CODZIENNE REFLEKSJE
SPÓJRZ WSTECZ
Najpierw spoglądamy w przeszłość i staramy się ujawnić przed sobą popełnione błędy; następnie podejmujemy energiczną próbę naprawy wyrządzonych krzywd…
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 78
Jako uczestnik nowej dla mnie i ekscytującej podróży, jaką jest zdrowienie w AA, doświadczyłem spokoju umysłu; moim oczom zaś ukazał się horyzont ostro zarysowany i rozświetlony światłem, a nie, jak dotąd, niewyraźny i przyćmiony. Przegląd dawnego życia – którego dokonałem, aby odkryć, jakie popełniłem błędy – wydawał się zadaniem uciążliwym i niebezpiecznym. Gdy przystanąłem, by spojrzeć wstecz, poczułem dojmujący ból. Obawiałem się, że mogę się potknąć i upaść. Czy nie dałoby się po prostu zapomnieć o całej tej przeszłości i żyć tylko dużo przyjemniejszą teraźniejszością? Uzmysłowiłem sobie jednak, że ludzie, których kiedyś skrzywdziłem, zagradzają mi drogę do pogody ducha. Musiałem poprosić Boga o odwagę potrzebną do stawienia czoła ludziom, którzy wciąż nękali moje sumienie – do rozpoznania wywoływanego przez nich we mnie poczucia winy i do uporania się z nim. Musiałem przyjrzeć się wyrządzonym przez siebie szkodom i stać się gotów zadośćuczynić za nie. Dopiero gdy tego dokonałem, mogłem na nowo podjąć swoją duchową podróż.
JAK TO WIDZI BILL – s 212
Wiara i działanie
Doświadczenie i religijne wykształcenie twojego podopiecznego może być o wiele lepsze niż twoje. W takim przypadku problematyczne jest czy zdołałbyś poszerzyć jego religijny horyzont.
Będzie on jednak zaciekawiony, dlaczego jego własne przekonania nie były skuteczne, a twoje działają tak dobrze. Może on być dowodem na to, że sama wiara nie wystarczy. Aby wiara była żywa, musi jej towarzyszyć poświęcenie i konstruktywne, altruistyczne działanie. Przyznaj, że jego wiedza na temat religii jest prawdopodobnie głębsza, ale równocześnie zwróć uwagę, że jakkolwiek głęboka była jego wiara i wiedza nie potrafił jej zastosować. Gdyby było inaczej nie zwróciłby się do ciebie o pomoc.
Dr Bob nie potrzebował ode mnie pouczenia w sprawach duchowych. Orientował się w nich lepiej niż ja sam. Potrzebował natomiast dogłębnego poskromienia zadufanego w sobie ,ja” oraz zrozumienia – a to może dać alkoholikowi tylko drugi alkoholik. Ja z kolei potrzebowałem pokory, jaka płynie z odsunięcia siebie na dalszy plan, i poczucia wspólnoty z inną istotą ludzką, dotkniętą tą samą ułomnością, co ja.
1.Anonimowi Alkoholicy, str. 81
2.A. A. Today, org. str. 10
DZIEŃ PO DNIU
Podążanie za przywódcą
Niezależnie od tego, czy chodzi o program, kościół czy jakąkolwiek inną organizację, każdy śmiertelny przywódca, którego możemy mieć, jest tylko narzędziem. Jeśli którykolwiek z nich umrze, nasz prawdziwy przywódca pozostanie (jak zawsze).
Jeśli pozwolimy, by nieobecność jakiejkolwiek osoby odwróciła nas od naszej Siły Wyższej, nie będziemy wiedzieć, kto jest naszym prawdziwym przywódcą. Jeśli pozwolimy, by nieobecność jakiejkolwiek osoby zatrzymała nasz duchowy postęp lub powstrzymała nas przed robieniem tego, co wiemy, że jest słuszne, nie podążamy za naszym prawdziwym przywódcą, naszą Siłą Wyższą. Wszyscy inni są tylko tymczasowymi instrumentami.
