zastąpimy.
Faza ta może dotyczyć zachowań, które chroniły nas i służyły nam przez całe życie, takich jak nadmierne troszczenie się o innych i kontrolowanie życia.
Znajdując się w fazie przejściowej, możemy doświadczać wielu uczuć: przypływów żalu za tym, czego się wyrzekliśmy lub utraciliśmy, uczucia niepokoju, strachu i obaw przed tym, co nas czeka. Są to uczucia typowe dla tej fazy. Zaakceptujmy je. Odczujmy je. Uwolnijmy się od nich.
Faza przejściowa nie jest wesoła, lecz jest konieczna. Nie będzie trwała wiecznie. Może nam się zdawać, że stoimy w miejscu, ale tak nie jest. Jesteśmy pomiędzy. W ten sposób przedostajemy się z punktu A do punktu B. To nie jest punkt docelowy. Posuwamy się do przodu nawet wtedy, kiedy jesteśmy w fazie przejściowej.
Dzisiaj zaakceptuję miejsce, w którym jestem jako miejsce doskonałe. Jeżeli jestem w fazie przejściowej, będę próbował uwierzyć, że miejsce to nie jest bezcelowe, lecz że kieruje mnie w stronę czegoś dobrego.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI
Krok Ósmy
„Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim”
KROKI Ósmy i Dziewiąty dotyczą stosunków osobistych. Najpierw spoglądamy w przeszłość i staramy się ujawnić przed sobą popełnione błędy, następnie podejmujemy energiczną próbę naprawy wyrządzonych krzywd, a na koniec, oczyściwszy rumowisko przeszłości, zastanawiamy się jak, w oparciu o zdobytą już wiedzę, rozwijać możliwie najlepsze stosunki z wszystkimi ludźmi, których znamy.
Jest to ogromne zadanie. Możemy je wykonywać coraz lepiej nie realizując go jednak nigdy do końca. Uczenie się życia w prawdziwym spokoju, zrozumieniu i braterstwie z ludźmi o najróżniejszych cechach, jest wzruszającą i fascynującą przygodą. Każdy Anonimowy Alkoholik sam się przekonał, że nie zajdzie daleko w tej nowej przygodzie życiowej, jeśli najpierw się nie cofnie i nie zrobi porządnego przeglądu krzywd, jakie wyrządził innym ludziom. W pewnym stopniu wysiłek ten został już raz podjęty przy obrachunku moralnym, ale teraz nadeszła pora zrobienia go na nowo ze zdwojoną energią, aby w pełni zorientować się, ile osób zostało skrzywdzonych i w jaki sposób. Takie otwieranie uczuciowych ran, często zadawnionych, wielu zapomnianych, niektórych nadal boleśnie zaognionych może zrazu wydawać się bezcelowym i niepotrzebnym zabiegiem chirurgicznym. Ale jeśli tylko zrobimy w dobrej wierze początek, bardzo szybko odczujemy ogromne korzyści, dzięki którym ból będzie ustępował w miarę pokonywania kolejnych przeszkód. Są to jednak bardzo realne przeszkody. Pierwsza i najtrudniejsza to kwestia wybaczenia. Gdy tylko zaczynamy myśleć o zerwanym lub zachwianym związku z drugą osobą, nasze emocje przyjmują postawę samoobronną. Aby uniknąć spojrzenia na wyrządzoną komuś krzywdę, koncentrujemy się z urazą na złych uczynkach popełnionych przez tę osobę wobec nas. Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy istotnie postępowanie tego kogoś nie zawsze było właściwe. Z triumfem wytykamy jej czy jego błędy po to, by pomniejszyć własne lub w ogóle o nich zapomnieć.