Czy wiernie podążam za moim prawdziwym przywódcą?
Siło Wyższa, pomóż mi rozpoznać i uznać mojego prawdziwego przywódcę.
Podzielę się dziś wiarą w moją Siłę Wyższą poprzez . . .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Kto jest szczery?
Czasami odrzucamy osoby które mają nawrót, tłumacząc, że tak naprawdę nie chcieli pozostać trzeźwi lub że brakowało im szczerości w dążeniu do celu.
Nie mamy sposobu, by ocenić, jak bardzo ktoś jest szczery. Nawet próbując zrozumieć samych siebie, możemy wykryć ślady dwulicowości, która wpędziła nas w kłopoty. Nawet jeśli jesteśmy trzeźwi od lat, stara chęć picia może czaić się gdzieś z tyłu głowy. Mądrze jest założyć, że tak jest nawet wtedy, gdy nie mamy świadomego pragnienia picia. Jeśli ukryte pragnienie picia utrzymuje się nawet po latach trzeźwości, wskazuje to na utrzymywanie się choroby…. A nie na czyjąś nieszczerość.
Może być nawet tak, że o szczerość, podobnie jak o trzeźwość, trzeba zabiegać każdego dnia. Być może jesteśmy w stanie być szczerzy dzisiaj, a jutro popaść w nieszczerość. Zaakceptowanie tego jest oznaką roztropności i dojrzałości, a może nawet miarą pokory.
Postaram się być dziś szczery w sprawach, które naprawdę się liczą. Jeśli wiem, że w pewnych obszarach jestem nieszczery, postaram się lepiej to zrozumieć.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Sporządzenie listy wszystkich osób, które skrzywdziliśmy…. – Pierwsza połowa Kroku Ósmego
Zanim przejdziemy do Kroku Ósmego, jesteśmy gotowi do pracy nad naszymi relacjami.
Zaczynamy od sporządzenia listy wszystkich osób, które skrzywdziliśmy. Sprawdzamy, gdzie zawiniliśmy. Przyznajemy się do swojego zachowania. Teraz zdrowiejemy i musimy pomóc innym również wyzdrowieć. Nasza lista musi być tak kompletna, jak to tylko możliwe. W miarę zdrowienia będziemy pamiętać o innych osobach, które skrzywdziliśmy. Dodajemy ich do naszej listy. W ten sposób zdrowiejemy jeszcze bardziej. Pamiętaj, że ten Krok jest dla nas. Ma nam pomóc zachować trzeźwość.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi stworzyć kompletną listę. Pomóż mi utrzymać ją otwartą. Pozwól mi i tym, których skrzywdziłem, zostać uzdrowionymi.
Działanie na dziś: Nawet jeśli wcześniej sporządziłem listę, dziś sporządzę kolejną. Wymienię wszystkich, których skrzywdziłem.
JĘZYK WYZWOLENIA
Wdzięczność
Uczymy się magicznej lekcji, że docenianie tego, co się ma, sprawia, że ma się jeszcze więcej.
Koniec współuzależnienia (tłum. Andrzej Jankowski)
Mówmy „dziękuję”, dopóki nie poczujemy wdzięczności.
Dziękujmy Bogu, życiu i wszechświatowi za każdego i wszystko, co jest posyłane w naszą stronę.
Wdzięczność otwiera pełnię życia. Sprawia, że to, co mamy, jest wystarczające, a nawet więcej niż wystarczające. Zamienia opór w akceptację, chaos w porządek, zamęt w jasność. Może zamienić posiłek w ucztę, mieszkanie w dom, nieznajomego człowieka w przyjaciela. Zamienia problemy w dary, a porażki w sukces. Zamienia to, co niespodziewane w odpowiednie momenty, a błędy – w ważne wydarzenia. Może zamienić egzystencję w prawdziwe życie, niepowiązane sytuacje – w ważne i zbawienne lekcje. Wdzięczność nadaje sens przeszłości, wnosi spokój w dzień dzisiejszy i tworzy wizję jutra.
Wdzięczność sprawia, że wszystko się układa.
Wdzięczność zamienia negatywną energię w pozytywną. Nie ma sytuacji czy okoliczności ważnych czy nieważnych, które nie byłyby podatne na oddziaływanie siły wdzięczności. Możemy zacząć od tego, kim jesteśmy i co posiadamy na dzisiaj, odczuć za to wdzięczność i pozwolić, by zadziałała jej magia.
Mówmy „dziękuję”, dopóki nie poczujemy wdzięczności. Jeżeli będziemy powtarzali to słowo wystarczająco długo, w końcu w nie uwierzymy.
Dzisiaj oświetlę światłem wdzięczności, posiadającym siłę przeobrażania, wszystkie okoliczności swojego życia.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI
Krok Ósmy
„Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim”
KROKI Ósmy i Dziewiąty dotyczą stosunków osobistych. Najpierw spoglądamy w przeszłość i staramy się ujawnić przed sobą popełnione błędy, następnie podejmujemy energiczną próbę naprawy wyrządzonych krzywd, a na koniec, oczyściwszy rumowisko przeszłości, zastanawiamy się jak, w oparciu o zdobytą już wiedzę, rozwijać możliwie najlepsze stosunki z wszystkimi ludźmi, których znamy.
Jest to ogromne zadanie. Możemy je wykonywać coraz lepiej nie realizując go jednak nigdy do końca. Uczenie się życia w prawdziwym spokoju, zrozumieniu i braterstwie z ludźmi o najróżniejszych cechach, jest wzruszającą i fascynującą przygodą. Każdy Anonimowy Alkoholik sam się przekonał, że nie zajdzie daleko w tej nowej przygodzie życiowej, jeśli najpierw się nie cofnie i nie zrobi porządnego przeglądu krzywd, jakie wyrządził innym ludziom. W pewnym stopniu wysiłek ten został już raz podjęty przy obrachunku moralnym, ale teraz nadeszła pora zrobienia go na nowo ze zdwojoną energią, aby w pełni zorientować się, ile osób zostało skrzywdzonych i w jaki sposób. Takie otwieranie uczuciowych ran, często zadawnionych, wielu zapomnianych, niektórych nadal boleśnie zaognionych może zrazu wydawać się bezcelowym i niepotrzebnym zabiegiem chirurgicznym. Ale jeśli tylko zrobimy w dobrej wierze początek, bardzo szybko odczujemy ogromne korzyści, dzięki którym ból będzie ustępował w miarę pokonywania kolejnych przeszkód. Są to jednak bardzo realne przeszkody. Pierwsza i najtrudniejsza to kwestia wybaczenia. Gdy tylko zaczynamy myśleć o zerwanym lub zachwianym związku z drugą osobą, nasze emocje przyjmują postawę samoobronną. Aby uniknąć spojrzenia na wyrządzoną komuś krzywdę, koncentrujemy się z urazą na złych uczynkach popełnionych przez tę osobę wobec nas. Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy istotnie postępowanie tego kogoś nie zawsze było właściwe. Z triumfem wytykamy jej czy jego błędy po to, by pomniejszyć własne lub w ogóle o nich zapomnieć.
Z miejsca powinniśmy się na tym przyłapać. Niewiele pożytku z tego, że kocioł przygania garnkowi. Pamiętajmy, że alkoholicy wcale nie mają monopolu na chore emocje. Co więcej, zazwyczaj nasze własne zachowanie pod wpływem alkoholu potęgowało wady innych. Z powtarzającą się regularnością nadużywaliśmy cierpliwości naszych przyjaciół, doprowadzając ich do utraty panowania nad sobą, a także prowokowaliśmy najgorsze odruchy u osób, które nigdy nie miały o nas zbyt wysokiego mniemania. W wielu przypadkach mamy do czynienia z towarzyszami niedoli, których cierpienia pogłębialiśmy własnym zachowaniem. Jeśli teraz zamierzamy zwrócić się o wybaczenie, czemu nie zacząć od wybaczenia innym – Wszystkim razem i każdemu z osobna.