Z miejsca powinniśmy się na tym przyłapać. Niewiele pożytku z tego, że kocioł przygania garnkowi. Pamiętajmy, że alkoholicy wcale nie mają monopolu na chore emocje. Co więcej, zazwyczaj nasze własne zachowanie pod wpływem alkoholu potęgowało wady innych. Z powtarzającą się regularnością nadużywaliśmy cierpliwości naszych przyjaciół, doprowadzając ich do utraty panowania nad sobą, a także prowokowaliśmy najgorsze odruchy u osób, które nigdy nie miały o nas zbyt wysokiego mniemania. W wielu przypadkach mamy do czynienia z towarzyszami niedoli, których cierpienia pogłębialiśmy własnym zachowaniem. Jeśli teraz zamierzamy zwrócić się o wybaczenie, czemu nie zacząć od wybaczenia innym – Wszystkim razem i każdemu z osobna.
Sporządzając listę osób, którym wyrządziliśmy krzywdę, większość z nas natrafiła na jeszcze jedną trudną przeszkodę. Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie przygotowujemy się do osobistego wyznania naszych żałosnych występków ludziom, którym sprawiliśmy ból, przeżyliśmy bolesny szok. Dość już czuliśmy się skrępowani, kiedy w zaufaniu wyznawaliśmy to wszystko Bogu, samemu sobie i drugiemu człowiekowi. A teraz perspektywa odwiedzin lub choćby napisania listu do poszkodowanych przerażała nas, zwłaszcza gdy przypominaliśmy sobie, jakiego zdania o nas jest większość z nich. Zdarzało się także, że skrzywdziliśmy ludzi po dziś dzień żyjących w błogiej nieświadomości naszych postępków. Dlaczego więc, pytaliśmy, nie zostawić przeszłości w spokoju? Po co u licha w ogóle myśleć o tych ludziach? Był to jeden ze sposobów, za pomocą których strach, ręka w rękę z pychą próbowały powstrzymać nas od zrobienia listy wszystkich osób, którym wyrządziliśmy krzywdę.
Niektórzy z nas potykali się o jeszcze inną kłodę. Uparcie trzymaliśmy się przekonania, że pijąc nigdy nie skrzywdziliśmy nikogo prócz siebie. Rodzina nie ucierpiała, bo przecież pokrywaliśmy wszystkie wydatki domowe i prawie nigdy nie piliśmy w domu. Nasi współpracownicy nie ponieśli żadnej szkody, ponieważ prawie zawsze przychodziliśmy do pracy. Nasza reputacja pozostawała bez szwanku, bo – jak sądziliśmy – mało kto wiedział, że w ogóle piliśmy. A ci, co wiedzieli, nieraz nas zapewniali, że wesoła popijawa może zdarzyć się każdemu. O jakich więc tu krzywdach mowa? Co najwyżej kilku takich, które bez trudu uda się naprawić zdawkowymi przeprosinami.
Taka postawa jest oczywiście rezultatem celowego zapominania. Postawę tę można zmienić jedynie przez głęboki i szczery wgląd we własne motywy i postępki.
I choć w niektórych przypadkach w ogóle nie możemy dokonać zadośćuczynienia, a czasem trzeba je odłożyć na później, mimo to powinniśmy dokładnie i wyczerpująco zbadać wpływ, jaki wywarło nasze dawne życie na innych ludzi. W licznych przypadkach dojdziemy do wniosku, że choć krzywdy wyrządzone innym były niewielkie, zraniły one dotkliwie nasze własne uczucia. Głębokie, czasem całkiem zapomniane, ale wewnętrznie niszczące konflikty uczuciowe nadal tkwią w podświadomości. W chwili gdy się wydarzyły, mogły gwałtownie wykrzywić nasze uczucia, wpływając na dalszy rozwój osobowości i zmieniając całe nasze życie na gorsze.
Chociaż zasadniczym celem jest zadośćuczynienie innym, równie ważne jest to, by z analizy stosunków z innymi ludźmi, wydobyć możliwie każdy skrawek informacji o sobie, o naszych własnych najtrudniejszych problemach. Ponieważ ułomne związki z innymi ludźmi niemal zawsze były bezpośrednią przyczyną wszystkich naszych bolączek, łącznie z alkoholizmem, żadna dziedzina poszukiwań nie może przynieść większych korzyści niż właśnie ta. Spokojna, przemyślana refleksja nad stosunkami z ludźmi pogłębi naszą wiedzę o sobie. Możemy wejrzeć głęboko pod powierzchowny obraz naszych wad i dostrzec te ułomności, które tkwiły u samych podstaw zła. Bardzo często ułomności te przesądziły o całym biegu naszego życia. Przekonaliśmy się, że wnikliwość popłaca, i to z nawiązką.