Sporządzając listę osób, którym wyrządziliśmy krzywdę, większość z nas natrafiła na jeszcze jedną trudną przeszkodę. Gdy tylko zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie przygotowujemy się do osobistego wyznania naszych żałosnych występków ludziom, którym sprawiliśmy ból, przeżyliśmy bolesny szok. Dość już czuliśmy się skrępowani, kiedy w zaufaniu wyznawaliśmy to wszystko Bogu, samemu sobie i drugiemu człowiekowi. A teraz perspektywa odwiedzin lub choćby napisania listu do poszkodowanych przerażała nas, zwłaszcza gdy przypominaliśmy sobie, jakiego zdania o nas jest większość z nich. Zdarzało się także, że skrzywdziliśmy ludzi po dziś dzień żyjących w błogiej nieświadomości naszych postępków. Dlaczego więc, pytaliśmy, nie zostawić przeszłości w spokoju? Po co u licha w ogóle myśleć o tych ludziach? Był to jeden ze sposobów, za pomocą których strach, ręka w rękę z pychą próbowały powstrzymać nas od zrobienia listy wszystkich osób, którym wyrządziliśmy krzywdę.
Niektórzy z nas potykali się o jeszcze inną kłodę. Uparcie trzymaliśmy się przekonania, że pijąc nigdy nie skrzywdziliśmy nikogo prócz siebie. Rodzina nie ucierpiała, bo przecież pokrywaliśmy wszystkie wydatki domowe i prawie nigdy nie piliśmy w domu. Nasi współpracownicy nie ponieśli żadnej szkody, ponieważ prawie zawsze przychodziliśmy do pracy. Nasza reputacja pozostawała bez szwanku, bo – jak sądziliśmy – mało kto wiedział, że w ogóle piliśmy. A ci, co wiedzieli, nieraz nas zapewniali, że wesoła popijawa może zdarzyć się każdemu. O jakich więc tu krzywdach mowa? Co najwyżej kilku takich, które bez trudu uda się naprawić zdawkowymi przeprosinami.
Taka postawa jest oczywiście rezultatem celowego zapominania. Postawę tę można zmienić jedynie przez głęboki i szczery wgląd we własne motywy i postępki.
I choć w niektórych przypadkach w ogóle nie możemy dokonać zadośćuczynienia, a czasem trzeba je odłożyć na później, mimo to powinniśmy dokładnie i wyczerpująco zbadać wpływ, jaki wywarło nasze dawne życie na innych ludzi. W licznych przypadkach dojdziemy do wniosku, że choć krzywdy wyrządzone innym były niewielkie, zraniły one dotkliwie nasze własne uczucia. Głębokie, czasem całkiem zapomniane, ale wewnętrznie niszczące konflikty uczuciowe nadal tkwią w podświadomości. W chwili gdy się wydarzyły, mogły gwałtownie wykrzywić nasze uczucia, wpływając na dalszy rozwój osobowości i zmieniając całe nasze życie na gorsze.
Chociaż zasadniczym celem jest zadośćuczynienie innym, równie ważne jest to, by z analizy stosunków z innymi ludźmi, wydobyć możliwie każdy skrawek informacji o sobie, o naszych własnych najtrudniejszych problemach. Ponieważ ułomne związki z innymi ludźmi niemal zawsze były bezpośrednią przyczyną wszystkich naszych bolączek, łącznie z alkoholizmem, żadna dziedzina poszukiwań nie może przynieść większych korzyści niż właśnie ta. Spokojna, przemyślana refleksja nad stosunkami z ludźmi pogłębi naszą wiedzę o sobie. Możemy wejrzeć głęboko pod powierzchowny obraz naszych wad i dostrzec te ułomności, które tkwiły u samych podstaw zła. Bardzo często ułomności te przesądziły o całym biegu naszego życia. Przekonaliśmy się, że wnikliwość popłaca, i to z nawiązką.