Warto też zastanowić się, co to właściwie znaczy, kiedy mówimy, że „skrzywdziliśmy” kogoś. Jakiego rodzaju „krzywdy” ludzie wyrządzają sobie nawzajem? Pojęcie „krzywda” możemy praktycznie określić, jako takie zderzenie instynktów, którego rezultat kaleczy ludzi fizycznie, umysłowo lub duchowo. Jeśli stale tracimy panowanie nad sobą, budzimy gniew innych. Kiedy kłamiemy lub oszukujemy, pozbawiamy innych nie tylko dóbr materialnych, ale także poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego i spokoju ducha. W istocie nakłaniamy ich do tego, by traktowali nas z pogardą i mściwością. Gdy życie seksualne podporządkowujemy egoizmowi, wywołujemy zazdrość, cierpienie i silną potrzebę odpłacenia nam tą samą monetą.
Takie wyczyny bynajmniej nie wyczerpują katalogu wyrządzanych przez nas krzywd. Zastanówmy się nad mniej jaskrawymi, które czasem mogą być równie szkodliwe. Przypuśćmy, że w życiu rodzinnym cechuje nas skąpstwo, nieodpowiedzialność, brak wrażliwości i chłód uczuciowy.
Przypuśćmy, że jesteśmy drażliwi, krytyczni, niecierpliwi i ponurzy. Przypuśćmy, że poświęcamy całą swą uwagę jednej osobie w rodzinie, zaniedbując pozostałe. Zastanówmy się, co właściwie robimy, kiedy panoszymy się nad całą rodziną sprawując rządy silnej ręki albo zamęczamy wszystkich pedantycznymi uwagami, co i jak powinni robić z godziny na godzinę. A co się dzieje, kiedy pogrążamy się w wiecznym przygnębieniu i oparach litości nad sobą, zarażając innych swoim cierpiętnictwem? Rejestr tego rodzaju krzywd powodujących, że współżycie z praktykującym alkoholikiem jest trudne lub wręcz nieznośne, można ciągnąć niemal w nieskończoność. A kiedy te same cechy osobowości ujawnią się w biurze, warsztacie i życiu towarzyskim i tam mogą wyrządzić równie wielkie szkody jak w rodzinie.
Dokonawszy rzetelnego przeglądu wszystkich naszych stosunków z ludźmi i dostrzegłszy te cechy osobowości, które raniły innych i szkodziły im, teraz możemy zacząć szukać w pamięci konkretnych ludzi, którym wyrządziliśmy krzywdę. Bez trudu znajdziemy miejsce dla naszych najbliższych, których przecież raniliśmy najdotkliwiej. A później musimy podjąć podróż w przeszłość, rok po roku, aż do granic pamięci, aby nie pominąć nikogo, komu kiedykolwiek sprawiliśmy ból. Każdy przypadek powinniśmy przemyśleć z wielką uwagą i starannością. Będziemy trzymać się zasady, by uznawać własne przewiny, wybaczając jednocześnie wyrządzone nam krzywdy zarówno rzeczywiste, jak i urojone w naszej wyobraźni. Powinniśmy unikać skrajnych sądów zarówno o sobie samych jak i o innych. Nie wolno nam wyolbrzymiać własnych ani cudzych wad. Będziemy wytrwale starać się o rozwagę i obiektywizm.
Kiedy zadrży nam w ręku ołówek, możemy dodać sobie otuchy myślą o tym, co znaczył ten Krok dla naszych przyjaciół w AA. Bo przecież jest to początek końca naszego odosobnienia od ludzi i od Boga.