Warto też zastanowić się, co to właściwie znaczy, kiedy mówimy, że „skrzywdziliśmy” kogoś. Jakiego rodzaju „krzywdy” ludzie wyrządzają sobie nawzajem? Pojęcie „krzywda” możemy praktycznie określić, jako takie zderzenie instynktów, którego rezultat kaleczy ludzi fizycznie, umysłowo lub duchowo. Jeśli stale tracimy panowanie nad sobą, budzimy gniew innych. Kiedy kłamiemy lub oszukujemy, pozbawiamy innych nie tylko dóbr materialnych, ale także poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego i spokoju ducha. W istocie nakłaniamy ich do tego, by traktowali nas z pogardą i mściwością. Gdy życie seksualne podporządkowujemy egoizmowi, wywołujemy zazdrość, cierpienie i silną potrzebę odpłacenia nam tą samą monetą.
Takie wyczyny bynajmniej nie wyczerpują katalogu wyrządzanych przez nas krzywd. Zastanówmy się nad mniej jaskrawymi, które czasem mogą być równie szkodliwe. Przypuśćmy, że w życiu rodzinnym cechuje nas skąpstwo, nieodpowiedzialność, brak wrażliwości i chłód uczuciowy.
Przypuśćmy, że jesteśmy drażliwi, krytyczni, niecierpliwi i ponurzy. Przypuśćmy, że poświęcamy całą swą uwagę jednej osobie w rodzinie, zaniedbując pozostałe. Zastanówmy się, co właściwie robimy, kiedy panoszymy się nad całą rodziną sprawując rządy silnej ręki albo zamęczamy wszystkich pedantycznymi uwagami, co i jak powinni robić z godziny na godzinę. A co się dzieje, kiedy pogrążamy się w wiecznym przygnębieniu i oparach litości nad sobą, zarażając innych swoim cierpiętnictwem? Rejestr tego rodzaju krzywd powodujących, że współżycie z praktykującym alkoholikiem jest trudne lub wręcz nieznośne, można ciągnąć niemal w nieskończoność. A kiedy te same cechy osobowości ujawnią się w biurze, warsztacie i życiu towarzyskim i tam mogą wyrządzić równie wielkie szkody jak w rodzinie.
Dokonawszy rzetelnego przeglądu wszystkich naszych stosunków z ludźmi i dostrzegłszy te cechy osobowości, które raniły innych i szkodziły im, teraz możemy zacząć szukać w pamięci konkretnych ludzi, którym wyrządziliśmy krzywdę. Bez trudu znajdziemy miejsce dla naszych najbliższych, których przecież raniliśmy najdotkliwiej. A później musimy podjąć podróż w przeszłość, rok po roku, aż do granic pamięci, aby nie pominąć nikogo, komu kiedykolwiek sprawiliśmy ból. Każdy przypadek powinniśmy przemyśleć z wielką uwagą i starannością. Będziemy trzymać się zasady, by uznawać własne przewiny, wybaczając jednocześnie wyrządzone nam krzywdy zarówno rzeczywiste, jak i urojone w naszej wyobraźni. Powinniśmy unikać skrajnych sądów zarówno o sobie samych jak i o innych. Nie wolno nam wyolbrzymiać własnych ani cudzych wad. Będziemy wytrwale starać się o rozwagę i obiektywizm.
Kiedy zadrży nam w ręku ołówek, możemy dodać sobie otuchy myślą o tym, co znaczył ten Krok dla naszych przyjaciół w AA. Bo przecież jest to początek końca naszego odosobnienia od ludzi i od Boga.